Logo Przewdonik Katolicki

W nocy naszej samotności

ks. Maciej K. Kubiak
fot. Stephen Swintek/Getty Images

Tegoroczny Adwent będzie czasem zadawania wielu trudnych pytań. Jednym z nich będzie na pewno pytanie o nadzieję. Gdzie jej szukać? Jak się jej uczyć? Modlitwa to jedno z miejsc, w którym możemy ćwiczyć się w nadziei.

Nadzieja jest cnotą, której się nie widzi: pracuje niejako od środka” – uważa papież Franciszek. W homilii, którą wygłosił w Domu św. Marty w październiku 2019 r. powiedział też, że „powinna ona być powietrzem, którym oddycha chrześcijanin. W przeciwnym wypadku nie pójdzie naprzód, bo nie będzie wiedział, dokąd iść (…). Jeżeli masz nadzieję, nie zawiedziesz się nigdy”. A jednak – jak pokazują doświadczenia ostatnich lat, a może jeszcze bardziej doświadczenia ostatnich miesięcy i tygodni – wielu z nas nie tylko nie widzi nadziei, ale też zaczyna wątpić w jej odśrodkowe działanie. Brakuje nam powietrza i zaczynamy się dusić. Nie wiemy, dokąd iść. Zawiódł nas Kościół, zawiedli ludzie w Kościele, a może nawet czujemy się opuszczeni przez samego Boga?

Szukajmy razem
Adwent, który rozpoczynamy, był zawsze w chrześcijańskiej tradycji czasem pełnym nadziei. Przyjdź, Panie Jezu – to pełne nadziei adwentowe wołanie, zaczerpnięte z Apokalipsy św. Jana, powtarzali i powtarzają wszyscy chrześcijanie. Czekamy na Jego przyjście, czekamy cierpliwie, czekamy z nadzieją. Jeśli nie ma nadziei, nie ma Adwentu, i Pan nie przychodzi…
Spróbujmy więc razem poszukać nadziei, byśmy mieli czym oddychać i wiedzieli, dokąd iść. Nie mamy innego wyjścia. Nadzieja albo śmierć… W cytowanej homilii Franciszek powiedział też, że „nie jest łatwo żyć nadzieją”. Ale żyć trzeba! I dlatego spróbujmy jej szukać razem – teraz albo nigdy – by to był prawdziwy Adwent – Adwent nadziei.
Nadzieje większe i małe
30 listopada 2007 r. – pewnie nie przez przypadek na kilka dni przed I niedzielą Adwentu – papież Benedykt XVI opublikował encyklikę Spe salvi w całości poświęconą chrześcijańskiej nadziei. Mój ulubiony fragment tej encykliki to ten, w którym Benedykt XVI pisze, że „potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające”. I dlatego papież wskazuje tę jedną wielką nadzieję, którą „może być jedynie Bóg”. To On może nam „zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć”. To On „jest fundamentem nadziei – nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca (…). Tylko Jego miłość daje nam możliwość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym. Równocześnie Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem”.
Po tych słowach o Bogu – wielkiej nadziei – którego miłość jest gwarancją prawdziwego życia, Benedykt XVI przechodzi do wskazania konkretnych miejsc praktycznego uczenia się i ćwiczenia w nadziei. Myślę, że jego propozycje mogą stać się bardzo pomocne i ważne dla nas wszystkich dzisiaj. To jest chyba to, czego nam dzisiaj tak bardzo potrzeba. Pierwszym z miejsc uczenia się i ćwiczenia w nadziei jest modlitwa. To właśnie modlitwę Benedykt XVI nazywa szkołą nadziei. Pójdźmy więc do tej szkoły i oddajmy głos naszemu nauczycielowi. 

Wyzwolenie z samotności
Benedykt XVI, korzystając z pomocy Katechizmu Kościoła katolickiego, dotyka jednego z najtrudniejszych i najbardziej bolesnych doświadczeń, które są dzisiaj udziałem wielu z nas: „Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc – tam, gdzie chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają ludzkie możliwości trwania w nadziei – On może mi pomóc (KKK 2657)”. Papież zwraca się do tych, którzy stracili nadzieję i czują się skazani na całkowitą samotność: „modlący się nigdy nie jest całkowicie samotny” i przypomina niezwykłą postać niezapomnianego kardynała Nguyen Van Thuan, który spędził w więzieniu 13 lat, z czego 9 lat w izolacji. Zmarły w 2002 r. wietnamski kardynał jest autorem książki pt. Modlitwy nadziei. Benedykt XVI podkreśla, że „tam, w sytuacji wydawałoby się totalnej desperacji, słuchanie Boga, możliwość mówienia do Niego, dawały mu rosnącą siłę nadziei, która po uwolnieniu pozwoliła mu stać się dla ludzi całego świata świadkiem nadziei – tej wielkiej nadziei, która nie gaśnie nawet podczas nocy samotności”. Potrzebujemy takich świadków nadziei i dzisiaj –  w naszej nocy samotności. 

Poszerzone serce
Pisząc o modlitwie, jako szkole nadziei Benedykt XVI przypomina piękny obraz, którego w jednej ze swoich homilii użył św. Augustyn, by opisać proces rozszerzania i przygotowania ludzkiego serca, by Bóg mógł je napełnić samym sobą. „«Załóż, że Bóg chce cię napełnić miodem (który jest symbolem łagodności Boga i Jego dobroci). Jeśli jednak ty jesteś pełen octu, gdzie zmieścisz miód?». Naczynie, to znaczy serce, musi być najpierw rozszerzone, a potem oczyszczone z octu i jego zapachu. To wymaga pracy, jest opłacone cierpieniami, ale jedynie w ten sposób przysposabiamy się do tego, do czego jesteśmy przeznaczeni”. Może to wszystko, co przeżywamy ostatnio – to, co nas rani, boli i dotyka, co napełnia nas smutkiem i osłabia naszą nadzieję, jest początkiem takiego procesu oczyszczenia naszego serca, by mogło przygotować się na przyjęcie większego daru? Nie wiemy tego. Ale może właśnie ta intuicja papieża Benedykta XVI, który w ten sposób pokazuje modlitwę jako szkołę nadziei, będzie miała dla nas dzisiaj fundamentalne znaczenie?
Zwróćmy jeszcze uwagę na kilka następnych zdań, które w obliczu naszego kryzysu nadziei mogą mieć kluczowe znaczenie, bo od Boga i od modlitwy do Boga prowadzą nas ku drugiemu człowiekowi, ku naszemu bliźniemu: „Modlić się to nie znaczy wychodzić poza historię i chować się w prywatnym kącie własnego szczęścia – podpowiada Benedykt XVI. – Prawidłowa modlitwa jest procesem oczyszczenia wewnętrznego, który czyni nas otwartymi na Boga i przez to właśnie otwartymi na ludzi. W modlitwie człowiek powinien uczyć się, o co prawdziwie powinien prosić Boga – co jest godne Boga. Musi uczyć się, że nie może modlić się przeciw drugiemu. Musi uczyć się, że nie może prosić o rzeczy powierzchowne i wygody, których pragnie w danym momencie – ulegając małej, fałszywej nadziei, która odwodzi go od Boga. Musi oczyszczać swoje pragnienia i nadzieje”. 

Moc w słabości
Ksiądz profesor Wacław Hryniewicz, który zmarł w maju bieżącego roku, znany był przede wszystkim jako nauczyciel chrześcijańskiej nadziei. W jednym z wywiadów, mówiąc o swojej osobistej modlitwie, o tym, jak się modli, powiedział, że ważne są dla niego słowa św. Pawła z Listu do Rzymian o Duchu, który „przychodzi z pomocą naszej słabości” (Rz 8, 26). „W mojej modlitwie, w mojej osobistej nadziei – mówił ks. prof. Hryniewicz – często powracam do pięknej krótkiej formuły, którą znalazłem u św. Ireneusza: «Duchowi Świętemu powierzył Pan człowieka, swoje własne dobro». Jezus mówił o «innym Pocieszycielu», który przyjdzie po Nim, który będzie umacniał, bronił i wspierał. Duch jest tym, który staje tuż obok człowieka; jest orędownikiem i obrońcą”. Może właśnie dlatego ks. Hryniewicz tak lubił nazywać Ducha Świętego „Boskim Pedagogiem, wychowującym ludzi do nadziei”.
Gdy nie umiemy się modlić, gdy nie wiemy, jak prosić w modlitwie o nadzieję, która „zawieść nie może”, przypominajmy sobie, że Pan Bóg „całe nasze dobro powierzył Duchowi Świętemu”. To On przychodzi z pomocą naszej słabości. On się w nas modli i On uczy nas modlitwy. To On dokonuje w nas oczyszczenia, dzięki któremu otwieramy się na Boga i stajemy się zdolni do służby ludziom. To On sprawia, że nasza modlitwa staje się szkołą nadziei. To dzięki Duchowi Świętemu „otwieramy się na wielką nadzieję i stajemy się sługami nadziei wobec innych: nadzieja w sensie chrześcijańskim jest też zawsze nadzieją dla innych” (Spe salvi). 

On podpowie
Napisałem na początku, że Adwent był zawsze w chrześcijańskiej tradycji czasem pełnym nadziei i przypomniałem słowa Franciszka, który mówił, że „nadzieja powinna być powietrzem, którym oddycha chrześcijanin”. Spróbujmy więc – każdy z nas po swojemu, tak, jak czujemy i rozumiemy, pomimo wątpliwości i niepokojów, które nosimy w sobie – rozszerzyć i oczyścić serce, by zrobić w nim miejsce dla Boga i dla innych ludzi. Jeśli dzisiaj jeszcze nie wiemy, jak to zrobić, pytajmy Ducha Świętego. On podpowie jak! 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki