Czego się spodziewać po kobiecie siedemdziesięcioletniej? Czy nie należy się jej spokój i odpoczynek? Nie, to liderka konspiracji, przywódczyni setek kobiet ryzykujących życie. Bywa taki moment w życiu, gdy po deklaracjach, jak w brydżu, słychać: sprawdzam. Matylda Getter podjęła ryzykowną grę. Zakonnice wprawdzie ślubowały posłuszeństwo, ale gdy wstępowały do zgromadzenia, nie mówiono o ratowaniu ludzi z narażeniem życia. Jednak stanęły jedna za wszystkich, wszystkie za jedną, skoro ona – Matylda – uznała to za słuszne. Jak się dochodzi do takiego autorytetu, tak żelaznej woli? Jak się zostaje generałem kilkuset kobiet w habicie? Jak się zarządza ludźmi podczas wojny? Na te pięć lat pracowała całe dotychczasowe życie. Najpierw trzeba było dojrzewać około pięćdziesiąt lat ucząc siebie i innych odpowiedzialności.
Przygotowanie
Urodziła się 25 lutego 1870 r., w czasach zaborów. Chodziła do szkoły w Warszawie, nie wiedząc, że prowadzą ją Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi – w konspiracji, ze względu na zakaz zgromadzeń. Gdy pytała spowiednika o życie zakonne, podał adres jej własnej szkoły. Została franciszkanką. Kształciła się w Odessie, Warszawie i Rzymie. Kierowano ją do prestiżowych zadań, wybierano na ważne urzędy. Utworzyła kilkanaście nowych domów dziecka, przedszkola, szkoły. Starannie wybierała ich lokalizacje, dbając o place zabaw, zieleń koło domu i dobre sąsiedztwo. W 1925 r. Matylda Getter otrzymała Order Odrodzenia Polski z Krzyżem Oficerskim, w 1931 r. nadano jej Złoty Krzyż Zasługi. Czyż nie można było osiąść na zasłużonych laurach?
W 1936 r. siostry wybrały matkę Matyldę na przełożoną rozległej prowincji warszawskiej. Powierzono jej ponad 400 sióstr. Matka Getter miała prawie 70 lat, gdy we wrześniu 1939 r. do domu sióstr w Warszawie przy ul. Hożej po pomoc przyszło kilkaset osób. Przez całą okupację matka Matylda będzie organizować kuchnię dla około 300 ubogich dziennie. Pomagała także Żydom. Ryzykowała. Pomoc im okazywaną karano rozstrzelaniem lub wywózką do Auschwitz. Dorosłym wręczała nowe dokumenty i kierowała do przyjaciół zgromadzenia. Także dzieciom organizowała schronienie. Przybywały do niej pod workami warzyw, w beczkach, w koszach z bielizną do prania. Ludzie przywozili maluchy, które rodzice wyrzucali do okienek piwnicznych w czasie ulicznych łapanek i rozstrzelań; zdarzały się niemowlęta odjęte od martwych matek po ulicznej egzekucji. Dwa maluchy z getta wyniósł gestapowiec, przekupiony złotem przez ojca dzieci. Nastolatki przychodziły nocą. Zachowało się wiele wspomnień: „Strasznie się bałam, bo miałam niedobry wygląd, «złą twarz»: widać, że Żydówka. Wiedziałam, że za furtą rozstrzygnie się: życie czy śmierć. Matka Matylda spojrzała na nas i powiedziała: «Tak». Niebo otworzyło przede mną”.
Przyjąć błogosławieństwo Boże
Najpierw organizowała nieletnim nowe dokumenty. Siostry, nie wtajemniczając księży w szczegóły, zbierały katolickie metryki in blanco z pieczęcią parafii, postarzały je, naświetlając lampą kwarcową. Następnie dzieci rozwożono do sierocińców w Warszawie i jej okolicach, niemal wszystkich założonych przecież przez Matyldę Getter, oraz 44 domów zakonnych Rodziny Maryi. O przyjeździe dziecka żydowskiego Matylda Getter uprzedzała siostry przez telefon umówionym pytaniem: „Czy przyjmie siostra błogosławieństwo Boże?”. Na tak postawioną kwestię padała jedna odpowiedź. Wiele sióstr nieustannie kursowało z dziećmi żydowskimi, znosząc kontrole na stacjach i w pociągach.
Sytuacja wymagała nieustannego wysiłku i czuwania, często zdarzały się rewizje Gestapo. W ich czasie matka Matylda delegowała siostry do dzieci lub przed tabernakulum i sama spokojnie rozmawiała z Niemcami. Po wszystkim szła się modlić do kaplicy. Uspokajała wychowanków: „W naszym domu jest kaplica, nic ci się stać nie może”. Siostry dbały o żywność, ubrania, leki, prowadziły lekcje i zabawy, gry, konkursy i teatrzyk, bajki na dobranoc. Dzieciom tleniono włosy, niektórym przyklejano opatrunki na nosy, nieraz bandażowano buzie. Konspiracja była tak zorganizowana, że mimo skali przedsięwzięcia nie zdarzyły się wpadki – matka Matylda nie straciła nikogo. Yad Vashem podaje kilkaset nazwisk żydowskich dzieci uratowanych przez Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi. Jak to możliwe?
Dbać o siostry
Przez całą okupację matka Matylda dbała wspólnotę i kontakty z siostrami, słuchała i wspierała. Jednoczyła siostry, prowadząc bogatą korespondencję i organizując zjazdy przełożonych. Z jej inspiracji ponad sto sióstr podczas wojny ukończyło tajne licea, kursy, szkolenia. W warunkach okupacji otworzyła 13 nowych domów zakonnych.
Matylda Getter współpracowała także z ruchem oporu, w domu zgromadzenia na Hożej powstawały nowe dokumenty dla poszukiwanych przez Gestapo. Tam też podczas powstania warszawskiego znajdowała się siedziba komendanta AK ‘Obroża’ ppłk. Kazimierza Krzyżaka. Matka Matylda zorganizowała też w klasztorze szpital powstańczy.
Kadencja przełożonej Matyldy Getter zakończyła się w 1945 r. Zmarła 23 lata później. Wspomina się jej „męski rozum, delikatność kobiecą, szybkość decyzji, zmysł organizacji, zawsze trafne rozstrzygnięcia, niewyczerpaną cierpliwość, gotowość wyrzeczeń w dzień i w nocy”.
Gdy jako młoda panna radziła się spowiednika w sprawie powołania, usłyszała: „Pójdziesz do Rodziny Maryi, trzeba teraz ratować biedne dzieci i służyć krajowi”. Całe jej życie można streścić tym zdaniem. Zrealizowała je z rozmachem i odwagą, zazwyczaj w konspiracji i niezauważana. Franciszkankom, solidarnym razem z nią, udało się ocalić życie kilkuset osób skazanych na zagładę. Została uznana za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata. Stara, mądra, mocna kobieta. Jej życie będą ciągle wspominać pokolenia – nie tylko tych ocalonych.