Czy dziecko poczęte dzięki plemnikom z banku nasienia ma prawo poznać dane swojego ojca? Czy każdy dorosły obywatel ma prawo do posiadania dziecka, jeśli tylko tego zapragnie? Czy in vitro post mortem powinno być legalne? Właśnie takie pytania padały w ubiegłym tygodniu podczas prac specjalnej komisji bioetycznej, zajmującej się w parlamencie Francji rządowym projektem ustawy bioetycznej. Okazało się, że w tak liberalnym światopoglądowo parlamencie, jakim jest francuski, można być uznanym za konserwatystę, jeśli nie wyraża się zgody na zapładnianie z użyciem nasienia pochodzącego od nieżyjącego mężczyzny.
Opinia większości
Projekt nowej ustawy jest spełnieniem wyborczej obietnicy prezydenta Emmanuela Macrona. W swój program wyborczy wpisał on m.in. zapis zrównania w prawach do wspomaganego rozrodu par hetero- i homoseksualnych. Ustawa ta weszła pod pierwsze czytanie w Zgromadzeniu Narodowym jesienią ubiegłego roku, z miejsca spotykając się z licznymi protestami na ulicach miast Francji. Media wytykały wówczas protestującym, że nie są głosem większości, ponieważ według badań opinii społecznej aż 60 proc. Francuzów popiera złagodzenie obecnie obowiązujących przepisów dotyczących sztucznego zapłodnienia.
Obecnie obowiązujące we Francji prawo zezwala na legalne przeprowadzanie zabiegów wspomaganego rozrodu wyłącznie parom heteroseksualnym, żyjącym ze sobą w stałym związku, będącym w wieku rozrodczym oraz niemogącym mieć dzieci z powodu niepłodności któregoś z partnerów. Ponadto dziecko musi choć częściowo pochodzić z materiału rozrodczego przynajmniej jednego z tych osób. Jeśli para korzysta z banku nasienia lub banku komórek jajowych, drugi niezbędny do zapłodnienia materiał rozrodczy musi pochodzić od tej pary. Darowizna materiału rozrodczego jest anonimowa oraz zawsze bezpłatna, bowiem zgodnie z konstytucją Francji niemożliwe jest używanie ludzkiego ciała ani jego elementów jako przedmiotu transakcji.
Pierwsze dziecko poczęte metodą in vitro przyszło we Francji na świat w 1982 r. Od tego czasu do 2008 r. ogółem narodziło się dzięki tej metodzie 200 tys. dzieci, co stanowiło 0,5 proc. wszystkich urodzeń. Odsetek ten jednak wzrasta z roku na rok, podobnie jak liczba par decydujących się na in vitro mieszane, czyli z użyciem plemników lub komórek jajowych pochodzących od osób trzecich.
Radykalne pomysły
Zgodnie z procedowanym obecnie prawem wszystko to powinno stać się teraz udziałem wszystkich dorosłych Francuzów, niezależnie od orientacji seksualnej czy stanu cywilnego. Każdy dorosły obywatel pragnący mieć biologiczne potomstwo powinien mieć taką możliwość.
– Dostęp do in vitro nie może być uzależniony od czegokolwiek, ponieważ prawo do niego powinni mieć wszyscy, bez różnic w traktowaniu, w szczególności z uwagi na orientację seksualną czy stan cywilny wnioskodawców – mówią posłowie ze Specjalnej Komisji Bioetycznej powołanej we francuskim parlamencie do opracowania ostatecznego kształtu projektu, z uwzględnieniem poprawek naniesionych w styczniu tego roku przez senat. Senatorowie nie chcieli m.in. zgodzić się na finansowanie u par jednopłciowych zabiegów sztucznego zapłodnienia z obowiązkowego ubezpieczenia społecznego oraz chcieli zapisu mówiącego o prawie do posiadania dzieci.
Ich poprawki oraz inne głosy posłów zasiadających w izbie niższej były przedmiotem gorącej dyskusji w tej komisji. Okazało się, że nie brakuje pomysłów idących jeszcze dalej niż sama zgoda na rozród wspomagany u par jednopłciowych czy samotnych matek. Dyskutowano m.in. o tym, czy pozwolić dzieciom urodzonym dzięki bankom nasienia na poznanie danych ojca oraz czy można w sztucznej inseminacji użyć plemników pochodzących od nieżyjącego już dawcy.
Największe kontrowersje wzbudził m.in. zapis legalizujący tzw. macierzyństwo dzielone (ang. sharing motherhood) z użyciem in vitro wśród par lesbijskich. Bardzo często bowiem pary te, decydując się na dziecko, chcą w równym stopniu także biologicznie być jego matkami. Wówczas jedna z tych kobiet jest dawczynią komórki jajowej, druga zaś „użycza” swojego ciała, aby urodzić dziecko. Niezbędne do zapłodnienia komórki męskie pochodzą zazwyczaj z banku nasienia. Właśnie ten pomysł jest zdaniem krytyków całej nowej ustawy przedsionkiem do legalizacji surogacji na terenie Francji.
Zamach na ludzką godność
– Macierzyństwo dzielone jest formą ciąży na rzecz innej osoby. Stwarza niepokojącą dla dziecka sytuację, w której ma ono dwie matki i nie jest w stanie zidentyfikować siebie jako potomka jednej z nich. Jednocześnie ojciec tu nie istnieje. Dla nas coś takiego to niesprawiedliwość, którą trudno zaakceptować. Posłowie ryzykują życie i przyszłość tak urodzonych dzieci – mówi Ludovine de La Rochère, prezes stowarzyszenia La Manif Pour Tous zrzeszającego największe konserwatywne i katolickie organizacje społeczne we Francji.
Ostrej krytyki dla tego pomysłu nie szczędził też arcybiskup Paryża Michel Aupetit w swoim artykule wydrukowanym we wtorkowym wydaniu dziennika „Le Figaro”. „Umyślne pozbawianie dzieci ojca to przemoc wyrządzona dzieciom” – napisał abp Aupetit. Odniósł się również do dyskutowanych przez posłów zapisów mówiących o zwiększeniu liczby zamrożonych embrionów. „Zgoda na szerokie otwarcie rynku dzieci poprzez rozdzielenie pomocy medycznej w rozrodzie od trudności (małżeńskich) w zapłodnieniu, jest poważnym zamachem na ludzką godność. Takie uprzywilejowywanie przemysłu rozrodczego, poprzez dostarczanie mu coraz większej liczby embrionów, bezbłędnie wskazuje na merkantylne podstawy tego projektu” – pisze abp Aupetit. Jego zdaniem obecnie dyskutowany projekt ustawy „poważnie i niebezpiecznie zmienia podstawy tego, co nasza cywilizacja wypracowała na rzecz szacunku dla człowieka, jego godności, jego życia i zdrowia”.
Jeśli Francja przyjmie to rozwiązanie prawne, nie będzie wcale pierwsza w Europie. In vitro dla samotnych kobiet lub par lesbijskich jest już dostępne legalnie w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Belgii, Finlandii, Bułgarii. „Dzielone macierzyństwo” podobnie, choć w większości krajów Europy sama surogacja jest uznawana za nielegalną.