Logo Przewdonik Katolicki

Dobra, zmiana!

Piotr Wójcik
Siedziba gdańskiej rafinerii | fot. Karol Makurat/Reporter/East News

Nowa koalicja dość wolno zabiera się do zmian personalnych w spółkach Skarbu Państwa. Raz, że chce to zrobić całkowicie legalnie i bez wzbudzania jakichkolwiek prawnych wątpliwości. Dwa, że większość spółek całkiem dobrze działa samą siłą rozpędu.

Spółki Skarbu Państwa od lat są tradycyjnym łupem przysługującym za zwycięstwo w wyborach. Zarobki członków zarządów czy nawet rad nadzorczych są znacznie wyższe od standardów płacowych w administracji rządowej, więc pod względem finansowym szefowanie spółce Skarbu Państwa jest znacznie bardziej korzystne niż bycie w rządzie.
Pewnym zaskoczeniem jest, że nowa koalicja tak wolno zabiera się do wymiany starych rad nadzorczych, które następnie wybiorą nowe zarządy. Przecież akurat w spółkach Skarbu Państwa (SP) nowa władza może dokonać zmian bez drogi ustawowej, więc nie jest niczym ograniczana. Zmian personalnych w mediach publicznych oraz prokuraturze dokonała błyskawicznie, chociaż w tych wypadkach musiała wymyślić sobie podstawę prawną, w wyniku czego tak naprawdę nie wiadomo, czy utrzymają się one przed sądami – dotyczy to szczególnie mediów publicznych.

Tradycyjna kolonizacja
Opieszałość w wymianie kadry zarządzającej spółkami Skarbu Państwa wynika zapewne z faktu, że większość z nich to tak zwane samograje. Mają taką pozycję na rynku, że przez jakiś czas mogą całkiem dobrze działać samą siłą rozpędu. Orlen to monopolista w handlu hurtowym paliwami. Polska Grupa Energetyczna to największy w Polsce dostawca energii. PZU to największy ubezpieczyciel, a PKO BP największy bank. Na swoim poletku krajowej konkurencji nie ma także KGHM. To właśnie w tych spółkach czają się największe frukta – w mniejszych podmiotach zarobki członków zarządów nie dochodzą już do miliona złotych rocznie.
Tradycyjna miotła wydaje się jednak wreszcie ruszać. Za nadzór nad spółkami SP odpowiada Minister Aktywów Państwowych, którym został Borys Budka. Polityk ten znany jest ze skłonności do wycofywania państwa z niektórych obszarów działalności – w pandemii postulował nawet, żeby część zadań państwa przenieść na organizacje pozarządowe. Można więc przypuszczać, że będzie chciał niektóre mniej znaczące spółki sprywatyzować. Jeszcze przed wyborami Budka proponował wydzielenie dostawców energii z grup energetycznych, by rozdzielić producentów od dystrybutorów. Spółki energetyczne odmawiały przyłączania nowych instalacji OZE, gdyż obawiały się konkurencji dla producentów z tej samej grupy.
Minister nadzorujący spółki SP ma wiele narzędzi, by wymóc na zarządach podejmowanie odpowiednich decyzji, więc postulat rozdzielenia obu procesów wydaje się skrojony właśnie pod ewentualną prywatyzację. Podobnie zrobiono przecież na kolei. Na początku wieku wydzielono dystrybucję prądu dla kolei, a powstałą w ten sposób PKP Energetyka kilkanaście lat później, w ostatnim roku rządów PO–PSL, sprzedano funduszowi inwestycyjnemu, który znany był z tego, że kupuje przedsiębiorstwa tylko po to, żeby je po jakimś czasie sprzedać z zyskiem. Co też zrobił – kilka lat później odkupił go już drożej rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Ewentualna prywatyzacja to jednak melodia przyszłości. Obecnie czeka nas wymiana rad nadzorczych, a następnie zarządów. Odmianą jest, że tym razem Donald Tusk nie chce widzieć tam aktywnych polityków, tylko zawodowych menedżerów. Jak będzie finalnie, to się dopiero okaże – poprzednicy również zapowiadali ukrócenie procedury dorabiania sobie w państwowych przedsiębiorstwach, a skończyło się tym, że działacze PiS skolonizowali nawet te spółki, o których istnieniu większość Polaków nawet nie ma pojęcia.
Pytanie jednak, czy oparcie się na zawodowych menedżerach będzie na pewno korzystne. Ich zaletą z pewnością jest przygotowanie merytoryczne do zarządzania oraz niezależność polityczna. Ich wiedza bywa jednak płytka, gdyż często skaczą z jednej branży do drugiej, więc nie są w stanie porządnie nauczyć się specyfiki którejś z nich. Profesjonalni zarządzający zwykle nie są specjalistami w energetyce, bankowości czy transporcie – oni są specjalistami od zarządzania spółkami akcyjnymi. W rezultacie kierują się zupełnie innymi kategoriami niż załogi tych przedsiębiorstw czy nawet politycy. Zawodowy menedżer zrobi wszystko, żeby jego spółka osiągnęła jak najlepszy wynik finansowy – cała jego działalność jest nakierowana na ten jedyny cel. W przypadku spółek SP, które zwykle nie muszą konkurować lub ich pozycja rynkowa jest bezpieczna, kluczową rolę odgrywają jednak inne kwestie, takie jak zapewnienie obywatelom tanich usług czy dóbr. Albo przeprowadzenie inwestycji niezbędnych do spełnienia przez Polskę celów klimatycznych.

Wymiana rad
Rząd ociąga się z wymianą zarządów i rad również dlatego, że chce to wszystko wykonać całkowicie legalnie i bez wzbudzania jakichkolwiek prawnych wątpliwości. Dobrze, że chociaż to. Władza obawia się chociażby zakwestionowania wprowadzonych zmian przez odpowiednie instytucje – w sektorze bankowym (PKO BP, Pekao SA, Alior Bank) mogłaby to być Komisja Nadzoru Finansowego, która wciąż jest kontrolowana przez poprzednią władzę. Dlatego też rząd cierpliwie czeka, aż zbiorą się walne zgromadzenia akcjonariuszy w każdej ze spółek. Na przełomie stycznia i lutego nastąpi wysyp takich zebrań.
Pod koniec stycznia miały miejsce walne zgromadzenia w dwóch spółkach energetycznych – Enea i PGE. W obu firmach wymieniono składy rad nadzorczych na bliskich władzy prawników i ekonomistów (w radzie PGE znalazł się chociażby Andrzej Rzońca, liberalny ekonomista ze stajni Leszka Balcerowicza). Jak na razie w nowych radach faktycznie nie znaleźli się czynni politycy, jednak nie ma też mowy o bezstronnych ekspertach. To specjaliści mający jasno wyklarowane liberalne poglądy i sympatyzujący raczej z Koalicją Obywatelską. Nie tylko politycy są zaangażowani politycznie, chociaż można mieć nadzieję, że niezależni finansowo specjaliści nie będą aż tak dyspozycyjni wobec rządu jak posłowie, obawiający się o pozycję w partii i miejsca na listach.
2 lutego doszło do zmiany rady nadzorczej w największym polskim banku – PKO BP. Wylecieli z niej zaufani ludzie Jarosława Kaczyńskiego – Maciej Łopiński i Wojciech Jasiński. Trzy dni później (5 lutego, w dniu zamykania tego numeru „Przewodnika”) miało się odbyć walne Giełdy Papierów Wartościowych, a w połowie miesiąca w KGHM oraz Grupie Azoty. Następnie nowo wybrane rady nadzorcze będą musiały się zebrać i wybrać nowe zarządy i prezesów.

Kłopoty giganta
Na 6 lutego zaplanowano to, na co wszyscy czekają niczym na finał Ligi Mistrzów – zgromadzenie akcjonariuszy Orlenu, którego prezesem jest bardzo aktywny politycznie i kontrowersyjny Daniel Obajtek. A właściwie był, gdyż 1 lutego nieoczekiwanie Obajtek ogłosił, że oddał się do dyspozycji rady nadzorczej spółki. To właśnie Orlenu dotyczą największe zastrzeżenia i potencjalnie czai się tam wiele aferogennych informacji. Spółka nieustannie angażowała się w działania polityczne, stając się raczej kolejnym ministerstwem, a nie komercyjnym przedsiębiorstwem.
Najbardziej kontrowersyjną kwestią jest oczywiście fuzja z Lotosem, w wyniku której Polska musiała się pozbyć części aktywów gdańskiej spółki paliwowej – jedna trzecia rafinerii trafiła w ręce arabskiego Saudi Aramco, a stacje paliw do węgierskiego MOL. Pojawiające się zarzuty dotyczą zarówno samej decyzji o połączeniu – co wymusiło pozbycie się części ważnych aktywów – jak i ich wyceny przy samej sprzedaży. Niewiele mniej emocji wzbudził zakup grupy wydawniczej Polska Press, w skład której wchodziły przede wszystkim pisma lokalne i regionalne. Zakup ten nie miał nic wspólnego z działalnością operacyjną spółki i był motywowany czysto politycznie. Na tle zysków Orlenu zakup Polska Press nie był zbyt drogi – kosztował 220 mln zł. Jednak od początku było wiadomo, że pod względem biznesowym będzie to strzał kulą w płot. Spółka zanotowała stratę zarówno w 2021, jak i 2022 r.
Na początku lutego przypomni o sobie prezes NIK Marian Banaś, który od długiego czasu starał się o przeprowadzenie kontroli w Orlenie, z czego spółka się wykręcała. Do czasu jednak – 5 lutego NIK miała opublikować raport z kontroli w naszym paliwowym gigancie, który dotyczyć będzie głównie fuzji z Lotosem i związanych z nią transakcji. Pomimo dymisji Daniel Obajtek będzie się więc pojawiał jeszcze przez dłuższy czas na medialnych nagłówkach.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki