Logo Przewdonik Katolicki

Siła ze słabości

Joanna Mazur
fot. archiwum prywatne

O milczącym wzruszeniu, wspólnym słuchaniu muzyki i człowieku z krwi i kości w rozmowie z Renatą Czerwicką, autorką autobiograficznego wywiadu z ks. Piotrem Pawlukiewiczem

Jesteś autorką jedynego autobiograficznego wywiadu z ks. Piotrem Pawlukiewiczem, którego udzielił Ci kilka tygodni przed swoją śmiercią. Jaka jest historia Waszej znajomości?
– Już w czasie studiów słuchałam słynnych konferencji „Seks – poezja czy rzemiosło?”. Bardzo lubiłam sięgać po księdza nauczanie. Już wtedy czułam, że jest to osoba, która cokolwiek powie, zostawia człowieka w jakimś lepszym stanie. Każde jego zdanie budowało we mnie poczucie, że nigdy nie jest za późno na zmianę i zawsze jest możliwe zrobić coś więcej. Kiedy zaczęłam pracę w wydawnictwie RTCK, dłuższy czas prosiłam księdza o spotkanie i rozpoczęcie współpracy wydawniczej. Na wszystkie mejle odpowiadał „nie”. W końcu napisałam specyficznego mejla, którego treści nie chcę zdradzać, a po którym odpisał na drugi dzień. Spotkaliśmy się w Warszawie i umówiliśmy się na spotkanie w ramach pracy nad pierwszymi publikacjami (to było Wstań. Albo będziesz święty, albo będziesz nikim i dzisiejsza książka Ty jesteś marką). W międzyczasie kilka razy wspominałam o pomyśle na wywiad rzekę. Przez trzy lata mówił „nie”, ale ostatecznie w listopadzie 2019 r. zgodził się na spotkanie w tym celu.

I już na początku Waszego wywiadu powiedział, że nie będzie mówił wszystkiego. Faktycznie Wasza rozmowa pełna jest niedopowiedzeń i emocji.
– Ten wywiad jest tekstem bardzo autentycznym. Z księdzem Piotrem rozmawiałam kilka tygodni przed jego śmiercią. Był po poważnej operacji głowy, jeździł na wózku, a choroba Parkinsona odcisnęła na nim duże piętno. Bardzo cierpiał. Mówił z trudem, a często naszą rozmowę przerywał sen spowodowany lekami przeciwbólowymi. Widać w naszej rozmowie jego słabość, a z drugiej strony przebija naprawdę to, co było dla niego ważne. Nie tracił energii na zbędne słowa. Jak sam powiedział, nasza rozmowa to nie wywiad rzeka, ale wywiad strumyk. I faktycznie ksiądz Piotr może jawić się nam jako tajemnica, której ta książka nie odsłania w całości, a jedynie jej dotyka. Tę książkę trzeba czytać sercem. Ona nie jest książką do szybkiego przewertowania.

Rozmawiałaś z księdzem Piotrem w najtrudniejszych momentach jego życia. Jak wspominasz ten czas?
– Ksiądz na początku zaskoczył mnie swoją zachowawczością, ale z każdym dniem otwierał się bardziej, chociaż mówił o tematach, które były dla mnie zaskakujące. Było wiele momentów, w których milczeliśmy, bo ksiądz nie mógł opanować wzruszenia. Z każdą godziną otwierał się bardziej, było też wiele poruszających chwil, jak choćby wtedy, gdy razem słuchaliśmy jego ulubionych utworów. Jednego dnia prawie cały czas przeznaczony na rozmowę upłynął nam tylko na słuchaniu muzyki. To nas na pewno do siebie zbliżyło. Widać było, że to było dla niego ważne – zaproszenie kogoś do wspólnego słuchania muzyki było jakby zaproszeniem w jego świat. Dlatego razem z książką wydaliśmy płytę Krzysztofa Antkowiaka Zostanie mi muzyka… z tekstami księdza Piotra.

„Bóg jest tak inny, że nie ma o czym gadać… Co tu gadać? Nie możemy ogarnąć rozumem komórek nowotworowych, a Boga chcemy zrozumieć?!”
– Zadałam księdzu pytanie o to, co parkinson zmienił w jego życiu. Powiedział, że nie stał się pobożniejszy, za to więcej myśli. Nasza rozmowa przypadła na czas, w którym ksiądz Piotr prowadził swój intensywny dialog z Bogiem, zadając Mu najważniejsze pytania… Trudno było wychwycić, jaki miał Jego obraz, którego dosłownie tylko dotknęliśmy w naszej rozmowie. Pytany o to, jak rozumieć Boga, czasami po prostu brał głęboki oddech i mówił „co tu gadać?”. My wielokrotnie myślimy, że Boga już znamy, wkładamy Go w jakieś szufladki i schematy i twierdzimy, że znamy Go od A do Z. Myślę, że nasza rozmowa uzmysławia, że Boga nie da się jednoznacznie pojąć i zamknąć w prosty schemat i ksiądz Piotr pozwolił sobie na to, by tego mocno doświadczać.

W Waszej rozmowie przebija obraz człowieka, który pomimo wielu lat jest wciąż zaskoczony swoją popularnością.
– Ksiądz miał swój ulubiony kawał: Idzie słoń z mrówką przez most. Nagle mrówka mówi: „Patrz słoniu! Ale dudnimy!”. Myślę, że ksiądz Piotr zdawał sobie sprawę, że to Jezus jest tym, który przez niego „dudni”. Jemu zależało na tym, aby stawać się coraz bardziej przezroczystym i chciał być tą tubą Pana Jezusa, a nie wielkim Pawlukiewiczem, który świetnie gada (chociaż cieszył się, że ludziom to gadanie się podoba). Ta rozmowa to był dla niego moment weryfikacji swojego myślenia, coś w rodzaju spowiedzi, która ujrzy światło dzienne. Zdawałam sobie sprawę, że ksiądz Piotr mówiąc wprost o swoich słabościach, chce zburzyć ludziom obraz siebie jako człowieka legendy.

Normalność może stać się wyróżnikiem, w czasach kiedy słyszymy z ambon wiele abstrakcyjnych pojęć.
– Pewnie wiele kryzysów w dzisiejszym Kościele nie miałoby miejsca, gdyby było w nim więcej naturalności i autentyczności. Z drugiej strony ksiądz Piotr powtarzał, że żołnierz dziewczynie nie skłamie, ale nie wszystko jej powie. Nie chodziło mu o emocjonalny ekshibicjonizm. Było w nim widać chęć spotkania się tak po prostu, jak człowiek z człowiekiem, a nie jak ktoś, kto patrzy z góry, bo jest księdzem. Po latach choroby miał w sobie dużą pokorę wobec swoich słabości i myślę, że to nie pozwalało mu się wywyższać. Zdawał sobie sprawę, że te same pytania pojawiają się zarówno w jego życiu, jak i życiu tych, których spotyka. Sam jednak mało mówił o sobie i potrafił to rozdzielić. Nie sądził, że jego historia życia może być komuś potrzebna.

Powiedziałaś, że słowa księdza Piotra dawały nadzieję. Jak to rozumiesz?
– Nie ma jednej prostej odpowiedzi. Myślę, że dobrym wyjaśnieniem jest tytuł mojej książki Z braku rodzi się lepsze…. U księdza Piotra wszystko, co dobre w jego życiu, Pan Bóg budował na jego brakach, błędach i niedociągnięciach. Może dlatego, że nie pochodził z pobożnej rodziny, a może dlatego, że był tak bardzo normalny – trafiał ze swoim głoszeniem do tak wielu. Te wszystkie rzeczy miały na pewno wpływ na to, że jego styl mówienia był tak prosty, normalny, bez udawania, sztuczności i zakładania masek. Druga sprawa to to, że jemu bardzo zależało na drugim człowieku. To było szczególnie odczuwalne podczas naszej rozmowy. Obchodziło go to, co się stanie z człowiekiem, z którym się spotykał i do którego mówił. To wpływało na to, że z tych kazań wylewała się nadzieja. To było czuć, że one odzwierciedlają to, co on sam ma w sercu.

Tytuł książki zaczerpnęłaś z jednego z kazań księdza Piotra.
– Tak. Tytuł według mnie podsumowuje całą naszą rozmowę, ale, jak już mówiłam, także jego życie. W wywiadzie ksiądz mówi o swoich lękach przed konfrontacją i wyborach życiowych, w których kierował się poczuciem bezpieczeństwa czy lękiem. Uznawał to za swoją wielką wadę. A Bóg zbudował na fundamencie tej wady jego siłę, to, że ks. Piotr nigdy nie był kojarzony jako część jakiegoś sporu. Słuchali go wszyscy, nawet gdy był sejmowym kapelanem, nikt nie znał jego poglądów politycznych. Podobnie było z jego pięknymi nauczaniami dotyczącymi męskości i roli ojca. On sam doświadczył braku męskiego wzorca, a gdy to przepracował, umiał z tego braku uczynić wartość.

Do jego słabości nie zaliczał się jednak talent krasomówczy, bujna wyobraźnia i anegdotyczny styl.
– Gdy jako młody kleryk mówił pierwsze kazanie, które było już wtedy pełne przykładów i anegdot, jeden z księży odpowiedzialnych za formację powiedział mu: „nie szarżuj”. A on po prostu wykorzystał w pełni talent, który od Boga dostał. Jak opowiedział mi niedawno ks. Bogusław Kowalski, wieloletni przyjaciel księdza Piotra, kilka miesięcy przed śmiercią prowadzili już z księdzem Piotrem wiele poważnych rozmów. W jednej z nich ksiądz Bogusław zapytał go: czy gdybyś miał teraz umrzeć, to umierałbyś z żalem? Odpowiedział, że nie, czuje, że ma spełnione życie, mówił, do kogo miał mówić i robił to, co powinien był robić. Po naszej rozmowie jestem przekonana, że odszedł pogodzony ze sobą i że był człowiekiem spełnionym.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki