Gdyby wierzyć manifestowi „Gazety Wyborczej” z poprzedniego weekendu, opozycja powinna stanąć do walki partyzanckiej. Wezwanie do totalnej odmowy posłuszeństwa władzy, bez scenariusza jej odsunięcia legalną drogą, powinno przecież prowadzić do takich wniosków. Mam świadomość, że takie deklaracje to wciąż tylko słowa, wpisujące się w klimat coraz bardziej powszechnego szaleństwa. Ale mnie to nie pociesza. Zwłaszcza gdy to się nakłada na pandemię.
Przy czym najbardziej mnie przerażają nawet nie takie przemowy na najgórniejszym „c”, a covidowa, społeczno-polityczna szarość dnia powszedniego. Oto rząd ogłasza, że otwiera na powrót galerie handlowe, ale wciąż trzyma zamknięte knajpy, hotele, kina czy siłownie. Sam widzę, że to miotanie się.
Bo jak się trochę popuści, zakażeń może być więcej, a jak się nie popuści, dławi się gospodarkę i niszczy życie ludzi. Zwracam tylko uwagę, że miotamy się z całą Europą, a tak naprawdę światem. Czy inne narody wiedzą, co robić? Naprawdę oni są konsekwentni i precyzyjni w zarządzaniu i odwoływaniu półlockdownów czy ćwierćlockdownów? Już doszli do niezbitych ustaleń, co powinno być zamknięte, a co może być otwarte?
Dobry przykład to szkoły. Podobno nie powinno się ich w ogóle otwierać pierwszego września, bo to główna przestrzeń zakażenia. Słyszę to wciąż od polityków opozycji, a opozycyjne media głosiły to od pierwszej chwili, powołując się na przestraszonych nauczycieli. Czy jednak wiecie, że Francja zarządziła nawet godzinę policyjną, przoduje w tzw. restrykcjach, a jednak próbuje ciągnąć naukę w klasach, nie zdalną? To samo Wielka Brytania. Wiecie więcej od nich? Znacie ich racje?
Oczywiście możemy wciąż przypominać, że rząd zamykał lasy, a teraz kiedy choruje wieleset razy więcej ludzi, udostępnia handel. Przestrzeń między pierwszą a drugą falą to lata świetlne. Możliwe, że kilka krajów poradziło sobie naprawdę lepiej z pandemią: Korea Południowa czy Japonia. Ale to niech opozycja przedstawi nam w szczegółach strategie tych krajów i nam ją zaleci.
Opozycja dopiero co ganiła rząd, że nie jest dostatecznie restrykcyjny. Co może być straszniejszego niż narażenie ludzi na śmiertelne zagrożenie. A dziś, kiedy skarżą się hotelarze, słyszę nagle z ust tych samych polityków, że niszczy się przedsiębiorców. Czego więc tak naprawdę chcecie?
Ja sam mam odruch miotania się. Nie chcę restrykcji, wyrywam się z domu, współczuję właścicielom knajp i wszystkim innym, co tracą, a wędrując po supermarkecie obok mojego domu, pytałem siebie, dlaczego fryzjer – tak, a punkt dorabiania kluczy – nie. Problem w tym, że cokolwiek by nie postanowiono, będzie źle. Lekarze zamknęliby nas chętnie w domach na długie miesiące, a właściciele knajp chcą prowadzić swój interes. Jakkolwiek by to wyważono, posypią się pretensje.
Owszem, opozycja miota się wraz z rządem. Wraz z nim nie ma pojęcia, jak działa wirus, jak go ograniczyć i kiedy doczekamy się szczepionki. Czasem ma rację: kilka decyzji podjęto pochopnie i w ostatniej chwili, a tzw. szpitale polowe sprawiają na razie wrażenie potiomkinowskich wiosek.
Apeluję tylko o jedno. Nawet jeśli nie cierpicie rządzących słusznie, bądźcie trochę bardziej oględni. A jeśli już sami zmieniacie zdanie, nie róbcie tego tak cynicznie. Wytłumaczcie się z tego także. Rządzący, jakby nie byli kiedyś aroganccy, są dziś pochyłym drzewem.
Na razie sprzecznymi i pochopnymi pretensjami zwiększacie chaos. Ta władza podejmuje pod waszym wpływem jeszcze bardziej nerwowe decyzje. Może odejmiecie jej dodatkowe parę punktów. Więcej jednak zaszkodzicie Polakom.