Doświadczenie jest nauczycielem” – mawiał Jan Kasjan, mistrz życia modlitwy. Ta prosta maksyma oznacza, że poznanie czerpiemy nie tylko z książek. Mądrość w biblijnym sensie odpowiada na pytanie, jak i co wybierać, aby stawać po stronie życia. Nikt jednak nie zaserwuje nam gotowych recept na każdy problem. Nie zostanie nam oszczędzona niepewność stawania na rozdrożu. Dlaczego? Ponieważ mądrość dotyczy relacji osobowych i moralności. Obie te rzeczywistości są dynamiczne i naznaczone wieloma uwarunkowaniami. Jest w nich miejsce także na niewiedzę i nieświadomość. Mądrość szuka rozwiązań w konkretnej, nieraz skomplikowanej sytuacji. Dlatego istnieje różnica między wiedzą a mądrością. Stosunkowo łatwo zdobyć szlify, na przykład w produkcji pralek automatycznych. Wiele można tu przewidzieć. Niemal wszystko podlega konieczności, powtarzalności i panowaniu umysłu nad materią. Wystarczy opracować, wdrożyć, a potem unowocześniać określoną procedurę i produkty schodzą z taśmy jak na zawołanie. Z człowiekiem jest inaczej. Idzie on drogą wolności. Nie jest przedmiotem, lecz osobą, z którą Bóg prowadzi dialog. Mądrość jest darem Ducha, ale także owocem namysłu nad wydarzeniami, wyciąganiem wniosków z błędów, rozpoznawaniem znaków, które daje nam Bóg.
Wolność rozeznania
To czynność jest rozeznawaniem duchowym, a więc narzędziem, za pomocą którego człowiek wierzący przyjmuje i rozwija w swoim życiu dar mądrości. Ale czy ten, kto rozeznaje, wszystko wydobywa niejako z siebie? Jeśli tak, to w takim razie po co Pismo Święte, nauczanie Kościoła, czyli Magisterium, i wiedza ludzka? Czy w samej idei rozeznawania duchowego nie kryje się niebezpieczeństwo jakiejś formy subiektywizmu, rozwodnienia doktryny albo wkroczenia na grząski teren, gdzie człowiek może wręcz utonąć w niepewności albo, przeciwnie, w pysznej wszystkowiedzy?
Z jednej strony Duch Święty, jak pisze św. Jan, wlewa w serca wierzących niewidzialne „namaszczenie, które poucza ich o wszystkim co prawdziwe i bezbłędne” ( Por. 1 J 2, 27). Są to owoce chrztu i bierzmowania, które odciskają się w tym, co nazywamy sumieniem. Św. Tomasz z Akwinu uczył, że ta władza duszy pozwala nam wydać „praktyczny sąd lub nakaz rozumu, dzięki któremu osądzamy, co tu i teraz należy uczynić jako dobre lub uniknąć jako coś złego”. A więc sumienie działa w oparciu o poznanie, a nie uczucia. W dodatku musi wziąć pod uwagę „tu i teraz”. Samo rozeznanie duchowe dokonuje się w sumieniu, czyli w głębiach serca, angażując w ten proces rozum, choć trzeba przyznać, że związek między nimi wciąż pozostaje dla nas ziemią nieodkrytą.
Otwartość na korektę
Z drugiej strony nigdy nie przestajemy być uczniami. Musimy być otwarci na pouczenie, przyswojenie wiedzy z zewnątrz, korektę, napomnienie, ponieważ żyjemy na ziemi, która jest też miejscem próby wiary, ciągłego poznawania i szukania. Nasz rozum nie potrafi odkryć wszystkiego. Co więcej, z naszych serc po chrzcie świętym nie ulatnia się magicznie wszelka ciemność, niejasność i błąd. Dlatego Duch Święty poucza nas także „na zewnątrz”, przez widzialne świadectwo i słowo spisane. Pismo Święte i Magisterium Kościoła jest darem Boga dla naszego sumienia. Mądrość rozprzestrzenia się w nas powoli jak zakwas w mące.
Jednakże trzeba z mocą podkreślić, że słowo Boże i nauczanie Kościoła nie zastępują ludzkiego sumienia, lecz wspierają je w rozwoju. Stwierdza to wyraźnie Jan Paweł II: „Kościół pragnie jedynie służyć sumieniu, pomagać mu, aby nie poruszał nim każdy powiew nauki na skutek oszustwa ze strony ludzi” (Por. Ef 4, 14) (Veritatis splendor, 64). Słowo Boże nie tylko demaskuje mechanizmy działania zła, które trudno byłoby nam zobaczyć, zwłaszcza że bywamy ślepi na pozory dobra, ale też objawia, jak działa Bóg, jakie są Jego drogi i środki, którymi się posługuje. Sumienie i nauczanie Kościoła nie są tym samym, ale nie można ich od siebie oddzielać. Potrzebujemy światła jednego i drugiego, abyśmy odnaleźli naszą drogę, szli po niej, ale też nie ulegli złudzeniom i fałszywym natchnieniom, ponieważ nasza wiedza i doświadczenie są ograniczone. Sobór Watykański II przypomina, że „chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę (attendere) na świętą i pewną naukę Kościoła” (Dignitatis humanae, 14). Nie oznacza to, że wierni mają nauczyć się na pamięć całego nauczania Kościoła, ale brać je pod uwagę, gdy w konkretnych sytuacjach szukają woli Bożej. Trudno bowiem podjąć rozeznanie, jeśli wierzący nie zna w ogóle słowa Bożego.
Wielowymiarowa kompozycja
Dojrzałość chrześcijańska polega na podejmowaniu osobistej odpowiedzialności za swoje wybory i czyny. W większości wypadków kierujemy się pewną duchową intuicją albo robimy coś bez większego zastanowienia, ponieważ nabyliśmy już określoną cnotę. Czasem pojawiają się dylematy moralne i poważniejsze decyzje, wymuszone przez życie, gdzie sumienie szczególnie wzywa nas do refleksji i wsłuchania się w jego głos. Częścią tego procesu jest też konfrontacja z aktualnym nauczaniem Kościoła. Sobór przestrzega przed tym, by nie zrzucać odpowiedzialności za rozeznanie na prezbiterów, jakby oni byli wyrocznią we wszystkich sprawach. „Od kapłanów niech zaś świeccy oczekują światła i mocy duchowej. Niech jednak nie sądzą, że ich pasterze są zawsze na tyle kompetentni albo że są do tego powołani, żeby dla każdej kwestii, jaka się pojawi, nawet trudnej, mogli mieć na poczekaniu konkretne rozwiązanie. Niech raczej sami podejmują własny dział pracy, mądrością chrześcijańską oświeceni i pilnie bacząc na doktrynę Urzędu Nauczycielskiego (Gaudium et spes, 43). Pozornie wydaje się, że w takim wyręczaniu wiernych prezbiterzy im pomagają, ale to często niedźwiedzia przysługa. Skąd bowiem duszpasterz ma wiedzieć na podstawie ogólnego prawa, i często bez głębszej znajomości wiernego, czy konkretna osoba ma podjąć nową pracę, wyjść za mąż czy udać się na dłużej za granicę? Nikt nie otrzymuje wlanej boskiej wiedzy, która dyktowałaby, co należy zrobić. Głos Boga dociera do nas przez rozum i sumienie przy wsparciu nauczania i towarzyszenia duchowego.
Mądrość twórczego napięcia
Magisterium Kościoła jest więc dla sumienia wierzącego „jak światło latarni morskiej czy też pochodnia wniesiona pośród ludzi, by oświecić tych, którzy stracili kurs czy są w samym środku burzy” (Amoris laetitia, 291). Statek płynący po morzu to obraz życia każdego chrześcijanina, który stoi za sterem. Zadaniem nauczania i pasterzy nie jest dobrowolne przejęcie okrętu i zwolnienie wiernego od kierowania swoim życiem. Słowo Boże i oficjalne Magisterium wyznaczają kierunek, wskazują mielizny i miejsca niebezpieczne, ale nie mogą płynąć zamiast wiernego. Od tego właśnie jest sumienie, czyli także rozeznanie. Co się jednak dzieje, gdy zlekceważy się wewnętrzne działanie Ducha w sumieniu? Kard. Raniero Cantalamessa pisze, że wtedy „bardzo łatwo bierze górę element ludzki, organizacyjny i instytucjonalny; uprzywilejowana zostaje bierność otwierająca drogę do usunięcia na margines laikatu i prowadząca do przesadnej klerykalizacji Kościoła”. Jeśli pominie się sumienie, wtedy jak w każdym systemie totalitarnym dochodzi do autorytaryzmu i rządów za pomocą dekretów i przepisów. Jednostka się nie liczy, lecz ma postępować jak wszyscy. Istnieje jednak przeciwny błąd. Jeśli człowiek wierzący nie będzie konfrontował swoich odkryć z nauczaniem Kościoła (bo może się przecież mylić i wziąć swój kaprys lub opinię za pełnię prawdy), wtedy może popaść w fanatyzm, tworzyć podziały i stwierdzić, że zawsze ma rację. Dlatego twórcze napięcie między wewnętrznym a zewnętrznym działaniem Ducha Świętego musi być zachowane w szukaniu mądrości, jeśli chcemy uniknąć którejkolwiek z obu skrajności i nie ograniczać działania Boga w naszym życiu.
Czym jest duchowe rozeznawanie
Cykl artykułów wprowadzających w Rok Amoris laetitia
Często nie wiemy, co robić, co wybierać, którą drogą pójść, aby rzeczywiście wypełniać w swoim życiu wolę Boga. Jako chrześcijanie wierzymy, że Bóg nie mieszka gdzieś w odległym „niebie”, lecz ciągle pracuje dla naszego dobra w tym świecie. Bóg nadal przez swego Ducha komunikuje się z każdym z nas. Łagodnie, nie łamiąc naszej wolności, podpowiada nam przez wewnętrzne poruszenia, sumienie, wydarzenia i znaki, a także przez innych ludzi, co dla nas jest najlepsze i jak mamy wypełnić nasze powołanie. Bożym darem, dzięki któremu możemy odczytać i zinterpretować tę boską mowę, jest w Kościele rozeznawanie duchowe. Przez najbliższe tygodnie spróbuję przedstawić jego podstawy, a także „jak to się robi”, opierając się na Biblii oraz doświadczeniu św. Ignacego Loyoli.
Dariusz Piórkowski SJ