19 lat temu, 29 czerwca 2001 r., podczas rozważań przed modlitwą Anioł Pański św. Jan Paweł II tak podsumowywał zakończoną dwa dni wcześniej pielgrzymkę na Ukrainę: „Od dawna pragnąłem odwiedzić Ukrainę, która jest historycznym pomostem łączącym Wschód i Zachód, i przygotowywałem się do tej wizyty na modlitwie. Osiągnięcie tego celu jest jeszcze jednym dowodem na to, że wedle zamysłu Opatrzności Kościół w Europie winien znów oddychać obydwoma płucami, aby nowa ewangelizacja objęła cały kontynent”.
Zmiana w podejściu Watykanu
Przed pontyfikatem papieża Polaka głównym punktem odniesienia dla polityki wschodniej Watykanu był Związek Sowiecki, który notabene kilkakrotnie próbował instrumentalnie wykorzystywać Stolicę Apostolską, a gdy mu się to nie udawało zamrażał stosunki. Mimo to i Jan XXIII, i Paweł VI starali się nawiązać kontakty z Moskwą. Przede wszystkim, by jakoś pomóc i znajdującym się w państwach satelickich Kościołom, i zamieszkującym tereny ZSRR wiernym.
Jednak to dopiero Jan Paweł II zwrócił uwagę na wchodzące w skład komunistycznego imperium poszczególne narody – Litwinów, Białorusinów, Ukraińców. Z jednej strony bezpośrednio się do nich odnosząc, z drugiej uświadamiając Zachodowi, że prócz Moskwy istnieją jeszcze – Wilno, Mińsk oraz Kijów, czyli prawdziwa kolebka wschodnioeuropejskiego prawosławia.
Jednocześnie papież nie tracił nadziei, że uda mu się doprowadzić do ekumenicznego pojednania z tymże prawosławiem. Dał temu wyraz na początku swego pontyfikatu, w homilii wygłoszonej 3 czerwca 1979 r. w Gnieźnie: „Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież Polak, papież Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu? My, Polacy, którzy braliśmy przez całe tysiąclecie udział w tradycji Zachodu, podobnie jak nasi bracia Litwini, szanowaliśmy zawsze przez nasze tysiąclecie tradycje chrześcijańskiego Wschodu. Nasze ziemie były gościnne dla tych tradycji, sięgających swych początków w Nowym Rzymie – w Konstantynopolu. Ale też pragniemy prosić gorąco naszych braci, którzy są wyrazicielami tradycji wschodniego chrześcijaństwa, ażeby pamiętali o słowach Apostoła: ,«Jedna wiara, jeden... chrzest. Jeden Bóg i Ojciec wszystkich. Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa». Ażeby o tym pamiętali. I żeby teraz, w dobie szukania nowej jedności chrześcijan, w dobie nowego ekumenizmu, wspólnie z nami przykładali rękę do tego wielkiego dzieła, które tchnie Duch Święty!”.
Problem w tym, że jednoczesne wspieranie niezależności Litwinów, Białorusinów czy przede wszystkim Ukraińców i dążenia do ekumenicznego pojednania z Moskwą były nie do pogodzenia. Przynajmniej jeżeli idzie o rosyjskie prawosławie.
Ukraińskie millennium na Jasnej Górze
Ważne miejsce w „polityce wschodniej” Jana Paweł II zajmowała Ukraina. Najprawdopodobniej wpływ na to miały wcześniejsze kontakty Karola Wojtyły, zarówno z działającym w Polsce Kościołem Katolickim Obrządku Bizantyjskiego (inaczej Unickim), jak i z wybitnymi przedstawicielami tegoż Kościoła za granicą, np. z kard. Josyfem Slipyjem, wieloletnim więźniem sowieckich łagrów. Slipyj w 1963 r. został zwolniony z obozu po interwencji Jana XXIII oraz prezydenta USA Johna F. Kennedy’ego, musiał opuścić ZSRR i zamieszkał w Rzymie. Przyszły papież spotkał go w trakcie Soboru Watykańskiego II, a potem utrzymywał stałe kontakty. To kard. Slipyj miał zwrócić uwagę Jana Pawła II na zbliżającą się 1000. rocznicę chrztu Rusi Kijowskiej (1988 r.).
Właśnie podczas wspomnianej wcześniej pierwszej pielgrzymki do Polski papież mówił o jubileuszu na zamkniętym spotkaniu z hierarchami, pytając polskich biskupów, jak się przygotowują do uroczystości. Podobno pytanie wywołało lekką konsternację, ale zaowocowało tym, że tak ważne dla Ukrainy obchody zostały uczczone przez Kościół w Polsce. W dniach 11–12 września na Jasnej Górze uroczyście świętowano millennium chrztu Rusi–Ukrainy. Ukraiński teolog i religioznawca prof. Marek Melnyk wspominał : „Było to jak dotychczas największe zgromadzenia Ukraińców w Polsce. W sakralnej przestrzeni sanktuarium – pierwszy raz od 1947 r., gdy deportowano ich z południa Polski na tzw. Ziemie Odzyskane – zobaczyli siebie samych w masie 30 tys. osób. O wadze tego wydarzenia świadczy jeszcze to, że millennium chrztu św. Włodzimierza świętowali razem z Polakami jako dwa pojednane narody. Można zatem powiedzieć całkiem słusznie, że to z Jasnej Góry wyszło w świat pojednanie polsko-ukraińskie”.
To nie jedyne osiągnięcie polskiego papieża. Działania św. Jana Pawła wpłynęły także na Związek Sowiecki. Specjaliści są zgodni, że gdyby nie Watykan, moskiewskie obchody chrztu Rusi byłyby dużo skromniejsze. Tymczasem widząc działania Watykanu, zorganizowano oficjalne uroczystości na wielką skalę, zapraszając na nie wielu gości ze świata, w tym m.in sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard. Agostino Casarolego oraz reprezentującego Kościół w Polsce – kard. Józefa Glempa.
Polski prymas, wykorzystując sprzyjający klimat, niedługo potem odbył duszpasterską podróż po Białorusi i była to pierwsza wizyta katolickiego hierarchy na tych terenach od 1939 r. Jak wspominają świadkowie tamtych wydarzeń, kardynała witały tłumy wiernych, wśród których niemało było prawosławnych.
Niezrealizowane marzenie
Trzy lata później doszło do rozpadu Związku Sowieckiego i powstania w jego miejsce szeregu mniej lub bardziej niepodległych państw. Zmieniło to nieco sytuację. 1030. rocznicę chrztu Rusi Jan Paweł II obchodził już na niepodległej Ukrainie. W swoich homiliach papież podkreślał wówczas kilkakrotnie, że korzenie współczesnego ukraińskiego państwa tkwią w Rusi Kijowskiej i że to kijowski książę Włodzimierz przyniósł Europie Wschodniej chrześcijaństwo. Wywoływało to entuzjazm Ukraińców i ostre protesty przedstawicieli Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego.
Ukraińska pielgrzymka ostatecznie uniemożliwiała realizację marzenia Jana Pawła II o odwiedzeniu Rosji. Co prawda kolejni przywódcy zapraszali papieża do wizyty, ale nie wyrażała na nią zgody Cerkiew, stawiając warunek nie do spełnienia. Moskwa domagała się od Watykanu zlikwidowania Kościoła katolickiego obrządku bizantyjskiego, powstałego w końcu XVI w. w wyniku uznania przez prawosławnych biskupów kijowskich zwierzchności Rzymu (unia brzeska). Po II wojnie Związek Sowiecki zlikwidował Kościół unicki, zsyłając do łagrów wszystkich biskupów i niepokornych kapłanów, takich jak wspomniany na początku kard. Slipyj. Kościół legalnie mógł działać w Polsce, w ZSRR przetrwał w podziemiu, będąc notabene największą podziemną organizacją religijną. 27 czerwca 2001 r. na hipodromie we Lwowie, podczas Mszy odprawionej w obrządku bizantyjsko-ukraińskim, Jan Paweł II beatyfikował 28 męczenników Kościoła katolickiego obrządku bizantyjskiego.
Niektórzy zarzucają polskiemu papieżowi, że w swojej „polityce wschodniej” przedłożył Ukrainę nad Rosję i że ostatecznie naraził się moskiewskiej Cerkwi, reorganizując struktury Kościoła katolickiego na terytorium Federacji Rosyjskiej, czyli tworząc w miejsce administratur metropolię z czterema diecezjami. Problem polega na tym, że moskiewski patriarchat, podobnie jak rosyjskie władze, jest gotów na porozumienie tylko w jednym wypadku – gdy druga strona spełni wszystkie postawione warunki.
Przekonał się o tym obecny papież Franciszek, który pokładał wielkie nadzieje w spotkaniu z moskiewskim patriarchą Cyrylem II w Hawanie. Zwierzchnik Kościoła katolickiego posunął swoją dobrą wolę tak daleko, że w sposób zawoalowany skrytykował fakt zawarcia przez szesnastowiecznych prawosławnych biskupów unii z Rzymem. Ponieważ jednak nie był w stanie złożyć na ołtarzu dobrych stosunków całego Kościoła unickiego, do oczekiwanego zbliżenia nie doszło.