Oglądam dziecięce rysunki na zadany temat. Choć wydaje się podobny, to jednak bardzo inny. Jedna grupa dzieci na prośbę dorosłych ma narysować laurkę dla polskiego żołnierza z hasłem „Murem za polskim mundurem”, druga grupa jest poproszona o rysunek terapeutyczny. Dzieci z obu grup się nie znają. Laurki rysują dzieci z polskich przedszkoli i szkół.
Wyobrażam sobie to tak: na lekcji pani wychowawczyni przedstawia sytuację na granicy białoruskiej i mówi dzieciom o trudnej służbie polskiego żołnierza, który musi stać nocami na warcie, pilnując polskiej granicy. Dzieci mają w domu telewizory, mają też rodziców i internet. Rysują najlepiej jak potrafią: żołnierz z karabinem, zasieki, słupki graniczne, oczywiście las. Żołnierz mierzy z karabinu, powiewa biało-czerwona flaga, wśród drzew jakieś figurki, niektóre uciekają, inne leżą na ziemi. Pewnie trafione. Żołnierze są uśmiechnięci, na niebie świeci słońce, czerwone serduszka fruwają nad zwojami drutu. Albo tak: kartka przedzielona na pół, po jednej stronie flagi biało-czerwone i żołnierze trzymający nad sobą w geście zwycięstwa broń, po drugiej stronie parę drzew, wśród nich upadające postaci, takie ludziki z kresek. Biją w nich pioruny z czarnych chmur (nad „naszymi” oczywiście świeci słońce).
Oto laurki patriotyczne z podziękowaniami za obronę polskich granic. Nieudolnie narysowane, rączką starszaka. Czego uczy przedszkolanka takiego pięciolatka? Czyżby patriotyzmu? Mnie to nie wzrusza, mnie to przeraża. Czy to nie straszne, że nasze dzieci są uczone nie empatii dla bezdomnego uciekiniera z kraju, gdzie czeka go prześladowanie i życie w ubóstwie, a wsparcia dla uzbrojonego żołnierza, któremu od wygłodzonego i wychłodzonego uchodźcy nic nie grozi? Czy to nie potworne, że nagradza się i pochwala tego rodzaju rysunki, które afirmują przemoc?
No dobrze, przejdźmy do drugiej grupy dzieci. One tam były, w lesie, za drutami i przed drutami, pomiędzy drutami. Na nie właśnie urządzano polowanie: z psami, rosomakami i długą bronią. One bały się zielonego munduru z biało-czerwoną opaską, bo już wiedziały ze swojego doświadczenia, że nie czeka ich nic dobrego ze strony takiego pana. Nie rozumiały, dlaczego się je tak przerzuca z miejsca na miejsce, dlaczego żołnierz krzyczy, dlaczego szarpie. Las na tych rysunkach jest ciemny i groźny. Wokół kryjówki z dzieckiem tropiący żołnierze.
Wstrząsające jest widzieć te różne rysunki obok siebie. Mam nadzieję, że też pouczające. Nadchodzi nowe, przecież wszystko może się zmienić. Nawet ludzie mogą postanowić być dobrzy dla innych. Ale ciągle moja myśl wraca do jednego: te dzieci powinny się razem bawić.