Logo Przewdonik Katolicki

Brzuch do wynajęcia

Dorota Niedźwiecka
fot. Agnieszka Sozańska

Takie dziecko może mieć nawet sześcioro rodziców. Powstał już nawet wyspecjalizowany rynek usług, z castingami na surogatki i ofertami promocyjnymi. Problem w tym, że surogacja nikomu nie służy.

Wielu z nas z doświadczenia swojego lub swoich bliskich wie, jak wielkie cierpienie może powodować tęsknota za własnym potomstwem. Dlatego informacje, że siostra lub matka urodziła dziecko niepłodnej kobiecie, są przekazywane ze sporą dozą sympatii. Na taki przekaz często reagujemy pozytywnie i usiłujemy się przekonać, że surogacja to nic złego. Bywa przecież odpowiedzią na najgłębszą ludzką potrzebę: dawania życia.
Z drugiej strony Kościół jednoznacznie mówi „nie” surogacji i związanemu z nią in vitro. Dlaczego?
 
Brak kontroli
Surogację praktykuje się przede wszystkim wtedy, gdy osoby pragnące dziecka są niepłodne z przyczyn fizycznych lub genetycznych. – Podczas gdy w naturalnie przebiegającym poczęciu uczestniczą dwie osoby: kobieta i mężczyzna, w przypadku surogacji jest w nie włączona osoba trzecia lub nawet kilka osób. Surogatka, czyli matka zastępcza, to kobieta, która nosi i rodzi dziecko, pochodzące zazwyczaj z materiału genetycznego dwojga innych osób, i umawia się, że odda je po urodzeniu – wyjaśnia ginekolog Grzegorz Nyc.
Surogatce inseminuje się nasienie lub, najczęściej, implantuje zarodek, powstały w wyniku zapłodnienia in vitro. Materiał genetyczny, czyli plemniki i komórki jajowe, może pochodzić od rodziców zamawiających dziecko (tzw. rodziców intencjonalnych) lub od osób będących dawcami komórek jajowych i plemników (w odróżnieniu od rodziców intencjonalnych nazywa się ich rodzicami biologicznymi). Te możliwości techniczne, do jakich ludzkość doszła w wyniku rozwoju medycyny, stają się fundamentalnym wyzwaniem dla lekarzy, prawników i przede wszystkim etyków.
– Z punktu widzenia medycznego niepokojące jest to, że proces in vitro i związanej z nim surogacji nie jest w odpowiedni sposób medycznie monitorowany – mówi Agnieszka Jalowska, pediatra i bioetyk, konsultant katolickiej Poradni Bioetycznej w Krakowie. – Zazwyczaj każda ingerencja medyczna, taka jak podanie nowego leku czy zastosowanie nowej metody leczniczej, najpierw jest badana według rygorystycznych warunków i komisja bioetyczna wystawia jej ocenę. Dopiero wtedy metoda staje się ogólnodostępna, a skutki eksperymentu nadal oceniane są długofalowo. Tymczasem w przypadku in vitro i surogacji nie zastosowano procedur adekwatnych do eksperymentu medycznego, mimo że dotyczy on bardzo poważnej ingerencji w życie i zdrowie człowieka. To oznacza, że w momencie gdy dzieci z in vitro osiągnęły już zdolności prokreacyjne, wciąż nie zbadaliśmy, jaki wpływ te eksperymenty medyczne mają na zdrowie człowieka, w tym zdrowie prokreacyjne – wyjaśnia Agnieszka Jalowska. I to mimo że w USA czy Skandynawii pojawiają się doniesienia pokazujące np. częstsze występowanie pewnych chorób u dzieci poczętych tą metodą, wciąż w wielu krajach tych aspektów się nie porusza. – Nie chodzi tu absolutnie o jakieś spisywanie na czarnej liście osób poczętych w wyniku in vitro czy ich rodziców, lecz o rzetelne przeanalizowanie danych medycznych, w trosce o dobro człowieka i o dobro przyszłych pokoleń – dopowiada.
 
Trzy matki i trzech ojców
– Często nie wiem, co powiedzieć ludziom, którzy cierpią z powodu niepłodności – mówi Agnieszka Jalowska. – Mimo to in vitro i surogacja są dla mnie wielkim nadużyciem. Dlaczego? Proszę sobie wyobrazić, jakie problemy emocjonalne i tożsamościowe pojawią się u dziecka, które poczyna się z komórek zmarłego ojca, ale zostaje urodzone przez własną babcię, która wypożycza macicę. Lub, żeby odwołać się do bardziej codziennych przypadków, które ma de facto sześcioro rodziców: intencjonalnych, którzy je zamówili, biologicznych, od których pochodzą komórki, surogatkę, czyli „matkę”, która, chociaż nie przekazuje kodu genetycznego, nosi dziecko w sobie i wreszcie jej męża, w świetle prawa wielu państw automatycznie uznawanego za ojca dziecka – przekonuje lekarka i bioetyk.
Te sytuacje oddziałują na dziecko, które już w okresie prenatalnym rozwija sferę psychiczną i duchową, co poświadcza psychologia rozwojowa i terapie traumy prenatalnej. I będą oddziaływać także w kolejnych latach, gdy dziecko będzie podejmować próby odpowiedzi na pytanie: kim jest i kto jest kim w jego rodzinie?
Jest jeszcze inna ważna z punktu widzenia bioetyki sprawa. Dziecko powinno mieć prawo do szanowania jego godności, czyli do poczęcia się w akcie miłości: w intymnych i bezpiecznych warunkach, bez spędzania życia w fazie embrionalnej, czasami nawet przez kilka lat, w zamrażarce. A to w przypadku surogacji jest częstym następstwem. – Wiem o istnieniu wielu rodziców, szczególnie matek, którzy potrafią się przyznać do tego, że zdecydowali się na technicyzację momentu poczęcia, bo pragnęli dziecka za wszelką cenę. Słyszałam o dylematach: o świadomości tego, że gdzieś zamrożone istnieją także inne ich dzieci. Przechodzą kryzysy, bywa, że dochodzi do rozwodu – opowiada Agnieszka Jalowska.
Owszem, każdy człowiek ma niezbywalną godność i w tym sensie nie ma znaczenia, jak się począł. Podkreśla to w kontekście in vitro i związanej z nim surogacji kościelny dokument Donum vitae: „chociaż nie można aprobować sposobu, przez który dokonuje się poczęcie ludzkie w FIVET [to pełna nazwa in vitro – przyp. DN], każde dziecko przychodzące na świat ma być przyjęte jako żywy dar dobroci Bożej i wychowane z miłością”. Oznacza to, że takie dziecko posiada pełne prawa przysługujące każdej osobie ludzkiej i nie może być przedmiotem żadnej dyskryminacji moralnej, prawnej czy religijnej. Sposób poczęcia jest natomiast ważny jako czyn, w kontekście dobra konkretnego dziecka i konkretnych osób z nim związanych.
 
Globalny biznes
Praktyka surogacji stawia także wiele wyzwań prawnych. Ponieważ to stosunkowo nowa procedura medyczna, jej regulacje prawne pozostawiają wiele do życzenia. Obecnie surogacja jest legalna m.in. w Rosji, Wielkiej Brytanii, Finlandii, USA i Indiach (przy czym np. w Wielkiej Brytanii tylko surogacja niekomercyjna, a Rosja pozwala na surogację za opłatą poprzez działanie specjalnych agencji, które mają pomóc w znalezieniu matki zastępczej zwłaszcza dla par zza granicy). Prawo zabrania jej np. w Niemczech, Francji, Włoszech, Japonii i na Węgrzech. W Polsce nie poczyniono jeszcze żadnych ustaleń w tym zakresie.
– Surogacja szybko stała się biznesem o globalnym zasięgu – mówi politolog ks. prof. Piotr Mazurkiewicz. – Z uwagi na często transgraniczny charakter, trudno jest zapanować nad tym zjawiskiem pod względem prawnym. W procesach technologicznych ciało bywa traktowane jako przedmiot, całkowicie odseparowany od osoby i jej wewnętrznych przeżyć, możliwy do „wypożyczenia” innemu człowiekowi – mówi były sekretarz generalny Komisji Konferencji Episkopatów Unii Europejskiej COMECE.
– Powstał już nawet wyspecjalizowany rynek usług komercyjnych, z castingami na surogatki i ofertami promocyjnymi – na kolejny problem zwraca uwagę prawniczka Karina Walinowicz, koordynator zespołu Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris. – Ogromne nadzieje z rozwojem tych usług wiążą środowiska homoseksualne, widząc w surogacji możliwość pozyskiwania dzięki metodzie in vitro i manipulacjom genetycznym dzieci zawierających genetyczny materiał dwóch osób jednej płci.
Kliniki in vitro najczęściej nie informują rodziców intencjonalnych o tożsamości rodziców biologicznych ani rodziców biologicznych o fakcie, że zostali rodzicami. Dlaczego? W ten sposób unika się szeregu zobowiązań w stosunku do dziecka, jakie rodzi fakt bycia rodzicem biologicznym. W szerszej perspektywie sprzyja to rozłączaniu w świadomości społecznej rodzicielstwa od obowiązku prawnego. Anonimowość rodziców biologicznych jest przede wszystkim naruszeniem prawa dziecka do wiedzy na temat jego pochodzenia. Już dziś dorosłe dzieci poczęte metodą in vitro wytaczają procesy o ujawnianie im informacji o ich rodzicach biologicznych. – Mamy sytuacje, w których np. student z Danii może być ojcem 300 dzieci rozsianych po świecie, o istnieniu których nie ma pojęcia i wobec których nie wypełnia żadnych zobowiązań. Pieczołowitość, z jaką w procesie surogacji traktuje się gwarancję anonimowości, może prowadzić w przyszłości także do nieświadomego zawierania związków małżeńskich między bliskimi krewnymi – mówi ks. prof. Mazurkiewicz.
 
Farmy dzieci
Poczęcie dziecka in vitro i donoszenie ciąży przez surogatkę w Kanadzie będzie kosztowało 150 tys. dolarów. W Indiach czy Pakistanie będzie to 25–30 tys. dolarów, czyli ponad pięć razy mniej. – Pomimo wszystkich przepisów zabraniających handlu ludźmi „baby business” kwitnie w najlepsze, wykorzystując globalizację ludzkiej biedy – podkreśla ks. prof. Mazurkiewicz. – W ramach turystyki prokreacyjnej poszukuje się najtańszych „matek” na rynku, a ponieważ surogatka nie przekazuje dziecku swoich genów, kolor jej skóry nie ma żadnego znaczenia.
W Indiach, Pakistanie, Tajlandii i innych krajach rozwijających się funkcjonuje „przemysł produkcji dzieci”. W prymitywnych klinikach, zwanych farmami dzieci, przebywają ciężarne surogatki, zobowiązane do przestrzegania umów, w których zapisano m.in. że są gotowe do dokonania aborcji dziecka, gdyby się okazało, że klienci są niezadowoleni z… „jakości dostarczonego towaru”.
– Można to przyrównać do sytuacji niewolniczych w czasach starożytnych (mimo że niewolnictwo jest zakazane konwencją od 1926 r.) lub do wprowadzonego w 1802 r. we Francji prawa, które umożliwiało bogatym rodom wynajęcie „zastępcy” do wojska. Nowym sposobem zarabiania pieniędzy, polegającym na ryzykowaniu życia w zastępstwie drugiej osoby, zainteresowali się niemal wyłącznie synowie ubogich chłopów – przypomina ks. prof. Mazurkiewicz. W przypadku macierzyństwa zastępczego ofiarami, oprócz dzieci, padają ubogie kobiety. One ponoszą wszelkie ciężary i ryzyko w zastępstwie innej kobiety, która prawnie zostanie uznana za matkę. Nikt nie wspomina także o konsekwencjach emocjonalnych, jakie ponoszą mąż i dzieci surogatki, która przyciśnięta biedą decyduje się na „wynajęcie” swojego ciała.
Jeśli dziecko zostało „wyprodukowane”, ten techniczny termin dobrze odzwierciedla istotę procederu, w innym państwie niż to, którego obywatelami są rodzice intencjonalni, pojawia się kolejne wyzwanie: zalegalizowanie kupna przez nich dziecka. – Często wykorzystuje się umowy o tzw. surogacji altruistycznej, czyli przewidujące jedynie zwrot kosztów za podjęte trudy. „Altruistyczny” charakter przedsięwzięcia, nieodłączny element promocji na rynku usług prokreacyjnych, ma tuszować jego prawdziwą naturę, tzn. fakt handlu dziećmi i ciałem kobiety – wyjaśnia politolog ks. prof. Mazurkiewicz.
 
Temat, który wraca
– Proceder surogacji narusza szereg konwencji międzynarodowych i praw człowieka, łącznie z konwencją Rady Europy w sprawie działań przeciwko handlowi ludźmi z 2005 r. i konwencją o prawach dziecka z 1989 r., która w art. 35 jasno przeciwstawia się handlowi dziećmi, dokonywanymi w jakimkolwiek celu i w jakiejkolwiek formie – podsumowuje Karina Walinowicz z Ordo Iuris.
Mimo że z tej perspektywy status surogacji wydaje się jednoznaczny, temat wciąż na nowo podejmowany jest w najważniejszych światowych instytucjach. W grudniu 2015 r. Parlament Europejski uznał surogację za „podważającą godność ludzką kobiety”. Komisja ds. Społecznych podczas sesji plenarnej Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy we wrześniu 2016 r. po raz kolejny odrzuciła projekt rezolucji wzywający do zalegalizowania surogacji. W ostatnich latach Europejski Trybunał Praw Człowieka kilkakrotnie nie wyraził zgody na precedensy, które mogłyby wymuszać uznanie surogacji w państwach, w których prawo krajowe jej zabrania. – Temat surogacji wciąż wraca we wspomnianych organach, a decyzje zapadają w nich większością zaledwie kilku głosów. Obecnie trwają także prace nad międzynarodową konwencją dotyczącą surogacji – mówi o niepokojących zjawiskach ks. prof. Mazurkiewicz.
Według niego jedynym rozwiązaniem jest całkowity zakaz surogacji i proponowanie niepłodnym parom innych, moralnych rozwiązań, np. adopcji. Bo surogacja i szacunek do godności każdego człowieka zawsze się rozmijają.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki