Logo Przewdonik Katolicki

Pomaga, nawet gdy nie wołamy

Joanna Mazur
FOT. Robert Woźniak

O tych, którzy Ducha Świętego prawie nie znają i pomijają w osobistej modlitwie, oraz o tych, którzy odkryli Jego niezwykłe działanie z ks. Radosławem Rafałem MSF rozmawia Joanna Mazur

Mam trochę problem z Duchem Świętym. Twarz Jezusa znam z całunu z Manopello. Duch Święty wydaje się nieuchwytny…
– Duch Święty jest Osobą, a nie energią, jak czasami myślimy. Jest Bogiem. Św. Ireneusz mówi o tym, że Ojciec stworzył świat dwoma rękoma – jedna to Duch Święty, a druga to jest Syn. Lubię tak na to patrzeć. We wszystkich zamysłach Ojca są dwie dłonie, które je realizują.

A więc co Ojciec czyni dłonią Ducha Świętego?
– Pytasz mnie o to, czy Ojciec Niebieski jest prawo- czy leworęczny (śmiech). W każdym działaniu jest obecna cała Trójca. Duch Święty to dłoń, która pisze. To dłoń z piątego rozdziału Księgi Daniela, która notuje na uczcie króla Baltazara i zapowiada upadek Babilonu. On jest tym, który wypisuje prawo w naszych sercach.

Jezus powiedział, że pożyteczne jest dla nas Jego odejście, bo da nam Pocieszyciela…
– Jezus jest Bogiem, ale też człowiekiem. Był w konkretnym miejscu i czasie. Formował 12 apostołów i 72 uczniów. Duch Święty jest dany wszystkim, aby każdy mógł spotkać Jezusa. Kiedy zaczęliśmy się modlić przed wywiadem, otworzyłem słowo Boże na Księdze Joela, gdzie czytamy: „I wyleję potem Ducha mego na wszelkie ciało…”. Czyli na wszystkich.

Jest dany każdemu, ale nie każdy daje się Jemu.
– W Dziejach Apostolskich czytamy, że „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Nie ma próżni. Cały czas poruszamy się w Jego obecności. Bóg jest wszędzie i jest z nami, ale często nas nie ma tam, gdzie On jest. To paradoks. Nie zdajemy sobie sprawy i nie żyjemy tą prawdą. A On mówi o sobie: Jestem, który jestem. Od momentu chrztu świętego Trójca mieszka w nas. Ale jeżeli Jej nie zapraszam do działania, to Ona się nie narzuca. Szanuje naszą wolność.

My najczęściej narzucamy się Duchowi Świętemu tylko przed egzaminem…
– Duch Święty jest dla wszystkich. Jest zakochany w każdym człowieku. Pomaga nam nawet w drobnych, codziennych sprawach. Jednak modlitwa przed wejściem na egzamin to trochę za późno i motywacja też nie taka. To traktowanie Ducha Świętego jak apteki – jest mi źle, więc sobie o Nim przypominam i kupuję tabletkę, by osiągnąć szybki efekt małym wysiłkiem. Chodzi o to, aby mieć kontakt z Duchem Świętym cały czas. To jest tak, jakbyś miała filiżankę kawy, dodała do niej cukier i zamieszała tylko raz. Cukier w ten sposób nie osłodzi całości. A przecież chodzi o to, by całkowicie się rozpuścił. Całe nasze życie ma być posłodzone Duchem Świętym. Mamy się w Nim poruszać, być z Nim w kontakcie, rozmawiać. Cały czas mieszać. A my wiele natchnień Ducha Świętego lekceważymy, nie podejmujemy ich. A On może cię zachęcać, abyś na przykład podeszła i powiedziała komuś dobre słowo. Tu chodzi o miłość. Mamy być znakiem dla świata, że się kochamy, a nie że mamy objawienia. Duch Święty jest jak przyjaciel, który daje najlepsze rady. Ktoś powie, że do przyjaciela dzwoni się, gdy jest źle…

Jak trwoga to… do Ducha Świętego…
– Duch Święty i tak nam pomaga, nawet gdy Go nie wzywamy, taka jest zasada miłości. Ale to nie znaczy, że działa wtedy z taką mocą, z jaką mógłby działać. Ojcowie Kościoła mówią, że Duch Święty jest osobową miłością między Ojcem a Synem. Jezus w Ewangelii św. Jana prosi Ojca, aby miłość, która jest pomiędzy nimi była w uczniach. Jeżeli modlimy się tylko o to, by On pomógł nam zdać prawko, to jest to pomyłka. On jest Miłością. Powinniśmy odpowiedzieć tym samym. Powinniśmy mówić do Niego, bo Go kochamy.

Duch Święty jest przy nas, ale nadal często wołamy do Niego: „Przyjdź”.
– To jest zaproszenie i uświadomienie sobie, że On faktycznie jest. To pobudzenie mojej wiary, pobudzenie mojego serca. Duch Święty szanuje naszą wolę. Gdy Go zapraszam, pozwalam Mu działać. Zatrzymuję się i uświadamiam sobie, że On naprawdę jest. Nie trzeba oczywiście mówić „Przyjdź”, wystarczy mieć otwarte serce. Serce oczekujące i zasłuchane. On może mówić do mnie w każdej sytuacji. A bez Niego wiem, że nie dam rady nic zrobić.

