Logo Przewdonik Katolicki

Sprzątanie na pożegnanie

Katarzyna Frużyńska, psycholog
Według Marie Kondo gruntowne sprzątanie to niezbędny warunek do rozpoczęcia nowego etapu życia fot. Randy Holmes/Getty Images

Okres przed świętami to dobry moment na porządki w domu, w którym teraz spędzamy więcej czasu niż zwykle. Porządki w głowie są dobrym pomysłem na każdą porę roku. A co wspólnego ma sprzątanie z przyglądaniem się różnym etapom w życiu?

Marie Kondo, z pochodzenia Japonka, spopularyzowała metodę sprzątania domu, w której główną zasadą jest pozbywanie się rzeczy nieprzynoszących nam już radości. W trakcie takich porządków kolejno zajmujemy się kategoriami: ubrań, książek, dokumentów, różności (obejmujących np. elementy kuchni czy kosmetyki) i pamiątek. Przeglądamy rzeczy, których używamy lub nie, i sprawdzamy, czy sprawiają nam jeszcze radość. Jeśli tak, warto je zachować, jeśli już nie budzą pozytywnych emocji, możemy je śmiało wyrzucić, dziękując za rolę, jaką odegrały w naszym życiu.

Podziękować i pożegnać
Dziękować rzeczom, czy to nie dziwne? Według Marie Kondo każda rzecz czegoś nas nauczyła, np. sukienka kupiona dawno temu, którą włożyłyśmy może raz w życiu, mówi nam, jaki gust miałyśmy kiedyś i w co już na pewno się nie ubierzemy. Z kolei zapomniana skórzana kurtka na dnie szafy może przypomnieć nam o marzeniu, by wreszcie kupić motor i odświeżyć dawną pasję. To, co przeglądamy, co przymierzamy, budzi wspomnienia, mówi o naszych marzeniach i przeszłości. Pamiątki, które zbieramy, mogą zapewnić nam piękną podróż do przeszłości i obudzić wspomnienia, choć czasami też trudne emocje. Dodatkowo, jeśli przyjrzymy się ilości rzeczy, które posiadamy, może się okazać, że nie ma w nich zbyt wiele miejsca na nasze życie teraz i nowe pasje albo nawet zwykłe wygodne biurko do pracy w domu, jeśli pokój zajmują zabawki dziecięce lub stare pudełka. Sprzątanie to czasem żegnanie jakiejś części swojego życia, przeżywanie straty po niezrealizowanych marzeniach i otwieranie się na nowe możliwości. Jeśli coś wyrzucimy, zrobimy miejsce na inne rzeczy – dosłownie i w przenośni. Jeśli nie będziemy musieli odkurzać starego fotela, odsuwać pudełek i przesuwać pamiątkowych figurek na półce, to może się okazać, że porządki zajmują nam mniej czasu, który odzyskujemy teraz dla siebie. Sprzątanie może być wówczas zadaniem sobie pytania: na co chcę zrobić w moim życiu więcej miejsca? Czego mi brakuje? Czego potrzebuję? A czego już nie używam? Z czym chcę się pożegnać? Największy zew do sprzątania domu mamy często na wiosnę, gdy cała natura budzi się do życia, gdy szukamy w szafie ubrań na nową porę roku, bo przygotowujemy się na zmianę. Może warto robić taką zmianę w swoim domu częściej niż raz w roku?

Ach, ci zbieracze!
Być może oglądaliście reportaże z domów ludzi zwanych zbieraczami (ang. hoarders), którzy wypełniają swoje domy od piwnic po strych starymi gazetami, ubraniami i pudełkami po zjedzonych posiłkach. Wpuszczają oni skrępowanych gości wąskim korytarzem między stertami rzeczy, tłumacząc niczym przewodnik w muzeum, jakie składowiska właśnie mijamy. Jesteście pewni, że tak daleko nie zaszedliście, ale kiedy ostatnio robiliście porządki na półce? Czy jeślibyście mieli się wyprowadzić, zabralibyście te wszystkie rzeczy ze sobą? A co, jeśli nie umiemy się żegnać z rzeczami? Najczęściej używane wyjaśnienia to np. „kiedyś może się przydać” albo „wiążą się z tym dla mnie miłe wspomnienia”. Co do pierwszego, czasem sprawdza się zasada: jeśli nie nosiłeś jakiegoś ubrania przez rok czy dwa lata, to bardzo możliwe, że nigdy go już nie włożysz. Nawet jeśli schudniesz albo przybierzesz na wadze, zmieni się twój gust albo zniszczą się ubrania. Odgracanie ma wielką siłę selekcji: pomaga stawiać sobie pytania, co przydaje mi się teraz w życiu, czym się teraz zajmuję, a czym nie? Druga wymówka jest bardziej sentymentalna i czasem oczywiście warto zostawić miłe swojemu sercu pamiątki, ale czy wszystkie. Czy niektórych rzeczy nie przechowujemy z powodu wyrzutów sumienia (bo mimo że to nietrafiony prezent, to mamy go od ukochanej cioci), a może też nieprzepracowanych emocji po zmarłych członkach rodziny? Czy te przedmioty nas przytłaczają, czy dają nam rzeczywistą radość z korzystania z nich?
 
Dar oddawania
Odgracanie domu to nie zawsze wyrzucanie rzeczy, z czym rzeczywiście możemy mieć problem. Łatwiej może być nam przyjąć oddanie ich osobom, którym mogą się przydać – np. przekazać książki do najbliższej biblioteki, a ubrania na zbiórkę charytatywną albo osobom potrzebującym, które znamy osobiście. W sieci istnieje wiele miejsc, które umożliwiają wymianę rzeczy na coś, czego aktualnie bardziej potrzebujemy. Sobie darowujemy w ten sposób wolną przestrzeń, a komuś innemu zaspokojenie jego potrzeb.

Krzesełko nieszczęścia
Mówimy sporo o zdrowym żywieniu i trybie życia, ale czy wiemy, że również myśli mogą być zdrowe lub przytłaczające? Czy zwracamy na nie uwagę? Są to na przykład rzeczy do zapamiętania, do zrobienia, o których ciągle myślimy. Pierwszym sposobem uporządkowania myśli jest zapisywanie takich zadań, niektórzy lubią trzymać notes przy łóżku, żeby uspokoić pędzące myśli przed snem. Dla innych sprawdza się też prowadzenie dziennika, zapisywanie wydarzeń z minionego dnia, aby uporządkować swoje przeżycia i emocje. A co, jeśli dręczą nas te same zmartwienia? Choroba bliskich, stres w pracy, napięcie związane z pandemią. Ksiądz Jan Kaczkowski miał na to swój sposób, tzw. krzesełko nieszczęścia. Dawał sobie pół godziny na zmartwienia, mówiąc wprost: teraz się martwię i stresuję, a potem już nie będę. Może warto wypróbować taką metodę?

Porządek także w głowie
Jeśli czujesz się źle przez to, co myślisz, to warto się temu przyjrzeć. Bywamy czasem mistrzami czarnego myślenia: rozmyślamy o tym, co złego może się wydarzyć, zamiast cieszyć się życiem („jeśli jest tak fajnie, to na pewno zaraz coś się zepsuje”), narzekamy na to, co jest poza moją kontrolą (pogoda, korki), obwiniamy przeszłość, której nie można zmienić za swoje problemy, próbujemy czytać w myślach („nic nie mówią na spotkaniu, chyba się wygłupiłem”), zgadujemy („nie ma szans, na pewno się nie zgodzą”) i powiększamy negatywy („zrobiłem błąd i wszyscy pomyślą, że nic nie wiem”). Bywa, że też pomniejszamy pozytywy („pochwalił mnie, ale chyba tylko tak mówi, przesadza”), myślimy w kategorii wszystko albo nic („nie powinienem popełniać żadnych błędów”) i generalizujemy („ja po prostu nie umiem gotować i koniec”). Warto sprawdzać, jakie myśli przychodzą nam do głowy, oceniając je pod kątem dwóch kryteriów: „czy moja myśl jest oparta na faktach?”, „skąd wiem, co myślą inni, przecież tylko sobie to wyobrażam”, „czy chroni moje życie i zdrowie?”. Jeśli będę sobie powtarzał, że nie umiem gotować lub parkować, to na pewno nie poprawi to mojego komfortu życia. Jeśli uważasz, że teściowie cię nie lubią, to raczej nie pomoże to w waszej relacji. Zamartwianie się rzeczami, które mogą się przydarzyć, nie sprawia, że się wydarzają. Takie myśli sprawiają, że jesteśmy zaniepokojeni, i przeszkadzają w koncentracji. Wiele wydarzeń dzieje się poza naszą kontrolą, ale to myśli, a nie to, co się wydarzyło, są przyczyną tego, jak się czujemy. A możemy uczyć się kontrolować własne myśli. Nie rozwiążę problemów innych ludzi, mam wpływ na swoje emocje i wybory.
Niezdrowe myśli możemy więc zastępować tymi bardziej konstruktywnymi: „pomyliłem się, ale każdemu się zdarza”, „mogę się spytać, jak mi poszło, i wtedy się dowiem, czy mam się czym stresować”, „chcę się nauczyć gotować, zacznę od prostych rzeczy”, „ludzie doceniają to, co robię”, „nie zmienię przeszłości, ale mam przed sobą jeszcze przyszłość, na którą mam wpływ”. Praca z myślami nie jest łatwa, czasem przydaje się pomoc terapeuty, ale warto odgracić trochę nasze jedyne mieszkanie, w którym jesteśmy całe życie – własną głowę, w której można przy tej okazji znaleźć piękne skarby.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki