Jako papież Benedykt XVI trzy razy odwiedzał swoją niemiecką ojczyznę. Pierwsza wizyta w 2005 r. związana była ze Światowymi Dniami Młodzieży w Kolonii, rok później celem była Bawaria, a w programie trzeciej w 2011 r. po raz pierwsza znalazła się zarówno stolica kraju, jak i diecezje na terenie dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Jednym z punktów papieskiej pielgrzymki do rodzinnej Bawarii stała się piękna Ratyzbona. Był to dla papieża jakby powrót do domu. To tam, od 1969 r. aż do powołania go przez polskiego papieża na urząd prefekta Kongregacji Nauki Wiary, był profesorem dogmatyki na świeżo utworzonym uniwersytecie. Na przedmieściu tego miasta zbudował mały domek, w którym zamieszkiwał wraz ze starszą siostrą. Począwszy zaś od 1964 r. funkcję szefa tamtejszego chóru katedralnego pełnił Georg, starszy brat papieża.
Miesiąc temu papież emeryt, zresztą za zgodą swego następcy, wybrał się ponownie do Ratyzbony. Podróż miała charakter ściśle prywatny: jej celem było odwiedzenie brata, którego stan zdrowia uległ gwałtownemu pogorszeniu. Powitany przez premiera Bawarii Markusa Södera i arcybiskupa Rudolfa Voderholzera papież emeryt zamieszkał w tutejszym seminarium i w ciągu czterodniowego pobytu w tym pięknym naddunajskim mieście kilkakrotnie odwiedził brata.
Muzyka nie jest najważniejsza
Była okazja do cofnięcia się do dzieciństwa i wczesnych lat życia spędzonych na bawarskiej prowincji czy wspólnych seminaryjnych lat we Freising. Ich młodość przypadła na okres Trzeciej Rzeszy. Jako dziewiętnastoletni młodzieniec Georg Ratzinger został wciągnięty do tzw. Służby Pracy Rzeszy, a dwa lata później powołany do Wehrmachtu, gdzie pełnił służbę jako telegrafista. Dowódcy kierowali go kolejno do Francji, Holandii, Czechosłowacji i Włoch, gdzie został ranny. Do domu w bawarskim Traunstein powrócił latem 1945 r. Uradowany powrotem na łono rodziny, z wielką radością, jak pisze w swych wspomnieniach jego młodszy brat, przygrywał na fortepianie znaną pieśń kościelną „Wielki Boże wychwalamy Ciebie” (Grosser Gott wir loben Dich). Obydwaj bracia zdecydowali się na podjęcie studiów teologicznych.
Po święceniach kapłańskich, które przyjęli w uroczystość Świętych Piotra i Pawła w 1951 r. ich drogi się nieco rozeszły, ale, jak pokazało życie, przez dziesięciolecia mieli pozostawać w bardzo bliskim kontakcie. Joseph już od szkolnych lat wykazujący nad wyraz dużą skłonność do książek, zaraz po studiach poświęcił się nauce. Georga zaś bardzo pociągała muzyka. „Szczur organowy” – na takie przezwisko zasłużył sobie wśród kolegów seminarzystów, którzy być może wcale nie wiedzieli, że ich kolega już w wieku 11 lat nawiązał bliższy kontakt z tym instrumentem.
Jako młody ksiądz Georg Ratzinger podjął studia z zakresu muzyki kościelnej w monachijskim konserwatorium. Naukę łączył z posługą duszpasterską w parafii św. Ludwika w bawarskiej stolicy. Po ukończeniu studiów został szefem chóru kościelnego w rodzinnym Traunstein, a trzy lata później objął kierownictwo cieszącego się bardzo dobrą marką chóru chłopięcego działającego przy ratyzbońskiej katedrze. Funkcję tę z wielkim zaangażowaniem sprawował przez trzy dziesięciolecia. W czasie jego szefowania chór określany mianem ratyzbońskich wróbelków świętował tysięczną rocznicę powstania. Kierowany przez Georga Ratzingera zespół odbył wiele zagranicznych podróży, m.in. do USA, krajów skandynawskich czy Japonii. W 1992 r. chórzyści pod jego batutą występowali w Polsce. Obok kierowania chórem zajmował się również kompozycją, jakkolwiek jego osiągnięcia w tej dziedzinie nie są zbyt rozległe. Najwyżej ceniona jest kompozycja zatytułowana Missa L`ànno santo.
Przy wielkiej miłości dla muzyki kościelnej Georg Ratzinger często podkreślał jej służebną rolę. „Msza Święta – zwykł mawiać – to przede wszystkim nabożeństwo, a nie impreza kulturalna”. Zapytany kiedyś przez turystę zwiedzającego „jego” katedrę o to, czy w najbliższą niedzielę chór będzie śpiewał, odparł: „Jest w planie, ale Bóg będzie tu na pewno”.
Jeden zmywał, drugi wycierał
Muzyka była przez całe lata silnym elementem łączącym obydwu braci. Nie jest tajemnicą, że Benedykt XVI bardzo często wieczorem po ciężkim dniu zasiadał do pianina. Odpowiadając jednak na pytanie dziennikarza o to, co łączy go z bratem, Georg Ratzinger bez wahania odpowiedział, że tym czynnikiem jest po prostu religijne nastawienie (die religiöse Einstellung) i wiara w Boże miłosierdzie. Obydwaj też kochają piękną, wzbogaconą muzyką liturgię. Można więc chyba przypuszczać, że w papieskim apartamencie grywali na cztery ręce.
Nie tak jednak wyobrażał sobie ostatnie lata swego życia kard. Joseph Ratzinger. Nie jest tajemnicą, że po śmierci Jana Pawła II 78-letni wówczas wieloletni prefekt watykańskiej kongregacji marzył o emeryturze i powrocie do Ratyzbony. Czuł się tutaj jak w swoim domu. Z niejakim rozrzewnieniem Georg Ratzinger wspomina ostatni pobyt brata, jeszcze kardynała, w ich mieście. Było to w Boże Narodzenie 2004 r. „Tak jak dawniej w domu – mówił w jednym z wywiadów – on zmywał naczynia, a ja je wycierałem”.
Decyzja kolegium kardynalskiego zburzyła jednak ratyzbońskie plany. Z perspektywy niemalże dwóch dekad, jakie minęły od tego wydarzenia, można chyba przyznać rację tym niemieckim obserwatorom, którzy zauważyli wówczas, że zaskoczyło ono głównego bohatera, a jego starszego brata napełniło wręcz smutkiem. Wynik konklawe z wiosny 2005 r. nie wpłynął jednak na rozluźnienie braterskich więzi. Georg odwiedzał swego brata kilkakrotnie w czasie roku. Ostatni raz był w Rzymie w okresie Bożego Narodzenia 2018 r., obdarowując swego młodszego brata drobiazgami z Bawarii, które miały mu przypominać ziemie rodzinne, czyli Heimat, z którym obydwaj tak bardzo się identyfikowali. Ich prywatne rozmowy toczyły się wyłącznie w dialekcie, którym do dziś posługują się mieszkańcy tych pięknych okolic. Rozmawiali nie tylko w cztery oczy. „Kilka razy w tygodniu – przyznał w jednym z wywiadów starszy z braci – dzwoniliśmy do siebie. Nie było kłopotów z połączeniem, gdyż na moim biurku stoi «czerwony» telefon, którego numer zna jedynie on”. Mieli o czym rozmawiać. Dla papieża jego starszy brat był nie tylko kierownikiem znakomitego chóru. W jednym z wywiadów powiedział: „Od młodości brat był nie tylko moim towarzyszem, lecz także spolegliwym przewodnikiem. Dzięki swej jasności i zdecydowaniu stanowił dla mnie zawsze punkt orientacyjny. Wskazywał mi, którą drogą powinienem podążać, szczególnie w trudnych sytuacjach”.
Ostatnie spotkanie
Jeszcze w marcu tego roku schorowany brat papieża zamierzał ponownie udać się do Rzymu. Na przeszkodzie stanęła jednak pandemia. Ostatnie spotkanie braci odbyło się przed trzema tygodniami w Ratyzbonie. Z dobrze poinformowanych źródeł wiadomo, że każde z kilku spotkań obok wspomnień naznaczone było wspólną modlitwą. Osoby bliskie emerytowanemu papieżowi podkreślały wielkie zadowolenie, jakie rysowało się na jego twarzy każdorazowo, kiedy opuszczał mieszkanie swego schorowanego brata.
Żegnając się z nim przed powrotem do Rzymu, papież był w pełni świadomy, że było to ich ostatnie spotkanie. Nie mylił się. Jego starszy brat zmarł 1 lipca, a więc niecałe dwa tygodnie potem. W ostatnią niedzielę jego ratyzbońskie wróbelki pożegnały go uroczystym wykonaniem nieszporów. W dzień poprzedzający uroczystości pogrzebowe trumnę z ciałem Georga Ratzingera umieszczono w sąsiadującym z katedrą niewielkim kościele św. Jana.
Z tą świątynią mam wspomnienia sięgające kilkunastu lat wstecz. Pewnego niedzielnego poranka, będąc przejazdem w pięknej Ratyzbonie, udaliśmy się wraz z żoną na poszukiwanie porannej Mszy św. Traf chciał, że w właśnie tym kościele miała się za chwilę rozpocząć Eucharystia. Do dziś pamiętam nasze wielkie zdziwienie, kiedy do ołtarza zbliżał się celebrans, którym był… urzędujący wówczas papież. W rzeczywistości bowiem, jak się naocznie przekonaliśmy, bracia byli do siebie niezwykle podobni.
Georg Ratzinger został pochowany na katolickim cmentarzu w kwaterze przeznaczonej dla ratyzbońskich śpiewaków. Cmentarz, na którym pochowani są jego rodzice i starsza siostra jest od lat nieczynny. Zgodnie z przewidywaniami emerytowany papież nie wziął udziału w uroczystościach pogrzebowych swego brata.