Nawet wyznać, że „Panem jest Jezus”…
– On jest pośrednikiem – inicjatorem relacji z Jezusem. Pozwala mi zrozumieć, kim jest Jezus. On woła we mnie – Abba Ojcze! Tatusiu! Jezus jest Panem! To są najgłębsze prawdy, które powinny być wykrzyczane w naszych sercach. On wie, że kiedy wypowiadamy słowa „Abba Ojcze”, coś się w nas zmienia.

Co się konkretnie zmienia?
– Św. Paweł mówi w Liście do Galatów, że: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”. Duch Święty daje radość, która nie jest ulotnym uczuciem. Jest permanentna i niezależna od tego, co dzieje się wokół mnie. To radość z przebywania z Bogiem.

Z tą radością mamy spory problem…
– To bardzo mocno widać na spotkaniach modlitewnych. Kiedy zachęcam ludzi, aby otworzyli się na obecność Ducha Świętego i na radość, to niektórzy mówią, że oni nie mają takiej osobowości. Że oni tak głęboko przeżywają Pana Boga. Tak głęboko, że aż smutno. Tak głęboko, że aż tego w ogóle nie widać. A osoba zanurzona w Duchu Świętym „świeci”. To nie jest kwestia osobowości. Jeżeli by tak było, do zakonów klauzurowych szliby sami melancholicy, a tak nie jest. Nawet charyzmatyk pięknie przeżyje rekolekcje w ciszy. Radość jest uniwersalna, jest dla każdego.

Trudno dostrzec tę radość na Eucharystii.
– Ludzie przychodzą na Eucharystię smutni i smutni z niej wychodzą. A Eucharystia jest przesiąknięta Duchem Świętym. Ona Nim kipi. Jak wchodzisz na Eucharystię, to jesteś objęta Jego ramionami. On robi transplantację: daje Ci Serce Jezusa zamiast Twojego serca z kamienia. On robi transfuzję: daje Ci Krew Jezusa w Twojej krwi. Owocem Eucharystii powinna być coraz większa miłość. Bez Ducha Świętego to się po prostu nie dzieje.

Dary Ducha Świętego są powszechnie „akceptowane”, gorzej z charyzmatami…
– Dary Ducha Świętego są dla naszego osobistego uświęcenia, a charyzmaty mają budować Kościół. Nie są bezpośrednio dla osoby, która prorokuje, mówi językami czy ma charyzmat uzdrawiania. Mamy problem z ich akceptowaniem, bo wydają się „dziwne”. A Duch wieje kędy chce i na to powinniśmy być otwarci. On jest nieprzewidywalny. Jeżeli z góry odrzucamy charyzmaty, to tak jakbyśmy mówili – nie chcę, aby Kościół wzrastał. Wielu myśli, że wspólnoty charyzmatyczne bazują tylko na emocjach i sensacji. Ja się z tym nie zgadzam. Emocje to odczucia spowodowane wrażeniami, a Duch Święty dotykając naszych najgłębszych ran, komunikuje się z całą naszą osobą, wykorzystując także emocje. Nie powinniśmy się bać charyzmatów, ale je rozeznawać.

Co nam przeszkadza w rozmowie z Duchem Świętym?
– Zupełnie inaczej się rozmawia z osobą, która siedzi obok ciebie, jest spięta i myśli o tysiącu różnych rzeczy, tylko nie o tobie. Pomyśl: Duch Święty stoi obok Ciebie i chce rozmawiać z Tobą o ważnych sprawach, a Ty jesteś zajęta czymś innym, też istotnym – kwestią uzdrowienia czy relacjami w rodzinie. Spinasz się jak agrafka, masz zaciśnięte zęby, zaciśnięte ręce i jesteś w tym swoim smutku zatracona. A On stoi obok Ciebie – ale nie reagujesz na Niego, nie słuchasz, nie widzisz. Dlatego to jest takie ważne, aby skupić się na Bogu. Żeby zacząć Mu dziękować, zacząć Go uwielbiać. Bo wtedy człowiek się uwalnia od swoich problemów. Wtedy życie zaczyna się zmieniać.

Może dlatego trudno nam dostrzec Jego działanie, bo jest dość subtelny…
– I tak, i nie. On jest subtelny, ale też potrafi nami wstrząsnąć. I w tym działaniu musi się hamować (śmiech). Gdyby okazał cały swój majestat, to byśmy tego nie wytrzymali. Duch Święty może też delikatnie popchnąć, może wzruszyć, może rozbawić, a może sprawić, że zapłaczesz nad swoim grzechem. Są różne zewnętrzne przejawy. Ale On jest potężniejszy niż to. Uzdrawia nas.

Uzdrawia, ale także staje w naszej obronie...
– W Księdze Daniela jest przypowieść o Zuzannie, którą dwaj starcy oskarżyli o cudzołóstwo. Daniel staje się jej adwokatem i zapowiedzią Ducha Świętego. On jest tym, który nas tłumaczy przed Bogiem. Jezus też nas tłumaczy. Proszą dla nas o czas. Dobrze to widać w przypowieści o drzewie figowym z Ewangelii św. Łukasza. Drzewo nie wydaje owocu od trzech lat, a Jezus mówi – ja je okopię nawozem! A Duch Święty mówi – Ja je owieję! Trochę im w tym przeszkadzamy. Całe nasze życie duchowe polega na tym, aby przestać przeszkadzać Bogu w robieniu tego, co On chce z nami zrobić.



Ks. Radosław Rafał MSF, misjonarz Świętej Rodziny, rekolekcjonista, zaangażowany w odnowę charyzmatyczną, duszpasterz wspólnoty „Poznanie Flp 3, 8”, psycholog, redaktor naczelny „Posłańca Świętej Rodziny”. Były egzorcysta

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki