Czy jest coś, co wyróżnia ludzi szczęśliwych spośród pozostałych? Na pewno ogromną rolę odgrywają warunki życiowe i podstawowe poczucie bezpieczeństwa, którego wciąż brakuje tak wielu osobom na świecie. Jeśli jednak przyjrzymy się ludziom o podobnym komforcie życia, możemy się przekonać, że wśród nich są osoby mniej i bardziej zadowolone z życia.
Doświadczenie przepływu i wdzięczność
Badaczka tematyki szczęścia Sonja Lyubomirsky w książce Wybierz szczęście wskazuje, że w pewien sposób ludzie szczęśliwi… postanawiają tacy być, świadomie zauważając rzeczy, które zwiększają ich poczucie zadowolenia z życia. Przejawia się to na przykład w docenianiu codziennych przyjemności i drobnych gestów sympatii. Może to być chociażby miejsce w kolejce sklepowej czy w myjni samochodowej, które się nagle zwolniło i jesteśmy już o krok bliżej. Świadome zauważenie tego i nacieszenie się tym przez kilka sekund jest naszym wyborem i można to ćwiczyć jak dobry nawyk. Badania empiryczne wykazały, że nawyk delektowania się np. ciepłą herbatą czy dobrymi rzeczami, które spotykają nas w życiu, jest związany z intensywnym i częstym szczęściem. W kilku badaniach stwierdzono, że ludzie skłonni do delektowania się są bardziej pewni siebie i zadowoleni, a mniej zmartwieni i pozbawieni nadziei. Gdy zaczynamy ćwiczyć „mięsień” doceniania i wdzięczności, okazuje się to trudne, bo przecież ewolucyjnie zawsze ważniejsze dla naszego przetrwania było zauważanie niebezpieczeństw. Możemy sobie wyobrazić, że zbyt długie delektowanie się posiłkiem bez zwracania uwagi na dzikie zwierzęta dookoła raczej nie opłacało się na dłuższą metę. Jednak w dzisiejszym, stosunkowo bezpiecznym otoczeniu, możemy pozwolić sobie na większy optymizm i skierować naszą uwagę na pozytywne aspekty życia. Nieprzypadkowo jednym z pierwszych elementów modlitwy jest uwielbienie i wdzięczność („w każdym położeniu dziękujcie”, 1 Tes 5, 18).
Ruch i kontakt z naturą
Drugim bardzo podstawowym elementem, który zwiększa poziom zadowolenia, jest ruch fizyczny. Uwalnia on endorfiny, czyli tzw. hormony szczęścia, które poprawiają nasze samopoczucie. Nawet jeśli bardzo nie chce się nam wstać od biurka czy stołu, warto pamiętać, że ruch (nawet dziesięć minut spaceru) i ćwiczenia mogą być najskuteczniejszym i natychmiastowym stymulatorem zadowolenia spośród wielu różnych czynności, które mamy do dyspozycji. Ruch fizyczny najlepiej połączyć z kontaktem z naturą, który uspokaja, wycisza i zapewnia nam również odpoczynek sensoryczny – od hałasów, bodźców i powiadomień bombardujących nas niemal nieustannie. Dobrą radę dla mieszczuchów podsuwa Barbara Fredrickson w książce Positivity: „Bądź zawsze gotowy i wypatruj dobrej pogody. Zlokalizuj kilkanaście miejsc, do których możesz dotrzeć w ciągu kilku minut, które połączą cię z zielenią lub błękitem, drzewami, wodą lub niebem. Wykazano, że wzmacniają one pozytywność. Być może kilka naturalnych plam zieleni jest kilka kroków za twoimi drzwiami. Jeśli tak, to dokładnie je zbadaj. Spraw, by stały się ci bliskie”.
Praca daje szczęście?
W psychologii mówi się od dawna o tzw. doświadczeniu przepływu, które jest mieszanką poczucia szczęścia, pochłonięcia przez zadanie i satysfakcji z jego wykonania. Przepływ tzw. flow, o którym pisał psycholog Mihály Csíkszentmihályi, daje nam to wszystko, gdy jesteśmy zaangażowani w pracę wystarczająco interesującą i nieco powyżej naszych możliwości, bo to daje nam poczucie stymulacji. Flow sprawia, że jesteśmy w pełni zaangażowani w życiu (zamiast czuć się wyobcowanym), cieszymy się tym, co robimy (zamiast uważać to za nudne), mamy poczucie kontroli i wartości tego, co robimy (zamiast bezradności). Wszystkie te czynniki nadają życiu znaczenia, bogactwa i intensywności.
Jak osiągnąć takie poczucie przepływu? Najlepiej pracując zgodnie ze swoimi zainteresowaniami i w miejscu, które wykorzystuje nasze mocne strony. Również osoby, które widzą swoją pracę nie tylko jako zawód, ale jak powołanie, częściej doświadczają tego stanu. Shawn Achor w książce The Happiness Advantage pisze o pewnym ciekawym badaniu. 577 wolontariuszy zostało zachęconych do wybrania jednej ze swoich mocnych stron i wykorzystywania jej w nowy sposób każdego dnia przez tydzień. W efekcie te osoby stały się znacznie szczęśliwsze i mniej przygnębione niż grupy kontrolne, które nie otrzymały takiej zachęty. Co istotniejsze, te korzyści trwały: nawet po zakończeniu eksperymentu poziom szczęścia u osób wykorzystujących swoje mocne strony pozostał podwyższony przez następne sześć miesięcy. Można zatem powiedzieć, z dużym prawdopodobieństwem, że im częściej używamy naszych mocnych stron w codziennym życiu, tym szczęśliwsi się stajemy.
Małe i duże cele
Równie istotne jak praca w zgodzie ze swoimi talentami może być stawianie sobie małych i dużych celów. Według analiz Sonji Lyubomirsky ludzie, którzy dążą do czegoś osobiście znaczącego, chociażby nauczenia się gry na gitarze czy nowego języka, aby zmienić pracę, są znacznie szczęśliwsi niż ci, którzy nie mają marzeń lub aspiracji. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie: znajdź szczęśliwą osobę, a znajdziesz projekt. Praca na rzecz sensownego celu życiowego jest jedną z najważniejszych strategii, aby stać się trwale szczęśliwszym. Oprócz realizacji celów dla szczęścia ważne jest też oczekiwanie na różne przyjemne wydarzenia, a potem ich wspominanie, np. dzięki ustawieniu w swoim otoczeniu zdjęć, które nam o nich przypominają. W jednym z badań, na miesiąc przed wyruszeniem na dwunastodniową wycieczkę z przewodnikiem po kilku europejskich miastach, podróżni zgłaszali, że spodziewają się cieszyć podróżą i co ciekawe, był to wyższy poziom radości niż… ten osiągnięty w trakcie wycieczki. Badacze, którzy przebadali tysiąc holenderskich urlopowiczów, doszli do wniosku, że zdecydowanie najwięcej szczęścia czerpanego z wakacji pochodzi z okresu oczekiwania.
Kluczowe relacje
Martin Seligman, badacz wyuczonej bezradności i optymizmu, pracujący w nurcie psychologii pozytywnej, uważa, że szczęśliwi ludzie różnią się wyraźnie od ludzi nieszczęśliwych w jednym zasadniczym aspekcie: bogatym i satysfakcjonującym życiu społecznym. Bardzo szczęśliwi ludzie spędzają najmniej czasu w samotności i są najwyżej oceniani za swoje umiejętności społeczne przez swoich przyjaciół. Istotne jest też, że rozmowy, które prowadzą, wychodzą poza standardowy small talk, a kierują się ku istotnym tematom, co – jak można się spodziewać – pogłębia więź i wpływa na poczucie szczęścia. Często chcemy sprawić wrażenie, że wszystko u nas w porządku, np. przez gładką rozmowę o niczym podczas spotkań z rodziną czy znajomymi, gdy tymczasem szczera rozmowa o tym, co trudne, prawdziwe i w jakiś sposób nas łączy, może dać prawdziwe połączenie i pogłębić relacje.
Psychoterapeuta Richard Wiseman zauważył w swojej książce 59 sekund, że na nasz poziom szczęścia większy wpływ niż kupowanie produktów ma kupowanie doświadczeń – od wspólnego wyjścia na kawę aż po wakacje czy zrobienie czegoś nowego razem.
Podobnie wzmacniającym doświadczeniem jest angażowanie się w działanie bliskie naszym wartościom. Adam Grant w książce Give and Take wspomina o badaniu ponad 2800 Amerykanów w wieku powyżej 24 lat, które wykazało, że angażowanie się w wolontariat było związane z wzrostem szczęścia, satysfakcji z życia i poczucia własnej wartości. Wpływało to również na spadek tendencji do depresji w długofalowej perspektywie oraz według niektórych badań na dłuższe życie.
Nie porównuj się!
Nawet gdy mamy wiele, możemy skupić się na tym, czego nam brakuje lub co mogłoby być lepiej. Ed Diener i Robert Biswas-Diener, autorzy książki Szczęście, piszą, że to istotna pułapka na drodze do szczęścia. Niektórzy z nas są tzw. maksymalistami, którzy dokonując wyboru – czy jest to przyjęcie oferty pracy, podpisanie kontraktu nagraniowego czy poślubienie ukochanej osoby – będą się zastanawiać, czy mogli dokonać lepszego wyboru. Chociaż często osiągają oni lepsze wyniki – na przykład dostając trochę więcej pieniędzy w ramach negocjacji umowy o pracę niż osoby usatysfakcjonowane z tego, co mają – maksymaliści są mniej zadowoleni ze swoich osiągnięć. W rzeczywistości okazują się ogólnie mniej szczęśliwi i mają niższe wyniki na skalach mierzących optymizm, poczucie własnej wartości i zadowolenie z życia, a wyższe wyniki na skalach depresji i żalu! Jaki z tego wniosek? Warto skupiać się na tym, co możemy zrobić najlepiej, ale wiedzieć też, kiedy zatrzymać się w porównywaniu, co innego możemy zrobić lub co robią inni. Dobroczynne może być skupienie na tym, co możemy kontrolować, choćby miały to być finanse, kilka minut spaceru dziennie lub połączenie z ludźmi, którzy wspierają ten sam cel co ty. Potrzebujemy też od czasu do czasu chwili tylko dla siebie, aby sprawdzać, jak się mają różne sfery naszego życia – fizyczna, duchowa, zawodowa – i czy potrzebujemy w nich kilku drobnych zmian, aby poczuć się lepiej.