Logo Przewdonik Katolicki

Taka reforma zaszkodzi państwu

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Przyjęta i podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę tzw. reforma wymiaru sprawiedliwości nie napawa mnie optymizmem.

Wręcz przeciwnie, zawiera ona bowiem rozwiązania, które mogą skończyć się fatalnie. Nie, nie lubię powtarzanych przez opozycję biadoleń o zamachu na demokrację ani rozważań o autorytaryzmie. Uważam jednak zmiany zaproponowane w sądownictwie za szkodliwe przede wszystkim dla polskiego państwa. Prowadzą one do systemu skrajnie upartyjniającego państwo, łącznie ze sferami, które dotychczas nie były podporządkowane logice partyjnej. Podpisując ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, prezydent Andrzej Duda mówił o tym, że dokonuje się oto głęboka demokratyzacja polskiego sądownictwa. Niestety, w mojej ocenie pan prezydent jest w błędzie. Sądownictwo zostaje bowiem wcale nie zdemokratyzowane, czyli oddane obywatelom, lecz upolitycznione, a konkretniej upartyjnione. W polskiej rzeczywistości dzieje się tak zawsze (a w ostatnich dwóch latach szczególnie): jeśli pozwala się politykom wpływać na pewne sfery życia, kończy się to na upartyjnieniu.
Proszę sobie przypomnieć, co działo się z mediami publicznymi. Nawet najzagorzalsi fani Jarosława Kaczyńskiego nie mogą przecież zaprzeczyć, że media wprost prezentują punkt widzenia partii rządzącej. A Trybunał Konstytucyjny? Dotychczas dziewięcioletnia kadencja sędziów sprawiała, że kolejne rządy powoływały do TK prawników, przez co powstawał dość pluralistyczny obraz. Owszem, w 2015 r. PO usiłowała powołać awansem dwóch sędziów, co jednak sam TK uznał za niezgodne z konstytucją. W efekcie wojny o TK dziś jest on całkowicie podporządkowany Prawu i Sprawiedliwości. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji? Spółki skarbu państwa? Tak samo. Powie ktoś, że tak bywało również wcześniej. Do pewnego stopnia tak, ale PiS upartyjnianie państwa prowadzi do skrajności. Nie miejmy złudzeń, że z sądownictwem będzie inaczej.
A teraz mam dla zwolenników PiS-u następującą propozycję: zróbcie eksperyment myślowy i zastanówcie się, co byście powiedzieli, gdyby o tym, kto jest prezesem telewizji publicznej, szefem Trybunału Konstytucyjnego, prokuratorem generalnym, prezesem Sądu Najwyższego, szefem izby dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym, która może każdego sędziego wyrzucić z zawodu, przewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa, która decyduje o tym, który sędzia awansuje itp. itd., decyduje… Grzegorz Schetyna. I co? Podoba wam się taka wizja? Nie mówilibyście wówczas o tym, że Schetyna podporządkowuje sobie całe państwo, nawet jeśli wygrałby w legalnych wyborach parlamentarnych? Albo gdyby wybory wygrał przedstawiciel postkomunistycznej lewicy? Nie jesteście zachwyceni?
Sęk w tym, że to PiS w ciągu ostatnich dwóch lat wymontował w polskim państwie wszystkie bezpieczniki. Wierzę, że Jarosław Kaczyński jest człowiekiem, który pragnie dobra Polski i nie chce niszczyć naszej demokracji. Kłopot w tym, że swoimi decyzjami otwiera drogę komuś, kto będzie mógł całkowicie styranizować państwo, łącznie z sądami. Z czego się więc tu cieszyć?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki