Działalność Ochotniczej Straży Pożarnej to temat, którego mało kto spodziewałby się w kampanii wyborczej. Z polityki odszedł już blisko związany z OSP Waldemar Pawlak, więc strażakom ochotnikom ubyło ich jedynego rozpoznawalnego sojusznika.
A jednak w przedostatnim tygodniu kampanii wyborczej temat OSP wyskoczył jak królik z kapelusza. Najpierw partia rządząca zapowiedziała, że każda gmina do 20 tys. mieszkańców, która pochwali się największą frekwencją wyborczą w województwie, otrzyma wóz strażacki. W reakcji na to Robert Biedroń odwiedził OSP w Klicach na Mazowszu, gdzie zapowiedział walkę o dodatek emerytalny wysokości 600 zł dla byłych ochotników.
Szkoda, że politycy nie zajmują się problemami Ochotniczych Straży Pożarnej regularnie, a nie jedynie wtedy, gdy walczą o głosy. Ponieważ OSP mają sporo problemów, które nie znikną po wyborach. Problemów, których nie da się rozwiązać rozdaniem pojedynczych wozów strażackich, ani dodatkowymi prawami emerytalnymi. Z tego prostego powodu, że tkwią one gdzie indziej.
Nie tylko pożary
Ochotnicze Straże Pożarne to stowarzyszenia działające w poszczególnych gminach. W całej Polsce działa ich 16,5 tysiąca. Ich głównym zadaniem statutowym jest uczestnictwo w gaszeniu pożarów oraz w usuwaniu innego rodzaju problemów hydrologicznych, komunikacyjnych, ekologicznych oraz zagrażających zdrowiu. Jednak podejmują one także inne działania społeczne z zakresu kultury, sportu, edukacji oraz krzewienia szeroko pojętych postaw obywatelskich. W wielu gminach są one czymś na kształt centrów kultury, które spajają wspólnoty lokalne.
Ustawa o ochronie przeciwpożarowej reguluje wymogi, które musi spełniać ochotnik biorący udział w akcjach. Formalnie nie można więc zostać aktywnym ochotnikiem tylko dzięki osobistym chęciom oraz przekonaniu, że „da się radę”. Ochotnicy muszą być w wieku od 18 do 65 lat, odbyć szkolenie pożarnicze, mieć zaświadczenie lekarskie dopuszczające do akcji ratowniczych oraz wykupione ubezpieczenie. Jak sama nazwa wskazuje, działalność w OSP ma charakter wolontariacki, więc nie wiąże się z wynagrodzeniem. Przysługuje ekwiwalent za udział w akcjach lub szkoleniach, jednak tylko wtedy, gdy pracodawca ochotnika obniżył mu wynagrodzenie za absencję w pracy. Każda OSP powinna wyodrębnić w swojej strukturze jednostki operacyjno-techniczne (tzw. JOT-y), grupujące członków biorących udział w akcjach. W 2006 r. stworzono dla nich specjalne standardy dotyczące liczby ratowników oraz sprzętu. Do tej pory wciąż większość OSP nie utworzyło JOT-ów, więc ich istnienie nie warunkuje udziału w akcjach przeciwpożarowych.
OSP finansowane są z wielu źródeł. Głównym źródłem dochodów Ochotniczych Straży Pożarnych są budżety gmin, na terenie których działają. W 2017 r. gminy przekazały OSP w sumie 785 mln zł. Budżet państwa finansuje OSP poprzez dotacje z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które w 2017 r. wyniosły w sumie 124 mln zł. 140 mln zł
OSP otrzymały ze środków unijnych, a 84 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz z jego wojewódzkich filii. Oprócz tych źródeł lokalne OSP finansuje wiele innych podmiotów, między innymi powiaty i województwa.
Problemy z dotacjami
Przez lata głównym problemem OSP był niejasny sposób rozdzielania dotacji z MSW. Zajmował się tym Związek Ochotniczych Straży Pożarnych (ZOSP) i skutek był taki, że duża część tych kwot była wydatkowana w punktach handlowych prowadzonych przez podmioty zależne od ZOSP, w których sprzedawano umundurowanie oraz sprzęt ratowniczo-gaśniczy. ZOSP rozdzielając pieniądze z dotacji wymagał często wydatkowania przynajmniej części z nich we własnych punktach handlowych. W wyniku tego kupowano nie to, co było rzeczywiście potrzebne, a zakupy realizowano z pogwałceniem zasad konkurencyjności i ustawy o finansach publicznych. Według kontroli NIK z ubiegłego roku, 42 proc. gminnych OSP nie było w stanie wykazać, że przed dokonaniem zakupów dokonano rozeznania rynku i wybrano najlepsze oferty. W latach 2014–2015 40 proc. środków wydano na mundury wyjściowe, choć ratownikom brakowało odzieży ochronnej. Od 2016 r. rozdzielaniem dotacji zajmuje się Komendant Główny Straży Pożarnej, więc ten proceder wyeliminowano. Przynajmniej w zakresie dotacji z MSW.
Głównym problemem jest jednak wciąż przeszkolenie kadry. Według NIK zaledwie 30 proc. jednostek OSP jest w pełni przygotowanych do udziału w akcjach ratowniczych, a więc ich członkowie są odpowiednio wyposażeni oraz przeszkoleni, a także mają wymagane zaświadczenia. W pełni przygotowane jednostki OSP najczęściej należą do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego – do KSRG należy 4,5 tys. OSP. W sumie 70 proc. OSP spoza Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego w latach 2014–2017 nie uczestniczyło w żadnych akcjach przeciwpożarowych. Jednak nawet w jednostkach należących do systemu zdarzają się przypadki wysyłania na akcje ochotników, którzy nie powinni się na nich znaleźć. W 40 skontrolowanych przez NIK akcjach wyłapano 18 nieuprawnionych ochotników z OSP należących do KSRG oraz
37 z jednostek spoza systemu. Najczęściej chodziło o brak aktualnych badań lekarskich, jednak kilkoro z uczestników akcji nie przeszło podstawowego szkolenia pożarniczego, a jeden z nich nie miał ukończonych 18 lat.
Złe gospodarowanie
Trudno się dziwić, że dopuszczono do takich nieprawidłowości w zakresie kadr, skoro grubo ponad połowa gmin w ogóle nie monitoruje ich kadr. Gminy co prawda mają informacje na temat liczby przeszkolonych ratowników dysponujących aktualnymi badaniami, jednak pochodzą one ze sprawozdań samych OSP, które nie zawsze zgadzają się z rzeczywistością. To prowadzi do zupełnie nietrafionej alokacji środków, w wyniku której w wielu OSP dysponujących kadrami brakuje sprzętu. W dwóch OSP w Goraju w Lubelskim wszyscy członkowie odmówili wzięcia udziału w szkoleniu oraz badaniach lekarskich, więc żaden nie był uprawniony do brania udziału w akcjach. Tymczasem te jednostki dysponowały wozami strażackimi oraz sprzętem ratowniczo-gaśniczym. W trzech na cztery skontrolowane gminy stwierdzono także nieprawidłowości w wypłacie ekwiwalentu – często był on wypłacany osobom, które nie powinny w ogóle wziąć udziału w działaniach.
42 proc. jednostek nieprawidłowo wydatkuje dotacje – w jednej z gmin dotacja została zużyta na remont wiejskiej świetlicy, choć planowo środki miały trafić na remont strażnicy.
Jednocześnie 75 proc. jednostek OSP skarży się na niedofinansowanie. Środków brakuje na sprzęt oraz utrzymanie strażnicy w dobrym stanie technicznym. W jednostkach spoza systemu to właśnie brak środków ma być główną przeszkodą do utrzymania zdolności brania udziału w akcjach. Członkowie OSP zwracają uwagę także na braki kadrowe – młodzi zwykle wyprowadzają się z gmin do miast, co uniemożliwia rekrutację nowych członków. Obecni członkowie miewają zaś problemy z otrzymaniem urlopu na czas brania udziału w zajęciach i akcjach.
Jeśli więc polscy politycy chcą rzeczywiście pomóc Ochotniczym Strażom Pożarnym i usprawnić ich działanie, powinni w pierwszej kolejności skupić się na zapewnieniu lepszego wydatkowania środków, które już do OSP trafiają. Rozdzielanie wozów strażackich do losowych gmin w żaden sposób nie pomoże, bo wiele z nich trafi do jednostek, które nie będą mogły ich użyć. Chociażby dlatego, że nie będą miały żadnego przeszkolonego ochotnika gotowego do wzięcia udziału w akcji.