Logo Przewdonik Katolicki

Batman uwierzył w Jezusa

Łukasz Adamski
fot. Materiały Prasowe/Warner Bros

Trener o niekonwencjonalnych metodach działania, skłócony zespół dzieciaków, do których trzeba umieć dotrzeć, i walka z własnymi słabościami – widzieliśmy to wielokrotnie. A jednak Droga powrotna jest czymś o wiele więcej.

Jest to film o cudzie. Ale cudzie bardzo przyziemnym, ludzkim i bliskim nam wszystkim. Gavin O’Connor potrafi i lubi opowiadać o cudach sportowych. Dał nam w 2004 r. pokrzepiający i doskonale patetyczny Cud w Lake Placid, opowiadający o hokejowym zwycięstwie amerykańskich olimpijczyków z Sowietami. Był ten film czymś o wiele więcej niż sportowym dramatem. Była to opowieść o amerykańskiej duszy. Duszy zwycięzcy, który wiarą i ciężką pracą pokonuje Goliata. Siedem lat później O’Connor opowiedział o braterskim pojedynku w Wojowniku. Był to ciekawy film o MMA, ale też poruszająca i uniwersalna opowieść o istocie więzów krwi. Teraz wchodzi na parkiet koszykówki. I znów opowiada o cudzie. Sportowym, ale też duchowym.

(Nie)typowa historia
Droga powrotna to bardzo niepozorny film. Wchodzi w Polsce od razu na VOD i płytach DVD oraz Blu-ray. W USA wszedł do kin tuż przed pandemią koronawirusa. Szkoda, że film przez COVID-19 nie stał się większym hitem, bowiem Ben Affleck tworzy najdojrzalszą rolę w karierze. Affleck idzie śladami Clinta Eastwooda i zbiera laury głównie nie za aktorstwo, ale za dokonania reżyserskie. Oscara dostał za Operację Argo (2013), a do Hollywood z przytupem wszedł, zgarniając ze swoim przyjacielem Matem Damonem Oscara za scenariusz do Buntownika z wyboru (1998). Aktorstwo Afflecka nigdy nie zdobyło uznania krytyków. Siedem nominacji do antynagród Złotych Malin (dwie statuetki) o czymś świadczą. W Drodze powrotnej Affleck dowodzi jednak, że mając u boku dobrego reżysera, potrafi penetrować emocje swoich bohaterów. 
Jacka Cunninghama (Affleck) poznajemy jako robotnika, który po ciężkiej pracy na spalonej kalifornijskim słońcem budowie (film kręcono w San Pedro – robotniczej dzielnicy Los Angeles) udaje się do baru. Alkohol otwiera jednak wcześniej. Już w swoim pick-upie, gdzie przelewa go do kubka po kawie. Jack jest alkoholikiem. Z żoną żyje w separacji (Janina Gavankar). Z siostrą (Rachel Caprani) ma coraz bardziej napięte stosunki. Dostaje niespodziewaną propozycję. Dyrektor katolickiego liceum, w którym 20 lat wcześniej Jack był sportową gwiazdą, chce, by podjął się on trenowania zespołu koszykówki. Drużyna jest totalnie rozbita, a szkoła nie odniosła na parkiecie sukcesu od opuszczenia przez Jacka jej murów.
W tym miejscu zaczyna się klasyczny amerykański dramat sportowy. Trener o niekonwencjonalnych metodach działania, skłócony zespół złożony z dzieciaków, do których trzeba umieć dotrzeć, i walka z własnymi słabościami – widzieliśmy to wielokrotnie. A jednak O’Connor szybko pokazuje, że scenariusz Brada Ingelsby’ego jest czymś o wiele więcej. Choć sam scenarzysta wychował się w rodzinie, gdzie koszykówka była istotną częścią życia (ojciec był gwiazdą w college’u i grał w NBA, a brat po skończonej karierze został trenerem), to w opowieści o człowieku, który porzucił sport i po dwóch dekadach wrócił na parkiet, chodziło o coś znacznie głębszego.

Droga do odkupienia
Nie przez przypadek ta opowieść ma miejsce w szkole katolickiej. Jest to szkoła, która dba nie tylko o rozwój intelektualny i sportowy swoich uczniów, ale również o ich kondycje duchową. Droga powrotna jest filmem o odkupieniu. Odkupieniu w optyce religijnej, choć jest to film bardzo daleki od łopatologicznej i katechetycznej wymowy tzw. christian movies. Nie ma też tutaj typowego dla Martina Scorsese wadzenia się z wiarą, co leżało u podstaw jego kina w latach 70. Scorsese wrócił w ostatnich latach do tematów wiary Milczeniem, ale też poniekąd Irlandczykiem, o czym pisałem już na łamach „Przewodnika Katolickiego”. W Drodze powrotnej duchowość dotykana jest bardzo subtelnie, co też nie jest czymś przełomowym. Filmy o alkoholizmie były też zanurzone w dywagacjach duchowych, co widzieliśmy w choćby w Locie (2012) Roberta Zemeckisa czy Zranionych duszach (1986) Roberta Greenwalda, gdzie główną rolę gra przyznający się głośno do katolicyzmu Martin Sheen.
Jack doświadczył tragedii. Potwornej i niemożliwej do pokonania bez wsparcia duchowego. On nie chce pomocy od otoczenia. Odrzucił wszystkich i wybrał butelkę. Pocieszenie przychodzi na parkiecie, gdy jego drużyna wyrzutków zaczyna piąć się w lidze katolickich szkół. Tyle że emocje sportowe nie przykryją tych z życia osobistego. Odkupienie możliwe jest tylko przez ofiarę. „Wiedziałem, że w tym filmie będę musiał grać szczerze, odważnie i prawdziwie, stawiając czoła również sobie znanym problemom. Wszyscy cierpimy. Wszyscy stawiamy czoła wyzwaniom, które niekiedy nas przerastają. Pytanie, jak sobie z nimi radzimy? Czy pozwalamy, żeby nas zniszczyły? Czy też znajdujemy w sobie siły, by walczyć i próbować jeszcze raz? Przed takimi wyborami stajemy każdego dnia. I to one określają nas jako ludzi”– mówił w jednym z wywiadów promujących film Affleck. Aktor sam od lat zmaga się z alkoholizmem. Mówi o tym otwarcie. Leczy się w kolejnych klinikach, a teraz stawia czoła nałogowi, grając upokorzonego wódą faceta, który poświęcił małżeństwo dla butelki. To film również o nim.
Ben Affleck był na przełomie XX i XXI w. symbolem seksu. Grał w wielkich produkcjach i celebrował swój związek z Jennifer Lopez. W Drodze powrotnej jest napuchnięty i ociężały. Widać, że poza planem zmaga się z piciem. A ono wyniszcza bożyszcze z czasów, gdy wcielał się w Jacka Ryana czy seksownego kosmonautę i żołnierza w Armageddonie i Pearl Harbor. Nie zapominajmy, że Affleck w ostatnich latach wciela się też w Batmana w serii Zacha Snydera o Lidze Sprawiedliwych. Mógłby spokojnie zagrać wersje zapijaczonego i przegranego Bruce’a Wayne’a z komiksów Franka Millera. Nie tylko dlatego jest to – nie  waham się tego napisać – najlepsza aktorsko rola w jego karierze.
Oglądając Afflecka, przypomniałem sobie jego rolę w To the Wonder (2012) Terence’a Malicka. Tajemniczy amerykański filmowiec ostatnio nakręcił wspaniałą katolicką opowieść o męczenniku Franzu Jägerstätterze Ukryte życie. Od wielkiego powrotu do kina Cienką czerwoną linią (1999) Malick konsekwentnie opowiada o Bogu. To najwybitniejszy w historii kina teolog przyrody. Czy rola u Malicka zaszczepiła mu chęć poszukiwania? To możliwe.

W stronę wiary
Affleck w ostatnim swoim filmie traktuje rolę bardziej osobiście niż metafizycznie, choć nie ucieka od łączenia jej z duchowością. W wywiadach promujących film opowiadał, że kompulsywne zachowania prowadzą donikąd. „Chcesz poczuć się lepiej jedząc i pijąc, uprawiając seks ze wszystkimi, robiąc zakupy i uprawiając hazard – kończy się na tym, że twoje życie jest gorsze. Wtedy robisz te same rzeczy jeszcze intensywniej, by odsunąć uczucie tego dyskomfortu. I wtedy zaczyna się prawdziwy ból. Ten cykl nie ma końca. To przytrafiło się mnie”– mówił.
Droga powrotna jest też filmem o wstydzie. Wstydzie przed samym sobą i rodziną. Affleck dziś przyznaje, że wstyd mu, że rozpadło się jego małżeństwo z Jennifer Garner, z którą ma trójkę dzieci. To właśnie jego była żona powoli przeciąga go w stronę wiary. Garner po roli w chrześcijańskim filmie Cud z nieba (2016) zbliżyła się do wiary. Mimo że od 2018 r. nie żyje z Affleckiem, pomaga mu w odzyskaniu duchowej równowagi.
Affleck uczęszcza do Kościoła metodystów. „Odkryłem piękno w tym, że wadząc się z wiarą, mam świadomość, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. To od nas zależy, czy znajdziemy odkupienie i miłość Boga. Miłość, która pomoże nam odkupić własne grzechy i żyć najlepiej jak możemy. Po to, by kochać bliźniego i nie osądzać go. Po to by mu wybaczyć”– mówił w wywiadzie dla chrześcijańskiego portalu Beliefnet. Natomiast w rozmowie z ABC przyznał wprost, że zrezygnował z reżyserowania i grania Batmana w nowym filmie o człowieku nietoperzu, bo chce robić już inny rodzaj kina. Właśnie taki jak Droga powrotna. Czy to stała przemiana Bena Afflecka, który teraz będzie przekuwał swoje nawrócenie w język kina? Affleck jest bardzo utalentowanym reżyserem, więc jest szansa, że podąży śladem takich twórców jak Malick czy Scorsese, którzy o wierze opowiadają subtelnie i bez nieznośnie landrynkowej naleciałości „christian movies”. Droga powrotna pokazuje, że jest w Afflecku potrzeba powrotu na parkiet. Parkiet wiary.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki