Logo Przewdonik Katolicki

Igorem Stachowiakiem mógł być każdy z nas

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Tragiczna śmierć Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie wywołała polityczną burzę. PiS i PO zaczęły przerzucać się odpowiedzialnością za sytuację w policji.

Problem w tym, że przeciętnego obywatela nie interesuje, czy większe winy obciążają w tej sprawie PiS czy PO, a raczej to, czy jeśli kiedyś – nie daj Boże – zostanie zatrzymany przez funkcjonariuszy, nie spotka go los dwudziestopięciolatka z Wrocławia.
Okoliczności tej śmierci przerażają każdego, bez względu na to, czy głosuje za czy przeciw PiS. Zatrzymany na rynku we Wrocławiu młody mężczyzna, podobny do człowieka który kilkadziesiąt godzin wcześniej uciekł policji, siedział sobie na ławce. Na filmach z monitoringu miejskiego widać ogoloną twarz, jakże inną od widoku późniejszych zdjęć ciężko pobitych i posiniaczonych zwłok. Tak, posiadał przy sobie zakazane substancje, tak, zachowywał się agresywnie, ale gdy widzimy go kilkadziesiąt minut później w policyjnej toalecie skutego kajdankami, a mimo to rażonego elektrycznym paralizatorem, gdy słyszymy czterech funkcjonariuszy krzyczących do zatrzymanego „ty ch...” i pastwiących się nad nim, gdy wreszcie wiemy, że chwilę później serce mężczyzny się zatrzymało, mamy prawo być przerażeni. To bowiem niemal kliniczny przypadek nadużycia władzy przez funkcjonariuszy występujących w imieniu państwa polskiego.
Warto tu przypomnieć słynny eksperyment więzienny Philipa Zimbardo przeprowadzony na prestiżowym uniwersytecie Stanforda w 1971 r. Studentów podzielono na dwie grupy, jedni zostali strażnikami, drugich aresztowano i oddano pod opiekę tych pierwszych. Eksperyment trzeba było po kilku dniach przerwać, ponieważ sadyzm studentów, wcielających się w rolę strażników, przekroczył wszelkie oczekiwania, część „więźniów” zaś zaczęła cierpieć na poważne zaburzenia psychiczne. Eksperyment pokazał, że gdy nawet normalny człowiek znajdzie się w pewnej społecznej roli, która daje mu gigantyczną przewagę nad innym, zaczyna z tego korzystać.
Wrocław nie jest odosobnionym przypadkiem. I nie chodzi tylko o przedstawiony ostatnio przez rzecznika praw obywatelskich raport o przemocy w komisariatach w Polsce. Co chwila wszak czytamy o brutalności policji, np. w USA. Te mechanizmy są uniwersalne. Bo policjanci z Wrocławia pastwili się nad Stachowiakiem nie tylko dlatego, że uważali go za przestępcę. Pastwili się nad nim, bo  m o g l i, bo wiedzieli, że mogą sobie pozwolić na wszystko, bo później i tak „zniknie” monitoring z komendy, a ich szefowie będą ich kryć. Państwo jest właśnie po to, by funkcjonariusze wiedzieli, że nie mogą sobie pozwolić na wszystko. By wiedzieli, że przełożeni będą tępić nieuzasadnioną przemoc, będą wyciągać konsekwencje, a nadzorujący służby politycy będą wycinać w pień bestialskie zachowania.
Przerzucanie się dziś przez polityków winą za tę tragedię to najlepsza wiadomość dla bandytów w policyjnych mundurach. Póki politycy kłócą się między sobą, zamiast wprowadzać w policji żelazną dyscyplinę, każdego z nas może spotkać los Igora Stachowiaka.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Piotr
    05.06.2017 r., godz. 23:56

    Nie zgadzam się z panem, że Igorem mógłby być każdy z nas. Wiele razy miałem kontakt z po!icją, i nic mnie takiego nie spotkało. Jeśli są podejrzenia należy je wyjaśnić na spokojnie. Nikogo nie chcę usprawiedliwiać, ale wiem że agresja jednej strony rodzi agresję u drugiej strony powstaje wówczas łańcuch zła. Nie wierzę,że policjanci są winni, raczej zostali sprowokowani przez tą osobę, zresztą nie do końca niewinną.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki