Logo Przewdonik Katolicki

Lęki

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Nie lubię się martwić na zapas i zwykle tego nie robię. Oczywiście są zmartwienia i zmartwienia, ale przeważnie zatrzymuję się na tu i teraz. „Dość ma dzień swojej biedy” – powtarzam w chwilach, gdy ktoś przedstawia mi scenariusze strasznej przyszłości.

Nie lubię się martwić na zapas i zwykle tego nie robię. Oczywiście są zmartwienia i zmartwienia, ale przeważnie zatrzymuję się na tu i teraz. „Dość ma dzień swojej biedy” – powtarzam w chwilach, gdy ktoś przedstawia mi scenariusze strasznej przyszłości.
Ostatnio jest ich jakby coraz więcej i coraz trudniej mi się przed nimi bronić. Tym bardziej, że czarnowidztwo wydaje się atakować osoby z mojego otoczenia dotąd na lęki społeczne niepodatne. Na przykład rozmawiam z koleżanką o jej wakacjach, bardzo intensywnych i atrakcyjnych. Mówię jej: „Ale masz super, zazdroszczę ci”. A ona zamiast odpowiedzieć: „No rzeczywiście udało mi się w tym roku”, mówi mi: „Wiesz, postanowiłam ubiec inflację i covida. Bo tobie to nie wiem, czy się uda” – dodała, komentując moje wakacyjne plany wrześniowe. Niby myślę sobie, że będzie co ma być i na niektóre rzeczy nie mam wpływu, ale przyznaję, że moja przewidująca koleżanka zasiała we mnie niepokój. A co jeśli ma rację? Wystarczy przeczytać nagłówki prasowe i posłuchać trochę ludzi wokół (karmionych nagłówkami oczywiście…), żeby wpaść w stany lękowe.
Usłyszałam już wiele. Że wzrosną czynsze, że będzie nam zimno, że przy wyłączonych kaloryferach spędzimy zimę, że powinno się oszczędzać, a nie jeździć na wakacje, że nasze dzieci wprowadzą się z powrotem do nas, bo nie będzie ich stać na wynajem, że nikt nie będzie kupował książek, bo za co, więc moja ciężka praca nad nową książką była kompletnie bezsensowna. W ogóle nikt nie będzie korzystał z kultury, bo po co komu kultura, skoro nie można jej zjeść. W związku z tym i mnie, i mojego męża, i moją córkę, i mojego syna (wszyscy robimy w kulturze, nawet narzeczona syna) czeka głód. I nie daj Boże choroba, bo nawet leków sobie nie kupimy.
A choroba nadchodzi. Covid szaleje i moja trzecia szczepionka już zupełnie nie działa, bo minęło od niej ponad pół roku. Tak, wiem – we wrześniu mogę dostać następną, tyle że we wrześniu mam zagraniczne wakacje, podczas których chciałabym być zdrowa. Wakacje wybrałam bardzo lekkomyślnie, bo za późno, nie uprzedziłam ani kolejnej fali covida, ani inflacji, może więc będę musiała dopłacić do lotu z powodu rosnących cen benzyny i wydam mnóstwo pieniędzy na paliwo do wypożyczonego samochodu? Ojej, lecę samolotem – jak to możliwe, zapomniałam o śladzie węglowym! Jest mi autentycznie wstyd, że pozwalam sobie na to, a nie podobnie jak pewien polski reporter nie jadę na wakacje pożyczonym busem z kilkorgiem znajomych tuż blisko za miedzę.
W ten sposób poczucie winy i lęk przed przyszłością powoli drążą moją duszę. Zaczynam wątpić w potrzebę odpoczynku, a za oknem ciągle widzę wielką czarną Bukę (tak, tę od Muminków). Ostatkiem sił wołam do niej: „A sio!”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki