Logo Przewdonik Katolicki

Po jednej stronie

Agnieszka Pioch-Sławomirska
FOT. ZUZANNA SZCZERBIŃSKA/PK. Agnieszka Pioch-Sławomirska redaktor prowadząca.

Zaskoczyły mnie słowa bp. Tadeusza Bronakowskiego, który z ramienia Episkopatu zajmuje się kwestiami apostolstwa trzeźwości.

W tegorocznym apelu na sierpień, miesiąc abstynencji, powiedział: alkohol jest czwartym pod względem działania narkotykiem. Tak, narkotykiem, nie używką. Tak klasyfikuje go Światowa Organizacja Zdrowia. Niektóre badania stawiają go nawet na pierwszym miejscu – ze względu na najwyższe koszty społeczne. Myślę, że osoba, w której rodzinie alkohol wywołał spustoszenie, może przyjąć dwie drogi: nie brać go w ogóle do ust albo powielać negatywne wzorce – jeśli np. jest dotknięta skutkami choroby alkoholowej. Droga trzecia – rozsądnego korzystania z alkoholu – jest możliwa, ale wymaga chyba większej dojrzałości.
„Z uzależnienia wychodzą bez leków i psychoterapii, dzięki modlitwie, pracy i wspólnocie…” Gdy przeczytałam początek tekstu Moniki Białkowskiej o wspólnocie Cenacolo, który publikujemy w bieżącym numerze (s. 60), pomyślałam: to jakaś fantastyka, mrzonka – a gdzie terapia, gdzie detoks? Detoks jest, ale wcześniej, bo do wspólnoty chłopacy trafiają już po nim, a w Cenacolo uczą się budować życie na nowo. Jeden z nich mówi: my, uzależnieni, jesteśmy kategorią ludzi, którzy nie mogą być pośrodku: w sobotę w barze, w niedzielę w kościele. Musimy radykalnie opowiedzieć się po jednej stronie. I jeszcze coś ważnego mówi: upadamy, gdy się nie modlimy. To stwierdzenie akurat nie tylko w przypadku walki z uzależnieniem jest prawdziwe.
Radykalnego opowiedzenia się wymaga też wiele innych kwestii. A ja czasem mam z tym problem – choćby w odniesieniu do uchodźców. Rozumiem potrzebę pomocy, przyjęcia tych, którzy chcą ocalić życie. Ale nie umiem uwolnić się o od pytań o kwestie prawne, finansowe, o bezpieczeństwo, choć wiem, że uchodźca nie znaczy terrorysta i że takie sądy są krzywdzące. Być może wciąż za mało na ten temat wiem. Jedyne, co mnie przekonuje, to kontakt z konkretnym człowiekiem. Gdy kobiety rozmawiają o pierogach (s. 22), nie ma znaczenia narodowość czy wyznanie. A w tej rozmowie można poznać historię – tę małą, osobistą, i tę wielką – Czeczenów, którzy przeżyli dwie wojny i czują się zagrożeni w kraju, w którym rządzi dyktator.
Tylko jak dojść do tego momentu spotkania…? 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki