Logo Przewdonik Katolicki

On jest bramą

bp Damian Muskus OFM
ilu. Agnieszka Robakowska/PK

Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi (Łk 13, 22–30)

Jeśli wydaje nam się, że jako uczniowie Pana mamy zagwarantowane zbawienie i wstęp do nieba, to Jego słowa „Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości” powinny wybić nas z tej błogiej pewności. Nie wystarczy jeść i pić z Nauczycielem, nie wystarczy nawet słuchać Jego słów, by wejść do królestwa. Nie wystarczy przynależność do Kościoła, nie wystarczy uczestniczyć w Eucharystii, a więc karmić się słowem Pana, Jego Ciałem i Krwią, deklarować się jako wierzący, interesować się Ewangelią, a nawet odwoływać się do niej przy różnych okazjach jako do kodeksu dobrego postępowania czy zbioru norm moralnych. Wszystko razem wzięte – to wciąż daleko za mało.
Jezus mówi o „ciasnych drzwiach”. Nie przejdą przez nie ci, którzy dopuszczają się niesprawiedliwości. Zostaną one przed nimi zatrzaśnięte, mimo kołatań i nawoływań. Surowa to wizja i trudna do pogodzenia z nauką, która mówi o tym, że Syn Boży cierpiał i umarł na krzyżu dla zbawienia wszystkich, a Jego miłość jest bezgraniczna i bezwarunkowa. Dlaczego więc Jezus stawia warunki i wyznacza granice w odpowiedzi na pytanie, czy zbawieni będą tylko nieliczni?
Trzeba sobie uzmysłowić, że drzwiami – albo bramą – o których mówi Pan, jest On sam. Nie da się więc ich przekroczyć, jeśli Jezus nie jest dla nas żywą Osobą, kochającą i umiłowaną, a co najwyżej założycielem Kościoła, głosicielem nowej nauki czy też uosobieniem przeszłości opisanej na kartach Biblii. Nie powinno nas dziwić, że ten, kto nie żyje w zjednoczeniu z Jezusem, kto nie jest z Nim w relacji, usłyszy: „Nie wiem, skąd jesteś”. Co więcej, tej relacji z Panem nie da się wypracować wyłącznie przez pełnienie dobrych uczynków, nie da się na nią zasłużyć. Jeśli nie pozwolimy Mu, by nas kochał, jeśli nie będziemy żyć Jego miłością, samo kolekcjonowanie dobrych uczynków nie wystarczy. To nie jest waluta, dzięki której możemy kupić sobie zbawienie.
Sprawiedliwość, którą przyniósł Zbawiciel, to nowe prawo miłości. Z miłości karmimy głodnych, udzielamy schronienia bezdomnym, niesiemy ulgę cierpiącym, wybaczamy krzywdzicielom. To miłość Jezusa budzi w nas miłość do nieprzyjaciół i każe iść do świata z Dobrą Nowiną. Ciasne drzwi do królestwa mogą zostać zatrzaśnięte przed tym, kto nie kocha, choćby drobiazgowo wypełniał przykazania i skrupulatnie uczestniczył w życiu Kościoła. To nie gorliwość w wypełnianiu prawa daje gwarancję zbawienia. Jedynym, najpewniejszym gwarantem jest gorliwość miłowania. Wielu sprawiedliwych, tzw. porządnych synów Kościoła, być może zdziwi się u końca czasów, gdy w drodze do nieba wyprzedzą ich ludzie, na których patrzyli z góry, uważali za niegodnych zbawienia, potępiali za ich poglądy czy sposób życia.
Przynosząc światu Ewangelię, Jezus dokonuje swoistej zamiany ról: „Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”. Wspaniała wizja zanotowana przez ewangelistę Łukasza mówi o ludziach wchodzących do królestwa Boga ze wszystkich stron świata. Dobra Nowina nie jest adresowana do grona uprzywilejowanych, a zbawienie nie jest udzielane jakimś wybranym grupom czy osobom. Nikt nie ma prawa zawłaszczać sobie Ewangelii, a tym bardziej decydować o tym, kto może ją przyjąć. To nie my otwieramy lub zatrzaskujemy „ciasne drzwi” do zbawienia, choć oczywiście nasze postępowanie może sprawić, że inni poczują się zachęceni, by je przekroczyć lub na odwrót – zniechęceni i odepchnięci. Człowieka stać na odrzucenie drugiego. Wiemy, że dzieje się to nazbyt często. Bóg jednak nikogo nie wyklucza. On pragnie, by stół, przy którym będziemy ucztowali w Jego królestwie, był miejscem dla każdego, kto pozwoli Mu się przemieniać mocą nieskończonej miłości.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki