Logo Przewdonik Katolicki

Misje na czterotysięcznikach

Dorota Niedźwiecka
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE PROJEKTU

Młodzi misjonarze wracają do górzystego Kirgistanu przede wszystkim po to, by kształtować siebie. Tu nauczyli się większej otwartości na drugiego człowieka i większego zaufania Panu Bogu.

Po raz pierwszy pojechali tam dwa lata temu jako wolontariusze i misjonarze. Kasia i Rafał Chrobokowie, Anna Łuć i trzech innych studentów. Dziś Kasia i Rafał są gotowi na kolejną wyprawę. Pod koniec czerwca już po raz drugi wyjadą do Azji Środkowej.
 
Tak też się da
– Głęboki PRL. To było pierwsze wrażenie, jakie mieliśmy po wjeździe do centrum Biszkeku, stolicy Kirgistanu – opowiada Rafał, obecnie na trzecim roku stomatologii. – Byliśmy zdumieni, gdy pomiędzy socrealistycznymi budynkami zobaczyliśmy lepiankę, a na jednej z nielicznych dwupasmówek w mieście, obok japońskiego markowego samochodu idącą po ulicy kozę. Kilka dni później, w wysokich górach byli świadkami kolejnej zaskakującej sytuacji. Dziesięcioletni chłopiec jechał po polnej drodze na ośle i słuchał muzyki ze… smartfona. – Kraj kontrastów? Tak. Chociaż to nieco inne kontrasty niż te pomiędzy bogatymi a biednymi w Moskwie – mówi Ania, z wykształcenia rusycystka. Przyjechali do Azji z planem, że będą ewangelizować. Po paru dniach w Biszkeku (odwiedzili tam m.in. teatr, w którym żołnierze Armii Andersa wysłuchali swojej pierwszej na tych terenach Mszy św.), przez kolejne 10 dni uczyli języka angielskiego i polskiego muzułmańskie dzieci w Dżalalabadzie, następnie jako opiekunowie wyjechali z dziećmi z sierocińca na obóz w góry. – Niestety pierwszej grupie nie zdołaliśmy opowiedzieć o Jezusie z przyczyn bardzo prozaicznych: nie mówiliśmy po kirgisku, a większość z nas także po rosyjsku – wyjaśniają Ania i Rafał. – Z kolei na obozie w górach nie opowiadaliśmy o wierze z powodu umowy: dzieci mogły być z nami pod warunkiem, że zachowają swój laicki światopogląd. I tu odkryliśmy, że o Jezusie możemy opowiadać inaczej niż słowami: poprzez postawę pełną miłości.
Studenci wspominają, że po prostu dzielili się miłością, nie zastanawiając nad tym, na ile i jak głęboko wpływa na znajdujących się wokół ludzi. – Skoro jest zapotrzebowanie, to warto to robić! Także wówczas, gdy nie widzimy jakichś specjalnych efektów – opowiadają.
 
Między kulturami
Z 6 mln obywateli Kirgistanu ponad 80 proc. to muzułmanie. Chrześcijan jest 12 proc., a w miarę regularnie praktykujących katolików zaledwie kilkuset. Rząd Kirgistanu dba o to, by państwo zachowało swój świecki charakter, stąd aktywniejsza działalność religijna nie jest mile widziana przez urzędników. Mimo to niedawno w parlamencie głosowano nad tym, by w piątki podczas głównej modlitwy muzułmańskiej ustawowo wprowadzić w kraju trzy godziny wolnego. Ustawę wstrzymano dwoma głosami. – Podobnie jak my ewangelizujemy, tak muzułmanie propagują swoją religię. My, aby realizować naszą misję, organizujemy obozy letnie dla islamskich studentów, zajęcia dokształcające czy choćby wspólną grę w piłkę. Muzułmanie wybierają inne środki – mówi jezuita Damian Wojciechowski, który osiem lat spędził w Kirgistanie.
Marzenie, by opowiadać innym o swojej wierze, Kasia i Rafał spełnili w ostatnich dniach pobytu w Kirgizji. Ten czas spędzili z muzułmańskimi studentami, znającymi angielski. Mogli więc w miarę swobodnie wymieniać się doświadczeniami. – Młodzi muzułmanie pytali o nasze zwyczaje. Dziwili się, że przed ślubem nie mieszkam z narzeczoną. I nie rozumieli, jak mogę pomagać jej wieszać pranie – mówi Rafał. – Często okazywało się, że słabo znają swoją wiarę, np. nie wiedzieli, czy są sunnitami, czy szyitami, nie przestrzegali nakazów codziennej modlitwy – wylicza Ania.
 
Równouprawnienie po kirgisku
Na wolontariuszach ogromne wrażenie wywarło spotkanie z muzułmanką, która przeszła na protestantyzm. Zrobiła to, gdy po modlitwie chrześcijan została uzdrowiona z wrodzonej wady serca. Mimo że na modlitwę zaprowadziła ją mama, po konwersji cała rodzina się od niej odwróciła. To było równoznaczne ze skazaniem jej na trudne warunki życiowe. Kobieta miała jednak szczęście. Wyszła za mąż za chrześcijanina. Sprawy nie zawsze znajdują happy end. – Spotkaliśmy kilka kobiet, które podjęły taką samą decyzję, ale nie udało im się znaleźć oparcia i wróciły do swoich rodzin i do islamu.
– Tego, jak traktuje się kobietę, przynajmniej w niektórych domach muzułmańskich, doświadczyłam, gdy rodzice jednego ze studentów zaprosili mnie na przyjęcie. – Jako kobiety zostałyśmy przywitane na końcu i na końcu ugoszczone. Mężczyźni byli z nami tylko przez chwilę i mimo że w założeniu było to integracyjne spotkanie, chwilę później zostawili nas w gronie samych kobiet – opowiada Anna. Pracujący w Kirgistanie jezuici podkreślają, że u Kirgizów zazwyczaj panuje równouprawnienie, inaczej niż u mieszkających na terenie kraju Uzbeków lub Tadżyków.
Młodzi misjonarze wracają do Kirgistanu przede wszystkim po to, by kształtować siebie: tu nauczyli się większej otwartości na drugiego człowieka i większego zaufania Panu Bogu. Wracają też dla Kirgizów – po to, by przede wszystkim im służyć. I mimo że mają świadomość, że ewangelizacja to działanie, na które nie wystarczy kilka tygodni, wracają, by zasiać chociaż małe ziarno.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki