Logo Przewdonik Katolicki

Sny o Katarzynie II

Szymon Bojdo
fot. Materiały prasowe HBO

Ostatnia kobieta – car Rosji kojarzy nam się z końcem polskiej państwowości w XVIII w. Dwa seriale o niej świadczą o, świadomych lub nie, ciągotach do silnych rządów.

W tamtych czasach zasiadanie na tronie rosyjskim kobiety – i to kobiety silnej i niezależnej – nie było żadną nowością. Przez 20 lat od Kamczatki po Kaliningrad władała wszakże Elżbieta, córka Piotra Wielkiego, której sprawne rządy i wojenne zacięcie nieomal nie rozciągnęły cesarstwa aż pod Berlin. To ona właśnie na żonę swojego ciotecznego wnuka Piotra Romanowa wybrała Zofię Fryderykę Augustę von Anhalt-Zerbst. Urodzona w Szczecinie księżniczka anhalcka, w 1745 r. przyjmuje w Petersburgu prawosławie i poślubia Piotra Ulryka. Już jako Katarzyna podstępem, w wyniku zamachu stanu, wstępuje na tron i pozostaje na nim przez 34 lata.

Kabaret na dworze
Ten pierwszy okres – od przybycia do Petersburga do objęcia władzy – obrazuje serial satyryczny Wielka. Scenariusz do niego napisał Tony McNamara, który również opowiedział nam historię znaną z filmu Faworyta – rola scenarzysty jest w tym serialu kluczowa. W tym przypadku tytuł opatruje on gwiazdką, mówiącą o tym, że jest to historia „momentami prawdziwa”. Tych momentów jest w istocie bardzo niewiele, a przez dziesięć odcinków serialu przelewa się wciąż knajacki język, wszechobecne wyuzdanie i obsesja na punkcie władzy. Nie ulega im na początku pełna ideałów nowo przybyła przyszła caryca. Ona w głowie ma wzniosłe idee, chęć światłego panowania i reformowania oraz posłuszeństwa przyszłemu mężowi. Szybko jednak przekonuje się, że jak śpiewał bard: „władza, korupcja i kłamstwa prowadzą najlepiej do celu”. Zabetonowany układ rosyjskiego państwa jak na dłoni widoczny jest przy jej powitaniu, gdy wraz z Piotrem (Nicholas Hoult) pojawia się głównodowodzący armią, minister – dyplomata i arcybiskup. To wprawdzie tylko pionki w rękach cara, ale prowadzą oni także swoje indywidualne gry, podkopując najczęściej zaufanie cara wobec pozostałych. Ten z kolei życie spędza na pijatykach, bijatykach i niekończącej się zabawie, w której wtóruje mu posłuszny dwór. Zadufany w sobie władca okrzykiem: „hurra!” zatwierdza swoje coraz bardziej oryginalne pomysły, a inni najczęściej ze strachu wtórują mu w tym okrzyku. Największą satysfakcję sprawia Piotrowi poniżanie podwładnych z jednej strony, a z drugiej przyjmowanie wyrazów ich oddania, a nawet mówi wprost, że pragnie ich „miłości”. Piotr pokazany jest także jako władca zakompleksiony, żyjący w cieniu swoich przodków (głównie Piotra Wielkiego, nazywanego tu niewłaściwie jego ojcem, choć w rzeczywistości był jego dziadkiem, oraz matki, której zmumifikowane zwłoki przechowywane są na honorowym miejscu), rozpaczliwie próbujący zapisać się czymś w historii. Jednym z pomysłów na własną wielkość ma być szerzenie „europejskości”. Nie idzie za tym jednak przybliżanie nowoczesnych idei, ale głupawe naśladowanie wyglądu i niektórych obyczajów. Tym ściąga na siebie gniew możnowładców, nierozumiejących, dlaczego mają chodzić w perukach i rajtuzach, a zrezygnować z tradycyjnych bród. Bezkrytyczność wobec władcy utwierdza totalnie uwikłana politycznie Cerkiew, która zastrzega sobie prawo do rządu dusz: od kontrolowania medycyny po zakaz eksperymentów naukowych. Przebiegły arcybiskup nazywany przez Piotra „Arczi” zawsze znajdzie sposób, by spaść na cztery łapy i uszczknąć dla Cerkwi jakiś nowy przywilej. Gdzie w tym wszystkim Katarzyna (Elle Fanning)? Nie przygląda się biernie poczynaniom niechętnego jej małżonka, ale wykorzystuje swoje wykształcenie, spryt i naturalnie urok osobisty, by zawiązać zamach stanu. Wychodzi jej to jakby przypadkiem, ale już widać, że będzie potrafiła zapanować nad państwowym chaosem, bo wie, jak wykorzystać wady swoich wrogów. Należy liczyć na to, że zaintrygowany satyryczną formą widz zajrzy do w miarę obiektywnego życiorysu Imperatorki Rosji, by przekonać się, że jedyne, co zobaczył, to swoisty kabaret na temat dojścia Katarzyny do władzy.

Cesarstwo pożądania
Można powiedzieć, że Helen Mirren jest aktorsko etatową królową, znamy ją wszakże z ról królowych angielskich Elżbiety I i Elżbiety II, w czteroodcinkowym serialu w reżyserii Philipa Martina podziwiamy ją na rosyjskim tronie. Tym razem widzimy dojrzałą kobietę, pewną siebie, żelazną ręką prowadzącą carską politykę. Jak to bywa jednak w opowieściach o wielkich władcach – wielkość życia politycznego jest odwrotnie proporcjonalna do szczęścia w życiu osobistym. To kobieta głęboko zraniona przez swojego pierwszego męża, wciąż mimo zaawansowanego wieku miotana pożądaniem. Wydaje się, że naprawdę kocha tylko jednego człowieka – feldmarszałka Georgija Potiomkina, jednak wciąż wystawia tę miłość na próbę. Głęboki zawód wzbudza natomiast jej syn – Paweł, który z jednej strony jest żyjącym wspomnieniem nieudanego małżeństwa, z drugiej, by odegrać się na matce, ostentacyjnie manifestuje swoją miłość do wojska, szczególnie do pruskich obyczajów i drylu, czego Katarzyna nie może znieść – ona wciąż podkreślać będzie swoją (nabytą zresztą) „rosyjskość”. Serial w czterech odcinkach streszcza panowanie Katarzyny, które w rzeczywistości trwało 34  lata, dlatego nie brakuje tu skrótów czy pominięć, a niektóre wątki wydają się przesadnie wyeksponowane. To właśnie melodramatyczny romans z Potiomkinem zdaje się nieco koturnowy. Gdyby ktoś z kolei nie znał podbojów wojskowych Katarzyny, pomyślałby, że jedynym państwem, z którym wojowała, była Turcja. Tu jednak ukryty jest moim zdaniem pewien program, bo główną osią sporu między Rosją a Imperium Osmańskim jest Krym, który według tej wizji ma być wręcz ucywilizowany przez rosyjską władczynię. Dla europejskiego odbiorcy nie da się uciec wtedy od skojarzeń z toczącą się obecnie wojną na Ukrainie i zajęciem przez współczesną Rosję Krymu. Serial Katarzyna Wielka wiernie i drobiazgowo odtwarza kostiumy, które są przepiękne, ówczesne obyczaje czy nastroje panujące na dworze. Pokazuje też w jakimś głębszym sensie samotność władcy, jego symboliczną rolę, kruchość tego wszystkiego, czego bronić trzeba aparatem władzy i represji.

Pop-Katarzyna
Są to w istocie dwa obrazy mówiące o Katarzynie Wielkiej w sposób popkulturowy, choć serial Wielka zdecydowanie w rejestrze niskim, a Katarzyna Wielka – wysokim. Pewnie każdy z nas oglądając w obu serialach perory Katarzyny o wolności, wykrzyknąłby od razu, że bez wahania odebrała tę wolność Polsce. O tym, jak stopniowo podporządkowywała sobie Rzeczpospolitą, w obu produkcjach nie ma ani słowa. Jak również istotnej brutalności, bezwzględności, którymi się cechowała, a które lapidarnie i dogłębnie oddał Jacek Kaczmarski w piosence Sen Katarzyny II:
„Pałace stawiam, głowy ścinam
Kiedy mi przyjdzie na to chęć
Mam biografów, portrecistów

„I jeszcze jedno pragnę mieć…”
Ciekawa jest jednak fascynacja współczesnych twórców postaciami tak silnych władców. Może to sen o osobie światłej, która wyprowadziłaby świat z chaosu i poprowadziła do szczęśliwości? W taką utopię nikt chyba nie wierzy, bo nawet w czasach wolności i demokracji przekonujemy się, że władza raz dana, nawet przy największej społecznej kontroli odchodzi w bólach. Lepiej zatem wywieść z tych historii przestrogę, by nie oddawać bezkrytycznie swojej wolności, nawet tym, których usta pełne są wyrazów troski i wydają się najświatlejsi.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki