Logo Przewdonik Katolicki

List do oblężonego miasta

Michał Szułdrzyński
fot. www.episkopatflickr.pl

O Unii Europejskiej biskupi mówią z nadzieją. Do takiego myślenia trzeba mieć odwagę, by nie bronić starego świata, ale budować nowy. To  ważne szczególnie w Polsce, gdzie niektórzy starają się wykorzystać Kościół do tego, by cofnąć czas.

Politycy tak nas przyzwyczaili do mówienia o Unii Europejskiej w kategorii kryzysów, sporów, konfliktów czy niezdrowego współzawodnictwa, że powoli wielu z nas zaczyna tak o niej myśleć. Dlatego orędzie przewodniczących episkopatów państw UE pt. Odzyskać nadzieję i solidarność może być jakby głosem z innej rzeczywistości, w której używa się innego języka, innych pojęć, widzi się w Unii wartości, solidarność i drogę do braterstwa. To jak pierwszy powiew wiosny, który wpada przez okno po miesiącach jesieni, a potem zimy. Jak list z innego świata, który czytamy w oblężonym mieście. 

Wolny wybór współzależności
Już w pierwszym zdaniu orędzie zachęca do europejskiej solidarności. A niejako mottem całego dokumentu są słowa Franciszka z tegorocznego wielkanocnego orędzia Urbi et orbi, w którym mówił o Europie: „po drugiej wojnie światowej ten kontynent mógł się ponownie odrodzić dzięki konkretnemu duchowi solidarności, który umożliwił mu przezwyciężenie rywalizacji z przeszłości. Tym pilniejsze jest, zwłaszcza w dzisiejszych okolicznościach, aby nie ożywiać tej rywalizacji, ale aby wszyscy uznali się za część jednej rodziny i wzajemnie się wspierali. Dziś Unia Europejska stoi przed epokowym wyzwaniem, od którego zależeć będzie nie tylko jej przyszłość, ale także przyszłość całego świata”.
To zresztą myśl, która pojawia się też w encyklice Fratelli tutti: „ciasne nacjonalizmy to coś, co Europę dzieli, chrześcijanie zaś powinni szukać tego, co łączy”. Gdy patrzymy na Europę, jak na kontynent, gdzie rywalizują ze sobą różne narody, widzimy jedynie konflikty interesów. Biskupi przypominają jednak słowa Roberta Schumana, jednego z ojców Zjednoczonej Europy: „narody, nie będąc wcale samowystarczalne, powinny się wzajemnie wspierać, a solidarność oznacza przekonanie, iż rzeczywisty interes każdego człowieka polega na uznaniu i przyjęciu w praktyce współzależności wszystkich ludzi”. Ich zdaniem wartości stojące u podstaw istnienia Unii Europejskiej są zbieżne i odnoszą się do „solidarności, wolności, nienaruszalności godności ludzkiej, demokracji, praworządności, równości, ochrony i propagowania praw człowieka”. 

Rdzeń godności
Wbrew często stosowanej przez polskich polityków narracji przewodniczący episkopatów państw członkowskich UE nie szukają tego, co dzieli Kościół i Unię, nie szukają tego, co dzieli poszczególne państwa, ale właśnie tego, co łączy. Starają się wyprowadzać wartości z tego podstawowego rdzenia, jakim jest nienaruszalność ludzkiej godności. To dzięki niej ma sens wiara w wolność, demokrację, praworządność, równość i prawa człowieka. Jak uczy katolicka nauka społeczna, to właśnie wolność, demokracja czy praworządność są przestrzenią, gdzie jednostka może się rozwijać, dojrzewać i funkcjonować.
Wolność realizuje się lepiej w demokracji niż w państwie autorytarnym, praworządność oznacza rządy prawa, strzegące praw jednostki bez względu na to, jaka partia aktualnie jest u sterów władzy, a jaka w opozycji. Demokracja to więc nie tylko rządy większości, które mogą zmienić się w rządy silniejszego, które z wolnością nie będą miały wiele wspólnego, ale rządy prawa, gwarantującego każdej osobie, wynikające z jej godności, wolność, równość czy ochronę przed wykluczeniem, co szczególnie podkreślają europejscy biskupi. 

Wokół wartości podstawowych
Przesłaniem szefów europejskich episkopatów jest zachęcenie Unii i państw członkowskich do odwagi i nadziei w obliczu mroków koronawirusowego kryzysu, który dziś ogarnął nasz kontynent. Hierarchowie zdają się mówić, że chrześcijanin to nie ktoś, kto popadałby w rozpacz czy pesymizm, przeciwnie, powołany jest do niesienia orędzia nadziei. I znów, nadzieja ma płynąć nie w poszukiwaniu wrogów, piętnowaniu szkodliwych ideologii, wykorzenianiu śladów jakichś neomarksizmów, nowej lewicy itp., ale z tego, by zjednoczyć się wokół wartości podstawowych.
Biskupi opisują, jak pierwszą reakcja na kryzys było zamknięcie granic i odmowa przez niektóre państwa dostępu do pomocy, ale że na szczęście później przywódcy UE zrozumieli, że płyną na jednej łodzi i wspólnie będą mieli większe szanse na to, by poradzić sobie z kryzysem. Gdy więc niektórzy politycy w Polsce starają się Unię krytykować, czy wręcz zohydzić, szefowie episkopatów wypowiadają się z afirmacją o Wspólnocie i o wnioskach, jakie wyciągnęła ona z pandemii. 

Uważność w rozumieniu pojęć
Oczywiście istnieje pewien obiektywny problem związany ze znaczeniem pojęć. Część zachodnich elit uważa na przykład równość za wytrych do wprowadzania rewolucji obyczajowej. I tak, jak aborcję nazywa się prawem kobiety, będącej częścią praw reprodukcyjnych, tak często równość jest stosowana jako wytrych do zmiany znaczenia pojęć. Pojawia się więc tu pojęcie równości małżeńskiej, czyli jakoby przyrodzonego prawa do życia w małżeństwie, ale nie tylko mężczyzny i kobiety, ale również w innych konfiguracjach – zarówno osób homoseksualnych, jak i transpłciowych. W takich sytuacjach warto mieć świadomość, że niekiedy pojęcia, którymi posługuje się katolicka nauka społeczna i część zachodnich środowisk lewicowych, mają zupełnie inne znaczenie.  

Dobrobyt to nie wszystko
Co ciekawe, europejscy hierarchowie wypowiadają się też na temat, który jest przedmiotem gorącej debaty politycznej w Polsce, czyli o nowym budżecie wieloletnim i funduszu odbudowy, widząc w nich narzędzie walki z następstwami kryzysu. Nadużyciem byłoby twierdzić, że orędzie w tym punkcie polemizuje z planami partii rządzącej, by nowe plany finansowe zawetować. Ale wydaje się, że przywódcy naszego kraju powinni to orędzie przeczytać i jeszcze raz się zastanowić nad nim.
Biskupi jednak podkreślają, że dobrobyt to nie wszystko. Że kluczowa jest sprawa wartości, a szczególnie troski o słabszych. W tym kontekście apelują o – znów może to kontrastować z narracją wielu polityków w naszym kraju – wspólną politykę migracyjną. Nie, nie apelują o to, by przyjmować migrantów ekonomicznych, ale podkreślają o obowiązku chrześcijańskiej troski wobec tych, którzy przybywają „z rejonów ogarniętych wojną lub z miejsc, gdzie są dyskryminowani i nie mogą prowadzić godnego życia”. 
Orędzie też przypomina o wartości, jaką jest wolność wyznania i prawo do sprawowania kultu – to w świetle umożliwienia chrześcijanom udziału w nabożeństwach w czasie zamykania świątyń z powodu pandemii.

Czas na radykalne zmiany
Na końcu orędzia zaś przypominają, że Kościół jest gotów współpracować z każdym, kto chce wspierać prawdziwe wartości. „Pragniemy zapewnić wszystkich, którzy kierują instytucjami europejskimi i państwami członkowskimi i pracują w nich, że Kościół jest po Waszej stronie w naszych wspólnych wysiłkach na rzecz budowy lepszej przyszłości dla naszego kontynentu i świata. Będziemy wspierać wszystkie inicjatywy, które propagują autentyczne wartości Europy” – piszą. 
Ale nim jeszcze zakończą list, piszą o czymś, co nam wszystkim powinno dać do myślenia. To coś, co wydaje się chyba najbardziej zaskakującą częścią tego orędzia. „Nie powinnyśmy kierować wszystkich naszych wysiłków na powrót do starej normalności, ale wykorzystać ten kryzys na spowodowanie radykalnej zmiany na lepsze. Zmusza nas on do przemyślenia i przebudowy obecnego modelu globalizacji, gwarantując poszanowanie środowiska, otwartość na życie i dbanie o rodzinę, równość społeczną, godność pracowników i prawa przyszłych pokoleń”. Rzeczywiście, wiele osób, również przykładnych chrześcijan, zdaje się marzyć o powrocie do tego, jak było. Do znanego i bezpiecznego świata. Przewodniczący episkopatów państw europejskich zdają się nawoływać do ewangelicznego radykalizmu: nie, nie wracajcie do „starej normalności”, zbudujcie nowy, lepszy świat. Cytują dalej Laudato si’ i Fratelli tutti, by przywołać myśl papieża Franciszka, który pokazuje, że wiele ze złych zjawisk jest powiązanych – gdy traktujemy świat nie jako dar, ale jako narzędzie do swoich celów, nie dbamy ani o przyrodę, ani o innych ludzi. Jak pisał w ostatniej encyklice, taka postawa podważa godność człowieka i pozwala go traktować jako zbędnego, gdy jest zbyt mały (aborcja), lub gdy jest zbyt stary (eutanazja). Biskupi zachęcają więc nie tylko do tego, by nie tracić nadziei, ale by spowodować radykalną zmianę na lepsze. 

Do tego rzeczywiście trzeba nadziei. I sporej odwagi. By nie myśleć o tym, by bronić starego świata, ale budować nowy. To ważne szczególnie w Polsce, gdzie niektórzy starają się wykorzystać Kościół do tego, by cofnąć czas, by zbudować z niego kapsułę, za pomocą której przeniosą się do jakiejś wspaniałej przeszłości, w której wszystko było swojskie i lepsze. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki