Logo Przewdonik Katolicki

O imigrantach: z rozsądkiem i miłosierdziem

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Piotr Zaremba zastępca redaktora naczelnego „wSieci”.

Nie raz i nie dwa korzystając z gościny „Przewodnika Katolickiego”, przedstawiałem swoje poglądy na temat imigrantów. Mam świadomość, że temat dzieli także katolików.

Ba, nawet biskupów. Jedni kładą nacisk na obowiązek miłosierdzia, drudzy podkreślają zagrożenia związane z napływem ludzi o innej kulturowej i religijnej tożsamości. Jako całość Kościół jest mocno zaangażowany w pomoc, choć różnie ją sobie wyobraża.
Ja jestem bliższy stanowisku obozu rządowego. Nie mam złośliwej satysfakcji wielu konserwatystów po kolejnym zamachu na Zachodzie i pamiętam, że przynajmniej ich część to nie produkt obecnej naiwności w zapraszaniu obcych, a zaszłości historycznych. Jeśli w Anglii bomby odpalają urodzone tam dzieci dawnych przybyszów, brytyjscy obywatele, pozbyć się tego problemu nie jest łatwo. Pohukiwanie: nie bądźcie naiwni, bynajmniej nie wystarcza.
Nie zamierzam też pouczać ludzi Zachodu, jak mają reagować. Nie śmieszy mnie, kiedy śpiewają piosenki Lennona czy mażą kredkami po chodnikach, bo mam wrażenie, że bylibyśmy równie bezradni. Ale jedno wiem na pewno: Polska może wciąż uniknąć wielu kłopotów. Nie tylko bomb, także rasowych konfliktów wynikających z kulturowych zderzeń. Także gett wyłączonych ze społeczeństwa, ale promieniejących przemocą. Zdaję sobie sprawę, że ordo caritatis jawi się jako mechaniczne, ale do przekonania, że warto chronić swoich dochodzą opisy imigranckich mas, wśród których niewielu jest autentycznych uchodźców. Senator z Wrocławia Jarosław Obremski, człowiek łagodny i przekonany, że pomóc trzeba, wrócił właśnie z Sycylii, gdzie zwiedzał obozy uchodźców wyłowionych z Morza Śródziemnego. Syryjczyków jest wśród nich jeden procent. Przeważają imigranci ekonomiczni. A ponieważ nikt nie ma dokumentów, trudno o wykrywanie potencjalnego niebezpieczeństwa. Relokacja to przewożenie tych ludzi z krajów, w których chcą się osiedlić do krajów, w których mieszkać nie chcą – to ostatni argument. W tym planie widać wyjątkową sprzeczność – bo nie zawraca się tych ludzi przez morze w imię tego, że mają prawo mieszkać, gdzie chcą. Skądinąd to prawo zawsze jest po trosze fikcją – cała Afryka i pół Azji nie może się do nas przenieść. Ale dziś relokacyjne pomysły to dowód na obłudę zachodnich elit, które na co dzień zarabiają na taniej sile roboczej, ale chcą się z kimś podzielić odpowiedzialnością. I mieć zapasowy teren na wypadek, kiedy kontrolowany dumping rąk do pracy okaże się nieopłacalny. To powoduje, że pohukiwania pani premier w sprawie budzenia się Europy nie zgorszyły mnie. Nawet jeśli użyła ich instrumentalnie, aby zatrzeć złe wrażenia związane z błędami Macierewicza. Ta debata ma jednak swoją cenę po obu stronach. Twardniejące serca są faktem. Świadczą o tym histeryczne reakcje na tak ograniczone pomysły jak korytarz humanitarny. Zgłaszają go biskupi chcący leczyć w Polsce najcięższe przypadki wojenne. To wystarczy, aby posłanka Pawłowicz podniosła krzyk o wojnie hybrydowej przeciw Polsce. Jak rozumiem rozpętanej z udziałem arcybiskupa Gądeckiego. Ekscentryczną posłankę można by ignorować. Ale ministra Błaszczaka ignorować się nie da. W internecie czytam, że jeśli już biskupi kogoś sprowadzą, powinni to powiązać z jego nawróceniem na katolicyzm. Ludzie, co się z wami dzieje? Ochrona swojego interesu to roztropność. Ale nie musi być ona powiązana z bezdusznością. To uskrzydla drugą stronę krzyczącą, że warto zaryzykować dziesięciu Polaków, aby uratować masę obcych. Ale nie chodzi już o to, co powiedzą „tamci”. Warto być miłosiernym. Po prostu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki