Z pewnym opóźnieniem zobaczyłem w internecie fotografie z uroczystej Mszy, którą zamówiły władze jednego koncernu paliwowego w intencji połączenia z drugim. Przed ołtarzem znajdował się piękny wieniec z dwoma wstęgami, na których umieszczono logo jednej z firm.
Na zdjęciach widać też przemawiającego sprzed prezbiterium prezesa, który Mszę w legendarnym kościele pod wezwaniem św. Brygidy w Gdańsku zamówił, czyli niezwykle barwną postać Daniela Obajtka. Obajtek zaczynał karierę jako wójt Pcimia, później za rządów PiS-u kierował coraz większymi instytucjami, by wreszcie objąć stanowisko prezesa Orlenu. Jest ulubieńcem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który lubi wychwalać jego skuteczność podczas spotkań z wyborcami. Ale to też postać budząca skrajne emocje. Dla wyborców PiS-u jest bohaterem, dla wyborców opozycji – osobą kontrowersyjną, choćby z powodu opisywanych przez media wykazów jego nieruchomości, co pokazuje, jak od przejęcia władzy przez PiS się wzbogacił.
Połączenie Orlenu i Lotosu również budzi wielkie polityczne emocje. Zwolennicy tej transakcji mówią, że dzięki temu powstanie gigantyczna firma paliwowa, która dzięki swej potędze stanie się poważnym graczem w regionie. Krytycy zaś zwracają uwagę na to, że warunkiem transakcji jest sprzedaż 80 proc. stacji należących Lotosu oraz udziałów w rafinerii. Stacje trafią do Węgierskiego MOL-a, który blisko współpracuje z Rosjanami, zaś udziały w rafinerii trafią do arabskiej firmy Saudi Aramco. Przypominają, że z powodu stosunku Węgrów do Rosji po wybuchu wojny w Ukrainie nawet PiS schłodził z nimi wcześniejsze gorące relacje, więc sprzedanie im polskich stacji to jak wpuszczenie lisa do kurnika.
Nie chcę tu stawać po żadnej ze stron sporu o Daniela Obajtka ani fuzję Orlenu z Lotosem. Chcę tylko pokazać, z jak budzącymi emocje sprawami mamy tu do czynienia. Przyznam, że tej uroczystości byłem gotów bronić. Katolicy wierzą w działanie Opatrzności w życiu, intencja więc za powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia nie musi być więc czymś niewłaściwym. Skoro zamawiamy Mszę za pomyślny przebieg operacji albo o powodzenie na ważnym egzaminie, dlaczego mielibyśmy nie zamawiać Mszy za pomyślne połączenie dwóch firm?
Z drugiej strony taka intencja w kłopotliwej sytuacji stawia Kościół. Ktoś może uznać, że przyjmując taką intencję, staje się on stroną w stricte politycznym konflikcie. Skoro sprawa fuzji Orlenu i Lotosu tak dzieli Polaków, skoro dzieli też podejście do prezesa tej firmy, to czy przyjmując od niego intencje, Kościół nie wplątuje się niechcący w ten właśnie polityczny konflikt? Wyobraźmy sobie katolika krytycznego wobec Obajtka i wobec tej fuzji. Czy nie ma on prawa mieć wrażenia, że Kościół jest wykorzystywany politycznie, że jego poglądy polityczne, do których ma prawo, zostały w ten sposób napiętnowane, że są niemile widziane? Z pewnością ksiądz przyjmując taką intencję, nie miał złej woli, ale postawił całą wspólnotę przed dużym kłopotem. Bo wątpliwości jest tu znacznie więcej niż prostych odpowiedzi. Myślę, że takich sytuacji po prostu warto unikać.