Logo Przewdonik Katolicki

Uchodźcy, media, sumienie

Tomasz Królak
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Tomasz Królak wiceprezes KAI.

Ależ wiem, że jesteśmy już zmęczeni tematem uchodźców, wciąż pełno o tym w mediach, problem stale gości w „Przewodniku”. Ale zaryzykuję, bo coś mnie tu coraz bardziej uwiera

A chodzi mi o jednostronny ton narracji, jaką w tej materii serwuje flagowy program informacyjny publicznej telewizji i szereg sprzymierzonych z nim mediów. To nie jest tylko kwestia dziennikarskiego warsztatu. Ujawnia się tu głębszy problem moralny.
No bo popatrzmy: ilekroć program ten podejmuje (a czyni to z lubością) kwestię uchodźców i potencjalnego ich przyjęcia także w Polsce, z przepastnego arsenału obrazów dostępnych w telewizyjnych zasobach raczy widzów jedynie dwoma typami: albo tłumem młodych, brodatych mężczyzn złowróżbnie nacierających na widza albo obrazami aktów terroru dokonanych przez muzułmańskich fanatyków. I odwrotnie: każdemu materiałowi o kolejnym zamachu islamistów zawsze towarzyszy bogato ilustrowany wykład wiążący te odrażające czyny z problemem „zalewu” uchodźcami, których głównym zamiarem jest przekształcenie Europy w megapaństwo islamskie.
Nie, nie jestem naiwny. Wiem, jak wobec wzrastających wskaźników demograficznych europejskich muzułmanów może wyglądać nasz kontynent za kilkadziesiąt lat. Wiem, jaką cenę za otwartość na muzułmańskich imigrantów (właśnie: bardziej imigrantów niż uchodźców) płacą Francja, Niemcy, Belgia czy Szwecja. Wiem też, że kwestia zapewnienia bezpieczeństwa kraju jest kluczowym zadaniem państwa i wielkim dobrem każdego z nas. I, zgadzam się, powinniśmy o tym otwarcie rozmawiać. Ale nie oznacza to, że mamy być ślepi na taki styl medialnego przekazu, który uporczywie miesza kwestię imigrantów, którzy przybywają do Europy po to, by zapewnić sobie lepszy byt, z kwestią uchodźców, którzy uciekają tu by ocalić życie.
Jeśli wspominam o odpowiedzialności moralnej, mam na myśli nie tylko etykę dziennikarską, ale i ten przykry fakt, że taki sposób mówienia o uchodźcach prezentują media ochoczo relacjonujące różne wydarzenia religijne i powołujące się na nauczanie Kościoła. U niejednego odbiorcy może więc zrodzić się myśl, że jest to przekaz jak najbardziej zgody z kościelną „linią”. Ów widz (czytelnik, słuchacz), któremu podaje się to, co pasuje do politycznego planu nadawcy, nie dowie się na przykład, że polski Episkopat zdecydowanie opowiada się za wprowadzeniem korytarzy humanitarnych dla najbardziej potrzebujących uchodźców i że w tej sprawie biskupi od miesięcy apelują do rządu.
Pamiętając o potwornych zbrodniach islamskich fanatyków i mając nadzieję, że nasz kraj będzie bezpieczny dla nas i naszych rodzin, musimy jednocześnie pamiętać o słowach Jezusa: „Byłem przybyszem a przyjęliście mnie...”.  Powinniśmy wciąż pytać siebie, czy robimy dla tych ludzi wystarczająco wiele. Bardzo trudno pogodzić różne, niekiedy wydawałoby się, sprzeczne wypadkowe. Ale takie jest nasze zadanie i wyzwanie na dziś. Starajmy się jednak rozwiązywać je nie politycznie (odpowiedzi polityków są nad wyraz proste), lecz ewangelicznie. I nie pozwólmy, by ktokolwiek skradł nam sumienie.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki