Są tacy, którzy ten czas doceniają, widząc w nim duszpasterską szansę. Są tacy, których kolęda męczy. Zmęczenie fizyczne nie jest tu najgorsze: gorsza od niego jest sztuczność. Ona zresztą jednakowo zdaje się doskwierać zarówno księżom, jak i przyjmującym ich w domach świeckim. Czy kolędę można przeżyć z godnością i humorem, tak by była po prostu dobrym spotkaniem człowieka z człowiekiem? Może – jeśli weźmiemy sobie do serca kilka dobrych rad. Uwaga: wszystkie porady przetestowane zostały na ludziach (i zwierzętach)!
PRZYGOTOWANIE
Chodzę sobie po kolędzie po mojej Pradze. Są tam dwie ulice, tzw. głęboka Praga.
Pukam.
Otwiera mi taki wczorajszy pan, w trykotkach, w podkoszulku podziurkowanym, poczochrany…
– Ojej, kolęda – mówię. – Szczęść Boże, ale pan chyba nieprzygotowany?
– Jaaa??? – pyta lekko chwiejnie, ale z przekonaniem. – Ja zawsze przygotowany! Proszę wejść.
-
Kolęda lubi zaskakiwać. Sprawdź w parafii – często już również na jej stronie internetowej – kiedy ksiądz będzie chodził na twojej ulicy. Zapisz sobie datę w kalendarzu. Przyczep kartkę do lodówki.
-
Przygotuj stół tak, żeby w domu było świątecznie. Ustaw na nim krzyż, połóż kropidło i naczynie z wodą święconą. Wodę święconą możesz wziąć z kościoła, ze specjalnego naczynia. Jeśli nie masz wody święconej – nalej zwykłej i uprzedź księdza, wtedy ją poświęci. Nie wylewaj potem poświęconej wody do zlewu. Jeśli nie da się jej przelać do jakiegoś pojemnika na następny rok, możesz wylać ją do doniczki z kwiatem albo po prostu wypić. Chodzi tylko o to, żeby to, co poświęcone, nie poniewierało się byle gdzie. Może wykorzystasz okazję, że masz wodę i powiesisz przy drzwiach kropielniczkę, żeby robić znak krzyża przed wyjściem z domu? Tylko nie zapomnij jej regularnie napełniać!
-
Biblia nie jest gadżetem do pokazywania księdzu. Ułóż ją na stole, jeśli naprawdę ją czytasz i nią żyjesz. Jeśli służy od 20 lat tylko do tego, żeby wykładać ją na stół na kolędzie, to bardzo to po niej widać…
-
Ubierz się: niekoniecznie jak do teatru, ale tak, żeby pokazać swoim strojem, że szanujesz swojego gościa. Rozciągnięty dres i kapcie w kształcie hipopotama to nie jest przecież strój, w jakim witałbyś swojego szefa czy rodziców narzeczonej na pierwszej wizycie, prawda? Włóż buty. Ksiądz pewnie i tak nie zwróci uwagi, ale poczujesz się pewniej.
-
Dobrze jest sprzątnąć mieszkanie, ale nie ma powodu, żeby z powodu wizyty księdza przeprowadzać generalny remont. Wystarczy, że z dyżurnego krzesła zniknie sterta ciuchów „noszone, ale jeszcze można założyć”, z salonu suszarka z praniem, a ze stołu sterta gazet. Nie nakręcaj się i nie stresuj całej rodziny wielkimi porządkami: ksiądz nie będzie szukał kurzu pod szafą. Czystość okien w zasadzie też nie bardzo go interesuje. Przychodzi do ciebie, żeby cię posłuchać, żeby wspólnie się pomodlić i pobłogosławić mieszkanie – skuteczność błogosławieństwa nie zależy od czystej podłogi!
-
Sprawdź, o której godzinie rozpoczyna się kolęda i postaraj się zjeść obiad wcześniej – ewentualnie wyłączyć w kuchni wszystko, kiedy przychodzi ksiądz. Zdarzało się już, że węch ministranta alarmował zajętą rozmową panią domu, że coś jej się w kuchni przypala…
-
Jeśli zapomniałeś o kolędzie – przyznaj się, zaproś księdza do domu i z uśmiechem na ustach (to przecież wizyta, nie wizytacja!) improwizuj. Ksiądz modlitwę błogosławieństwa domu odmówi i bez kropidła. I porozmawia z tobą nawet wtedy, jeśli właśnie wróciłaś z pracy. Dasz radę: to nie będzie przecież pierwszy niespodziewany gość w Twoim domu!
-
Jeśli zapomniałeś i nie jesteś w stanie przyjąć księdza: w domu jest generalny remont, ty jesteś chory i w piżamie, dzieci mają świnkę – przeproś i powiedz, że chętnie umówisz się na inny termin.
KSIĄDZ TU NOWY?
Biskup jechał na wizytację do wiejskiej parafii, a że był nowym ordynariuszem, to nie znał jeszcze dobrze terenu. Była zima, biskup opatulony… Zgubili się. Ale patrzą, dwóch „dyżurnych” stoi na poboczu. Zatrzymał się kierowca i pyta:
– Przepraszam bardzo, którędy do kościoła?
– A to, panowie – odpowiada jeden – pojedziecie prosto i druga w prawo i potem druga w lewo.
A drugi dodaje:
– Co… Nie chodzi się do kościółka, nie chodzi…
-
„Ksiądz to chyba nowy?” to tekst, który każdy ksiądz słyszał w życiu przynajmniej kilka razy. Zwykle na kolędzie po trzech czy czterech latach posługi na parafii.
-
Jeśli czegoś nie jesteś pewien – nie udawaj. Zapytaj. Przyznaj się. Zaśmiej się nawet sam z siebie! Wszystko jest lepsze od udawania i sztuczności.
-
Przed kolędą warto zorientować się, kim jest ksiądz, który do ciebie przyjdzie. Poznać jego imię i nazwisko. W dobie mediów społecznościowych możesz nawet poznać jego zainteresowania. Będzie łatwiej, kiedy przestanie być dla ciebie anonimowy!
O CZYM TU GADAĆ?
Jeden z moich kolegów księży przyszedł na pogrzeb, żeby wyprowadzić zwłoki z domu. Wszedł do mieszkania, cała rodzina się zebrała, bo zmarł senior rodu. Powiedział „pochwalonego” i chciał odruchowo pocieszyć. Wyrwało mu się niechcący w kierunku żony zmarłego:
– Co słychać?
A ona:
– Jak widać… – i pokazuje ręką na trumnę.
-
Pamiętaj, że ksiądz nie przychodzi ani cię zabawiać, ani odpytywać. Jest twoim gościem, więc ty jesteś panem sytuacji. I twoim punktem honoru jest sprawić, by gość w twoim domu czuł się dobrze. Poza tym ty masz dziś tylko tego jednego gościa – a on musi wejść dziś jeszcze do kilkunastu domów…
-
Przygotuj sobie listę tematów do poruszenia. Co cię gryzie, czego nie rozumiesz, może potrzebujesz rozwiać jakieś wątpliwości? Zapisuj to sobie nawet przez dłuższy czas. Może nie o wszystkim uda się porozmawiać, ale przynajmniej unikniesz chwil krępującej ciszy. A może dzięki temu nie zmarnujesz czasu i rozwiążesz jakiś swój problem?
-
Pamiętaj, że ksiądz nie jest wróżką. Nie zgadnie, co ci leży na sercu. Jeśli coś leży – to mów prosto z mostu. Lepszej okazji nie będzie. Jeśli sprawa jest bardzo trudna, warto ją zasygnalizować i umówić się z księdzem na spotkanie w innym terminie.
-
Umówmy się, że na listę tematów do poruszenia nie wpisujemy dwóch: pieniędzy i polityki. Jesteśmy Polakami, gdzie nas dwóch, tam trzy zdania. Kolędę mamy przeżyć przyjaźnie i bez stresu!
CZĘSTOWANIE
Na kolędzie jest zawsze częstowanie i to tłumaczy, skąd często u nas nadwaga.
– Proszę pani, proszę nie częstować, bo widzi pani, że ja mam kłopoty z nadwagą – mówię w jednym domu.
– Bo, proszę księdza, żeby schudnąć, to trzeba wcześniej wstawać.
– Proszę pani, ja wstaję codziennie przed szóstą.
– Nie, nie. Od stołu.
-
Nigdy nie wiesz, czy trafisz na księdza, w którego w każdym domu wmuszono kawę i pączka, czy na takiego, który od szybkiego obiadu po szkole nic nie miał w ustach i marzy o szklance wody. Zaproponuj – a jak odmówi, to przyjmij odmowę.
-
Pamiętaj, że oprócz kawy istnieją również inne napoje. Dziewiąta kawa jednego wieczoru może być zabójcza. Może zaproponuj herbatę albo sok?
-
Jeśli trafisz na głodnego, nie stresuj się. Ksiądz też człowiek i głodny zje bułkę z serem albo placki ziemniaczane, które zostały z obiadu.
-
Postaraj się nie siedzieć w kuchni pół godziny, gdy szykujesz coś dla księdza, kiedy ten siedzi sam w drugim pokoju.
-
Częstując, pamiętaj o ministrantach! To są mali chłopcy, którzy mogą być zwyczajnie głodni i zmarznięci. Zaproponuj im kubek lekko przestudzonej herbaty, może jakiegoś batonika?
KOPERTA
Chodził ksiądz po kolędzie, a już zmęczony był. Pod lasem stoi domek, z piętnaście minut drogi, a tu nieodśnieżone. Ale idzie dym z komina, więc wdowa jest w domu (bo proboszcz wiedział, że tam starsza, samotna pani mieszkała).
„No, ojej… Iść, nie iść. No ale ona czeka. Jeśli jej nie odwiedzę, będę miał wyrzuty sumienia”.
Koniec końców poszedł. Wtarabanił się do izby i mówi zdyszany:
– Szczęść Boże! No, ale pani docenia, że ja tu piętnaście minut szedłem po nieodśnieżonej drodze, żeby pani błogosławieństwo przynieść!
– Rozumiem księdza… Przecież każdy grosz się liczy…
-
Dla jednych wręcz mityczna, dla innych krępująca, mocno wpisała się w krajobraz kolędowy, choć do istoty kolędy nie należy. Ksiądz po kolędzie nie chodzi po to, by je zbierać. W zależności od diecezji pieniądze te mogą między innymi pomóc opłacić podatki do kurii czy utrzymać seminarium. Są również w Polsce diecezje, w których całkowicie zrezygnowano z tradycji kolędowej „koperty”.
-
Dla księdza zbieranie kopert nie należy do przyjemności. Jeśli podajesz kopertę, zrób to z uśmiechem i dyskretnie. Nie traktuj swojego gościa jak żebraka.
-
Jeśli cię nie stać – nie wykładaj koperty. Nawet się nie tłumacz, nie musisz: jeśli w swoim sumieniu uznałeś, że naprawdę nie masz możliwości dołożenia się do wspólnej sprawy, jaką jest parafia. Ale nie wciskaj księdzu pustej koperty ani tym bardziej koperty z pociętymi gazetami. Niedobrze to świadczy o gospodarzu, który upokarza swojego gościa.
-
Równie kłopotliwa jak koperta może być dla wielu kartoteka. To wewnętrzne dokumenty parafii, do których nikt inny nie ma dostępu. Żaden ksiądz nie zapamięta wszystkich swoich parafian: dlatego czasem musi coś zapisać. Nie są to tylko dane o tym, kto mieszka pod tym adresem. Jeśli chcesz w czymś przydać się w parafialnej wspólnocie, powiedz o tym i poproś o zapisanie: że jesteś psychologiem, że możesz pomóc przy sprzątaniu, że masz pomysł na dodatkowe zajęcia dla dzieci.
-
W kartotece księża czasami zapisują, że ktoś był nieobecny na kolędzie lub jej wprost nie chciał. Taka adnotacja ma pomóc duszpasterzowi w szukaniu kontaktu z tymi, którzy nie chcą brać udziału w życiu wspólnoty parafialnej albo duchowo oddalili się od Kościoła. Podstawowa intencja takiego wpisu nie jest więc kontrola obecności. Powinien to być raczej wyraz troski „pasterza, który szuka owiec” – i dobrze, żeby pasterze nie traktowali tego zbyt formalnie.
DZIECI
W czasie wizytacji kanonicznej biskup spotyka się z różnymi grupami, odwiedza rozmaite placówki. No i wszedł do szkoły dla dzieci z upośledzeniem umysłowym.
Podszedł mały chłopiec.
Biskup zrobił mu krzyżyk na czole i ciepło pyta:
– A kim chciałbyś zostać, jak dorośniesz?
– A ja to chciałbym być biskupem – odpowiada pewnym głosem malec.
– A ty wiesz, że do tego to trzeba skończyć taką specjalną szkołę?
– Wiem, ja właśnie do takiej chodzę.
-
Dzieci są dziećmi. I pozwól im na to! Ksiądz wprawdzie nie ma własnych, ale to nie znaczy, że nie jest świadomy, na co je stać.
-
Nie strofuj ich przy księdzu: nikt nie lubi być zawstydzany przy obcych. Dla księdza to również krępujące.
-
Nie nakazuj wcześniej „tylko się nie odzywaj”. Pozwól dzieciom też być gospodarzami domu! Niech kolęda dla nich też będzie świętem.
ZWIERZĘTA
Kiedyś jeden kapłan przyszedł z wizytą duszpasterską do pewnej parafianki:
– Może ksiądz szarlotki spróbuje?
– Bardzo chętnie.
Dała mu talerzyk, ksiądz je, ale pies warczy na niego i tak się dziwnie zbliża. No to kapłan mówi:
– Niech pani przymknie tego psa.
– A on nic nie zrobi!
– Proszę pani, taka sutanna kosztuje teraz tysiąc dwieście złotych.
– A to go zamknę, zamknę. Ale on by księdza nie ugryzł, on się tylko trochę denerwował, bo on też je zawsze z tego talerzyka.
-
Każdy właściciel psa wie, że „jego pies nie gryzie”. Czas kolędy nie jest najlepszy, żeby to udowadniać.
-
Psa zamknij w łazience albo w drugim pokoju – przekrzykiwanie się w rozmowie z psim szczekaniem jest męczące, zwłaszcza dla gościa.
-
Koty również warto zamknąć. Wprawdzie nie szczekają, ale mocno uczulają, ksiądz albo któryś z ministrantów może być alergikiem.
-
Jeśli ksiądz będzie miłośnikiem zwierząt, sam poprosi, żeby uwolnić naszego pupila z zamknięcia.
WSTYDLIWE KWESTIE
Pukam, otwiera starszy pan. Kompletnie ciemno w mieszkaniu:
– Szczęść Boże, czy pan sobie życzy odwiedziny księdza po kolędzie?
– Tak, proszę bardzo.
– Można zapalić? – sam szukam włącznika na ścianie. Pstryknąłem w końcu, zapaliło się światło, rozglądam się, a faceta nie ma.
Stolik jest, ołtarzyk uzbrojony, krzyż, kropidło, a jego nie ma.
Czekałem chyba z pięć minut. W końcu jest.
– Przepraszam, proszę księdza, ale ja jestem niepalący, dlatego poszedłem po papierosy do sąsiadów, żeby ksiądz mógł zapalić…
-
Z paleniem uzależnieni księża (a tacy bywają, nie oszukujmy się) raczej sobie radzą między jednym domem a drugim. Uwaga do księży: może warto się powstrzymać? Niepalący to czują. Nawet zapach dłoni przy Komunii św., a co dopiero, kiedy ktoś po papierosie wchodzi do ich domu.
-
Nie każdy ksiądz pali – ale inne krępujące kwestie dotyczą już każdego. Warto zapytać księdza, zanim usiądzie do stołu, czy nie chce skorzystać z łazienki i toalety czy umyć rąk.
-
W łazience nie musisz robić gruntownego sprzątania, ale schowaj wcześniej swoją piżamę. Przygotuj na wszelki wypadek czysty ręcznik.
-
Pamiętaj, że księdzu może być niezręcznie dopytywać się o toaletę. A co się będziemy oszukiwać – od czasu do czasu potrzebuje jej, jak każdy człowiek.
NIEOBECNI
Wiejska parafia.
– Szczęść Boże, gospodyni. A gdzie mąż?
– A, proszę księdza, mąż musiał iść do obory, zrobić obrządek, tam kury, świnie, krowy, konie. Jak ksiądz chce się z nim spotkać, to niech ksiądz idzie do obory, pozna go ksiądz po kapeluszu…
-
Mąż akurat w pracy, dziecko na angielskim, i tak dziesiąty rok z rzędu. Nie kłam. Jeśli ktoś z rodziny nie chce rozmawiać z księdzem, niech też ma odwagę się do tego przyznać. Ksiądz się nie obrazi – a może będzie pretekst do rozmowy?
-
Jeśli ty sam nie chcesz przyjąć księdza po kolędzie, otwórz mu drzwi, grzecznie powiedz: „Nie, dziękuję!”, uśmiechnij się i zamknij drzwi. Nie udawaj, że cię nie ma. Nie gaś światła. Nie szepcz pod drzwiami: „Poszedł już?”. To widać i nie jest eleganckie. Kolęda to nie inkwizycja. Nie wtargnie do ciebie na siłę, masz prawo odmówić!
Historie wyróżnione szarym tłem pochodzą z książki Czarny humor, czyli o Kościele na wesoło ks. Piotra Pawlukiewicza i ks. Bogusława Kowalskiego, wydawnictwo RTCK 2017.