Nie przestaje mnie zastanawiać, skąd biorą się tak wielkie emocje w sprawie szczepień na koronawirusa. Jeden z badaczy opinii publicznej opowiadał mi ostatnio, jak nośny jest to temat. To sprawa, wokół której nikt nie pozostaje obojętny. Choć – jak mówił mój rozmówca – generalnie zaufanie do szczepień spada. Wiele osób czuje się oszukanych, bo słyszało, że szczepienia mają zakończyć pandemię koronawirusa, a przecież właśnie dowiadujemy się, że nadciąga kolejna fala, że powstała kolejna mutacja, która być może poradzi sobie z ochroną immunologiczną, którą organizmy wytworzyły w efekcie szczepień. Badania wskazują, że Polacy szczególnie informację o zaleceniu przyjęcia trzeciej dawki uznali za dowód potwierdzający swoje obawy. No bo przecież jeśli szczepionka byłaby dobrze przebadana, to nie trzeba by dawać kolejnych dawek. Skoro o konieczności trzeciej, a może i czwartej dawki przekonaliśmy się po czasie, to znaczy, że – uważają niektórzy – wcale nie była ona dobrze przebadana.
Wiedza dotycząca biologii pozwala te wszystkie sprawy dość prosto wytłumaczyć. Szczepionki mRNA są najnowocześniejszymi szczepionkami, jakie stworzono w historii nauki. Ale i te oparte na innej technologii stworzono w niezwykłym tempie. Było to możliwe dzięki temu, że naukowcy zajmujący się szczepieniami dostali od rządów państw zachodnich miliardy dolarów na badania. Do dziś podano 8 mld dawek różnych szczepionek, trudno więc twierdzić, że mało o niej wiemy. Zawód, że szczepionka nie daje stuprocentowego bezpieczeństwa, wynika z tego, jak szybko wirus mutuje. Szczepionki stworzono tak, by dawały odporność na wariant z Wuhan. Ale wirus dość szybko podlega ewolucji (mieliśmy przecież kolejne, bardziej zakaźne warianty alfa i delta, dziś omikron), a każdy kolejny wariant różni się od tego pierwotnego. Trzecia dawka okazała się skuteczna szczególnie przeciw wariantowi delta, wzmacniając naszą odporność i obniżając ryzyko ciężkiego przebiegu czy śmierci w wyniku zakażenia.
Sprawa jest dla mnie o tyle zastanawiająca, że uderza w dziedzinę, która właśnie w czasie pandemii okazała się dla człowieka niezwykle ważna: w naukę. To dzięki nauce możliwe było stworzenie tak szybko szczepionek. To dzięki nauce wiemy, jak skuteczniej leczyć chorych na covid. Dzięki niej możemy myśleć o tym, jak zabezpieczać się przeciwko kolejnym mutacjom. To nauka jest naszym głównym orężem. Nauka to twór ludzkiego rozumu, który jest darem Boga, więc możemy ją uważać za dobro. Oczywiście można naukę używać w niemoralnym celu, by np. kogoś otruć. Ale to nie znaczy, że nauka jest zła.
Nauka nie daje nam stuprocentowej pewności, ale jest metodą poznawania świata, stawiania hipotez, weryfikowania ich, obalania, stawiania kolejnych. Nauka też się zmienia. Czy zwątpienie w szczepienia jest zwątpieniem właśnie w naukę, czy w ludzki rozum? A może wynika z potrzeby posiadania absolutnej pewności, z potrzeby absolutnego bezpieczeństwa, którego na Ziemi nic nam nie może dać?