Logo Przewdonik Katolicki

Zwycięstwo ducha

Natalia Budzyńska
WŁODZIMIERZ SIWIERSKI. DZIEŃ WOLNY OD PRACY. KL AUSCHWITZ 1941

Po raz pierwszy poza Muzeum w Auschwitz pokazano unikalną kolekcję sztuki powstałej w tym obozie koncentracyjnym. Do obejrzenia wstrząsającej wystawy „Twarzą w twarz” potrzeba odwagi.

Niejeden artysta ma szkicownik, a w nim na kolejnych stronach rysunki. Pamiętam, jak moja córka ćwicząc kreskę, szkicowała mnie w różnych pozach. Ja pisałam, siedząc przy laptopie, albo czytałam, leżąc na kanapie, a ona brała ołówek i rysowała. Chyba dlatego największe wrażenie na wystawie „Twarzą w twarz” zrobiły na mnie strony pożółkłego papieru zapełnione takimi szkicami codzienności. Tyle że to szkice ludzi wyniszczonych (może nawet trupów), leżących w niezwyczajnych pozach, skulonych, wychudłych nóg, zgarbionych pleców z zaznaczonymi żebrami i łukiem kręgosłupa, przykurczonych ramion, otwartych ust jakby połykających powietrze z ogromnym wysiłkiem. Ale najgorsze są oczy: wielkie, puste lub przerażone. „Oświęcim 1943” – napisał na kartce artysta. Kim był? Jak zdobył papier, ołówek, pióro? Kiedy szkicował, jak zdołał znaleźć na to siły, czas? Gdzie się ukrył? W jaki sposób te kartki przetrwały? Wiadomo, że wśród więźniów Auschwitz byli artyści. Najsłynniejszym z nich był Xawery Dunikowski, rzeźbiarz, który traumę oświęcimską wyrażał w mało znanych rysunkach i obrazach powstałych po wojnie. I Józef Szajna, którego rysunek wykorzystano na plakacie wystawy i okładce katalogu.
 
W obliczu śmierci
„Sztuka była ratunkiem i to chcieliśmy pokazać na tej wystawie” – powiedziała kuratorka Agnieszka Sieradzka z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Wydaje się to jakimś koszmarnym paradoksem. Ratunkiem? Przecież za to można było zostać powieszonym lub zabitym natychmiast, w najlepszym przypadku poważnie ryzykować okrutną karę.
Artyści plastycy znaleźli się już w jednym z pierwszych transportów. Dunikowski miał jeden z niższych numerów: 774. Gdy w czerwcu 1940 r. trafił do Auschwitz, kończył 64 lata. Miał szczęście. Jakakolwiek praca artystyczna, rysowanie czy fotografowanie wewnątrz obozu było surowo zakazane, chyba że pozwolili na to sami oprawcy. Tak się stało w przypadku Dunikowskiego: sam komendant obozu rozkazał mu stworzyć pracownię rzeźbiarską. Pod pozorem tworzenia dla Niemców, w tajemnicy rysował to, co widział: obozową rzeczywistość i portrety współwięźniów. Szajna był dziewiętnastolatkiem, kiedy w 1941 r. trafił do obozu. Przeszedł kolejno Oświęcim, Brzezinkę i Buchenwald. Zaczął rysować w obozowym szpitalu. Byli też inni: plakacista Adam Bowbelski, powojenny scenograf Marian Kołodziej (numer 432), świeżo upieczony absolwent Akademii Sztuk Pięknych Jan Komski (564), malarz i grafik Mieczysław Kościelniak, autor kilkuset prac, w tym ostatnich portretów św. o. Maksymiliana Kolbe. Byli także słynni narciarze, którzy tworzyć zaczęli dopiero w obozie: Bronisław Czech (349) i Izydor Łuszczak (783). I wielu innych więźniów, którzy czuli potrzebę tworzenia i dokumentowania mimo strachu przed okrutną karą.
Malarz i grafik Franciszek Jaźwiecki, członek Grupy Krakowskiej, tak opisał chwilę odkrycia przez SS jego rysunków: „Zimno mi się w plecach zrobiło i krew do głowy uderzyła (…). Uświadomiłem sobie teraz, co się stanie i jak się to odbywać będzie. Zatem Politische Abteilung (Oddział Polityczny, obozowe gestapo) – śmierć – i to jaka śmierć, a wcześniej męka”. Wiedział dokładnie, co się stanie, a mimo to rysował. Dlaczego? „Te portrety robione ukradkiem, w tajemnicy, były dla mnie zapomnieniem, wprowadzały w inny świat, mój świat Sztuki” – pisał potem we wspomnieniach. Czy nieznany autor notatnika schowanego w butelce, w którym szkicował bardzo dokładnie obozową rzeczywistość, jaka dokonywała się w Auschwitz, myślał tak samo czy chciał po prostu udokumentować masową zbrodnię?
 
Komando artystów
Czasem talent mógł uratować życie całkiem dosłownie. Halina Ołomucka, która na pytanie blokowej, kto umie rysować, zgłosiła się i od tamtej chwili wykonywała różne prace dekoracyjne dla Niemców. Jednocześnie rysowała w ukryciu sceny z obozowego życia i portrety, korzystając z przyznanych jej materiałów. „Robiłam to, żeby przeżyć. Chroniłam swoje wnętrze” – mówiła o swojej legalnej pracy dla SS w Auschwitz.
Wkrótce na terenie obozu powstało na życzenie komendanta muzeum sztuki, Lagermuseum, komando artystów, którego szefem został mianowany polski więzień Franciszek Targosz. W Lagermuseum pracowali artyści przywożeni do obozu zagłady z różnych stron świata. Wykonywali prace na zlecenie najwyższych władz obozowych: szyldy, kiczowate pejzaże, które potem oficerowie SS wieszali sobie w swoich prywatnych mieszkaniach, sypialniach i gabinetach. Artyści wykonywali też rysunki techniczne i makiety (Dunikowski musiał zrobić dokładną makietę całego obozu). Wielu z nich dzięki temu przeżyło. Wielu też korzystając z takich warunków, stworzyło wstrząsające dowody piekła na ziemi.
Poza Lagermuseum tworzyła Dina Gottliebowa. Na rozkaz Mengelego rysowała akwarelowe portrety w obozie cygańskim. Kolory wodnych farb idealnie nadawały się do zaznaczania odcieni skóry i tęczówek rasy, którą Mengele „badał”. Niektóre obrazy wykonane na zlecenie SS zaskakują: na przykład obraz Władysława Siwka zatytułowany „Budowa Werkhalle” przedstawia scenę rozbudowy obozowych warsztatów i fabryk na tle błękitnego nieba pokrytego białymi obłokami.
 
Podzielić się traumą
Muzeum w Auschwitz posiada największą kolekcję powstałych w obozie prac plastycznych. W oddziale krakowskiego Muzeum Narodowego, w Kamienicy Szołayskich, zgromadzono dwieście prac. Wśród nich są te stworzone oficjalnie oraz te rysowane w ukryciu. Są to prace wykształconych artystów oraz osób zupełnie nieznanych, często amatorów. Prowokują pytanie: czy to jest sztuka, czy po prostu dokument historyczny? Z pewnością nie jest to zwykła wystawa. Można patrzeć na zgromadzone tam dzieła niczym krytyk sztuki. Analizować użyte materiały, bo jest ich wiele: od bibułek do papierosów przez papier do pakowania po fragment obrusu. Węgiel, ołówek, tusz i farby. Jednak tak się nie da. Stając twarzą w twarz z rzeczywistością nieludzkiego cierpienia, odnajdujemy zachowane człowieczeństwo – właśnie dzięki sztuce i dzięki twórczości.
Czy udręczona twarz może kogoś uzdrowić? Czy sceny tortur mają jakąś pozytywną moc? Czy pejzaż krematoryjny ma szansę pocieszyć? Nie. Ale sam proces twórczy owszem. I nadzieja, że ktoś kiedyś te obrazy zła zobaczy, odczyta świadectwa czasu. To właśnie dowód na to, że sztuka ma sens terapeutyczny, że obrazując traumę, można się jej pozbyć, wyrzucić ją z siebie i doświadczyć choć niewielkiego zwycięstwa ducha.
Znajdziemy na tej wystawie też obrazy jakby z innego świata – to świat wyobraźni, tęsknoty za utraconym rajem. Niektórzy więźniowie czuli potrzebę ucieczki w znany niegdyś świat, w pejzaże bez kominów, bez dymów i oświęcimskiej snującej się mgły.
Krakowskiej wystawie towarzyszy wydany z jej okazji katalog. To pierwsza tego typu publikacja porządkująca wiedzę na temat sztuki powstałej w KL Auschwitz. Oprócz reprodukcji, które stanowią jej trzon, znajdziemy tam teksty dotyczące artystów-więźniów, okoliczności powstania i działania Lagermuseum oraz losy odnalezionych rysunków i dzieł. Jego autorka Agnieszka Sieradzka próbuje też odpowiedzieć na pytanie, jak możliwa była sztuka w Auschwitz? „To zwycięstwo ducha” – pisze.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki