Takie niezwykłe następstwo wydarzeń – „polskie” ŚDM i wkrótce potem światowe obrady biskupów o młodzieży – już się chyba nigdy więcej nie powtórzy. Jakby nie patrzeć, w żadnym innym kraju Kościół nie otrzymał tak nieoczekiwanego daru. Właśnie: warto dostrzec w tym dar od Opatrzności. Nie wolno poprzestawać na spoglądaniu wstecz i „odcinaniu kuponów” od ubiegłorocznego wydarzenia. Owszem, jest taka pokusa, bo okazało się ono wielkim sukcesem zarówno pod względem organizacyjnym, jak i duchowym. Jednak najważniejsze jest teraz, by spojrzeć przed siebie, zastanowić się nad zdobytym kapitałem, a przede wszystkim nad tym, jak dla dobra Kościoła w Polsce pomnożyć go „z pomocą” przyszłorocznego Synodu.
Istnieją ważne przesłanki, by sądzić, że dla Kościoła w naszym kraju krakowskie ŚDM było rzeczywiście jakąś pozytywną cezurą, od której zaczęło się coś nowego i trwałego. Młodzi naprawdę uwierzyli, że mogą zrobić duchowy raban w parafii i diecezji, więc sypią pomysłami. Ich inicjatywy zyskują (nie zawsze, ale jednak) pozytywny rezonans wśród duszpasterzy, a fala młodzieżowego entuzjazmu niesie daleko nie tylko ich samych, ale i duchowych opiekunów, jak to się zdarzyło z abp. Polakiem, który wraz z grupą gnieźnieńskiej młodzieży „wylądował” w Taizé.
Czymś niezwykle istotnym z punktu widzenia młodego pokolenia Kościoła w Polsce jest także to, że krakowskie wydarzenie i słowa Franciszka wyzwoliły w nich ukryty potencjał dobra. Dobitnie dowodzi tego plejada wspaniałych postaci uhonorowanych w sobotę nagrodą „Młodość – projekt życia”, przyznaną po raz pierwszy przez metropolitę krakowskiego. A jest to przecież jedynie skromna reprezentacja rzeszy młodych Polaków, którzy aktywnie włączają się w życie Kościoła i służbę na rzecz drugiego człowieka.
Można powiedzieć, że polskie ŚDM wydało piękne owoce. Oby ten unikalny czas umocnił młodzież na niełatwej drodze ewangelicznego radykalizmu, a ich świadectwo zachęciło tych, których dziś w Kościele de facto nie ma. Stanie się tak, jeśli młodzi włączą się w przygotowania do synodu i zaczną masowo wypełniać watykańską ankietę (jej polska wersja pojawi się już we wrześniu). Trzeba przekonywać młodych, że ich głos jest ważny, i zachęcać do swobodnego wyrażania pytań, wątpliwości, niepokojów, nadziei, radości i krytyki. I niechaj te ankiety – bez cenzury, czesania, pudrowania i upiększania – dotrą do duszpasterzy i biskupów, niech staną się zaczynem otwartej rozmowy o tym, co jest OK, a co i gdzie niedomaga. Niech w tym lustrze przyjrzy się sobie młodzież, ale też duszpasterze, biskupi i Kościół instytucjonalny.
Wierzę, że tak się stanie i że ten materiał posłuży młodej Polsce do zobaczenia siebie w prawdzie i przyczyni się do jej duchowego wzrostu. Duszpasterzom zaś wskaże sposoby skutecznego towarzyszenia jej w drodze do Boga.