Logo Przewdonik Katolicki

Będzie bezpieczniej

Piotr Wójcik
fot. GRZEGORZ DEMBINSKI/POLSKA PRESS-GALLO IMAGES

Wprowadzone od 1 czerwca zmiany w przepisach ruchu drogowego nie wyeliminują wszystkich dramatycznych zdarzeń na drogach. Nie zmienia to faktu, że w tym zakresie zrobiliśmy kolejny krok w dobrą stronę.

Ostatniego dnia maja w Mrągowie volkswagen passat wjechał na przejściu dla pieszych w 82-letniego mężczyznę. Ranny trafił do szpitala, gdzie niestety zmarł. Do podobnych sytuacji dochodzi w Polsce co roku kilkaset razy. W ubiegłym roku prawie 200 pieszych straciło życie na pasach. Corocznie nad Wisłą ginie proporcjonalnie cztery razy więcej pieszych niż za Odrą. Od długiego już czasu komentatorzy i aktywiści zajmujący się bezpieczeństwem ruchu drogowego apelowali do rządzących o wprowadzenie przepisów, które poprawiłyby sytuację na przejściach dla pieszych. I wreszcie od 1 czerwca tego roku zmiany te wchodzą w życie. Zapewne nie od razu bezpieczeństwo na polskich drogach wzrośnie, gdyż wiele szkodliwych nawyków mamy zakorzenionych od lat, jeśli nie dekad. Doświadczenia innych krajów wskazują jednak, że nawet niewielkie korekty w przepisach potrafią w krótkim czasie przynieść zaskakująco dużą poprawę.

Na Litwie zadziałało
Kluczowa zmiana dotyczy zachowania kierowców w bezpośredniej okolicy przejścia dla pieszych. Według starych zasad, pieszy miał pierwszeństwo dopiero wtedy, gdy znajdował się na pasach. Od czerwca kierowca będzie zobowiązany przepuścić także pieszego dopiero wchodzącego na przejście. Zbliżając się do przejścia dla pieszych, kierowca będzie zobowiązany ograniczyć prędkość i zachować szczególną ostrożność, a gdy zauważy, że któryś z pieszych zamierza przejść na drugą stronę ulicy, będzie zobowiązany się zatrzymać.
Ten obowiązek powinien zmienić zachowanie kierowców w bezpośredniej bliskości pasów. Do niedawna kierowca mógł przejechać przed nosem pieszego czekającego przed przejściem i właściwie według prawa nie miał niczego na sumieniu. Obecnie taka sytuacja będzie już oznaczać złamanie przepisów, co powinno skłaniać kierowców do ściągnięcia nogi z gazu, gdy tylko zobaczą przed sobą pasy lub oznakowanie przejścia dla pieszych. W 2018 r. Instytut Transportu Drogowego przeprowadził badanie zachowania kierowców zbliżających się do przejść dla pieszych w kilku największych polskich miastach. Wynik? W terenie zabudowanym aż 85 proc. kierowców przekraczała dopuszczalną prędkość przed pasami. Poza terenem zabudowanym nawet 9 na 10.
Istnieje więc uzasadnione przypuszczenie, że po wprowadzeniu obowiązku przepuszczania pieszych kierowcy będą zwalniać. Trzeba pamiętać, że podobne przepisy obowiązują w większości państw Europy Zachodniej, w których też bezpieczeństwo pieszych, jak i bezpieczeństwo na drogach w ogóle są znacznie wyższe. Na początku 2019 r. podobna regulacja zaczęła obowiązywać na Litwie, gdzie również poziom bezpieczeństwa drogowego pozostawiał wiele do życzenia. W efekcie w pierwszym roku jego obowiązywania liczba zabitych na pasach spadła o 40 proc. Jeśli w Polsce rozwiązanie to przyniosłoby podobne rezultaty, uratowalibyśmy w ten sposób kilkadziesiąt istnień rocznie. Warto na koniec jeszcze zaznaczyć, że nie dotyczy to tramwajów – one nadal będą miały pierwszeństwo przed pieszymi. A to dlatego, że nagłe zatrzymanie tramwaju jest zdecydowanie trudniejsze niż jadącego zgodnie z przepisami samochodu.

Odłóż telefon
Czy dzięki tym przepisom piesi nagle zaczną wchodzić na przejścia bez zachowania żadnej, nawet minimalnej uwagi? Zdecydowanie nie, chociażby z tego względu, że wchodząca w życie nowelizacja nakłada nowe obowiązki także właśnie na pieszych. Oczywiście zostanie utrzymany obowiązek pieszego do zachowania szczególnej ostrożności podczas wchodzenia na pasy, ale także zabronione zostanie korzystanie z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia na jezdnię lub torowisko. Czy to oznacza, że podczas przechodzenia przez pasy nie będzie można rozmawiać przez telefon lub nawet słuchać muzyki czy radia na słuchawkach? Nie do końca.
W przepisie jest wyraźnie wskazane, że niedozwolone jest używanie tychże urządzeń „w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni lub torowisku lub przejściu dla pieszych”. Używanie słuchawek bez wątpienia nie ogranicza możliwości obserwacji jezdni. Rozmowa przez telefon właściwie też nie, o ile człowiek nie jest tą rozmową tak zaaferowany, że nie dostrzega, co się wokół niego dzieje. Oczywiście wiele będzie zależeć od konkretnej sytuacji, a także sposobu interpretacji nowych przepisów przez sądy. Jednak rozmowa przez telefon z zachowaniem pełnej uwagi wzrokowej z otoczeniem nie powinna być traktowana jako wykroczenie. W razie zatrzymania przez policjanta zawsze można się powołać na dokładną treść przepisu.

Koniec jazdy na zderzaku
Kolejna zmiana, równie istotna, dotyczy już relacji kierowca–kierowca. Plagą polskich dróg, szczególnie tych szybkiego ruchu, jest tak zwana jazda na zderzaku. Pędzący na złamanie karku kierowcy wymuszają w ten sposób zjechanie na prawy pas, co może prowadzić do tragedii, gdy zastraszony w ten sposób innych uczestnik ruchu sam wjedzie komuś przed maskę. Obecnie kierowcy muszą utrzymywać już przepisową odległość od innych użytkowników jezdni. Odległość ta jest połową stosowanej prędkości wyrażoną w metrach. Mówiąc bardziej obrazowo, jadąc 100  km/h, należy utrzymywać co najmniej 50 m odległości od zderzaka pojazdu jadącego przed nami.
Oczywiście to nie oznacza, że ten przepis będzie stosowany po aptekarsku, co do metra. Policja wskazuje na zasadę czterech sekund – to znaczy powinniśmy znaleźć się w tym samym miejscu drogi po czterech sekundach od jadącego przed nami samochodu. W gruncie rzeczy to bardzo proste i intuicyjne, wystarczy tylko zakorzenić w sobie nawyk utrzymywania odpowiedniej odległości i będzie to nam przychodzić automatycznie, jak zmiana biegów lub spoglądanie w lusterka.
Pojawiły też głosy, że te przepisy będą nieegzekwowalne. To jednak nie jest prawda. Oczywiście policja nie będzie w stanie wykryć wszystkich tego typu przypadków, podobnie zresztą jak wszystkich przekroczeń prędkości. Obecnie jednak dysponuje ona możliwościami technicznymi, które ułatwią jej wychwytywanie takich wykroczeń. Najnowsze mierniki prędkości potrafią także wskazywać odległości między pojazdami. Na wyposażeniu drogówki coraz częściej pojawiają się też drony, które również potrafią wykryć tego typu przypadki. Poza tym policja będzie mogła korzystać z urządzeń rejestrujących na wyposażeniu zwykłych użytkowników jezdni, którzy przekażą jej swoje nagrania. Coraz częściej kierowcy dysponują takimi urządzeniami, a następnie przekazują drogówce zarejestrowane wykroczenia. I bardzo dobrze robią, warto zaznaczyć.

Noce i dnie
Do tej pory w Polsce obowiązywały różne ograniczenia prędkości w obszarze zabudowanym w ciągu dnia i w nocy. Z niewiadomych do końca przyczyn w nocy można było jechać po mieście 
60 km/h, czyli o 10 km/h szybciej niż za dnia. Od czerwca dopuszczalna prędkość zostanie ujednolicona i nocą będzie można jechać maksymalnie 50 km/h. To również ważna zmiana, chociażby z tego względu, że pieszy uderzony pojazdem jadącym 50 km/h ma 50 proc. szans na przeżycie, tymczasem prędkość o 10 km/h wyższa obniża jego szanse do ledwie 10 proc.
Wprowadzone od 1 czerwca zmiany bez wątpienia przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach. Oczywiście nie wyeliminują wszystkich dramatycznych zdarzeń. Tym bardziej że wciąż jest wiele do zrobienia. Mowa chociażby o zagęszczeniu siatki fotoradarów, która w Polsce kilkukrotnie odstaje od dużych państw Europy Zachodniej. A badania dowodzą, że radary bardzo wyraźnie ograniczają liczbę zdarzeń na drodze. Nie zmienia to faktu, że w zakresie przepisów ruchu drogowego zrobiliśmy kolejny krok w dobrą stronę.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki