Logo Przewdonik Katolicki

Telefon do Watykanu

Paweł Stachowiak
FOT. MATTHEW CAVANAUGH/PAP EPA. Zbigniew Brzeziński (1928-2017)

Skoro mnie Pan wybrał, proszę mnie odwiedzić – powiedział do Zbigniewa Brzezińskiego Jan Paweł II. Obaj bardzo dobrze się rozumieli, a połączyła ich nietypowa w świecie polityki wrażliwość Zbiga.

W rok po swoim wyborze, w październiku 1979 r.,  Jan Paweł II po raz pierwszy odwiedził Stany Zjednoczone. Podczas jego wizyty w Białym Domu miała miejsce wymowna scena. Papież odnalazł jednego z najbliższych współpracowników prezydenta Jimmy’ego Cartera, prof. Zbigniewa Brzezińskiego i zaprosił do swej rezydencji w waszyngtońskiej nuncjaturze mówiąc: „Skoro mnie Pan wybrał, proszę mnie odwiedzić”. Obaj wiedzieli doskonale o co chodziło. Już rok wcześniej, po inauguracji pontyfikatu, Jan Paweł II mrużąc oko, powiedział Brzezińskiemu: „Dziękuję panie profesorze. Rozumiem, że to panu zawdzięczam pracę w Stolicy Piotrowej”. Papieska ironia była nawiązaniem do spiskowej teorii popularnej podówczas wśród zaskoczonych wyborem krakowskiego metropolity komunistycznych aparatczyków. Najlepiej wyraził ją szef KGB Jurij Andropow: „Wojtyłę wybrano w wyniku spisku niemiecko-amerykańskiego, w którym czołowe role odegrali kardynał John Król, polsko-amerykański arcybiskup Filadelfii oraz Zbigniew Brzeziński. Spisek ten miał zmierzać do destabilizacji Polski, co miało być pierwszym krokiem do rozpadu Układu Warszawskiego”. Szef sowieckiej bezpieki wykazał się w swej konkluzji genialnym wręcz darem przewidywania. Czy był równie przenikliwy, gdy opisywał kulisy wyboru? Nie wiemy i zapewne nigdy wiedzieć nie będziemy, ale słowa te świadczą o tym, że na Kremlu postrzegano prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa jako postać niezwykle wpływową, szarą eminencję światowej polityki.
 
List do Wyszyńskiego
W ostatnich dniach wypowiedziano wiele komentarzy o tym człowieku, komentarzy utrzymanych w bardzo różnym tonie. Nawet majestat śmierci nie powstrzymał niektórych przed absurdalnymi oskarżeniami, których wiarygodność jest podobna do ideologicznych wizji snutych niegdyś w gabinetach partyjnych przywódców. A przecież naprawdę był Zbig, jak go powszechnie nazywano, jednym z najbardziej znaczących uczonych i polityków o polskich korzeniach na przestrzeni ostatniego stulecia. Rola, jaką odegrał podczas swego urzędowania w Białym Domu, jako jeden z najbliższych współpracowników prezydenta, była ogromna. Już wcześniej był dla Cartera mentorem w dziedzinie polityki zagranicznej, a w latach jego rządów odsunął na drugi plan ówczesnego szefa waszyngtońskiej dyplomacji Cyrusa Vance’a. Nigdy nie miał skłonności do tego, aby wolność ujarzmionych narodów Europy Środkowo-Wschodniej złożyć na ołtarzu iluzji odprężenia w stosunkach amerykańsko-sowieckich. Kościół w Polsce i jego najwybitniejsi przedstawiciele, kardynałowie Wyszyński i Wojtyła, byli dla niego partnerami w dążeniu do osłabienia dominacji sowieckiej, tym bardziej że obca mu była, częsta u polityków amerykańskich, odruchowa niechęć do katolicyzmu i papiestwa. To właśnie Brzeziński sprawił, iż podczas wizyty prezydenta Cartera w Warszawie jego małżonka Rosalynn złożyła wizytę prymasowi i pozostawiła odręczny list prezydenta o niezwykle wymownej treści: „Do kardynała Wyszyńskiego. Przesyłam najlepsze życzenia i modlitwy. Podzielam wiarę i podziwiam wszystko, co Wasza Eminencja reprezentuje. Dążę do tych samych celów. Jimmy Carter”. Warto pamiętać, że przed Carterem amerykańska polityka wobec ZSRR i krajów od niego zależnych była często poddana względom tzw. polityki realnej, abstrahującej od jakichkolwiek względów moralnych, w której liczą się przede wszystkim egoistyczne interesy państw. Dopiero wybrany w 1976 r., niedoświadczony na polu międzynarodowym, plantator orzeszków z Georgii, człowiek głęboko religijny o wielkiej wrażliwości etycznej, wdrożył konsekwentnie zasadę respektowania praw człowieka jako fundamentu polityki USA. Jednym z najbardziej znaczących autorów tego zwrotu był Zbigniew Brzeziński.
 
Zatrzymana interwencja
„Wybór papieża należy traktować jako część nowej ery praw człowieka. Światowa potrzeba obrony praw człowieka staje się coraz bardziej znaczącą siłą polityczną. Powinien pan na nowo potwierdzić swoje zaangażowanie”, tak doradzał Brzeziński Carterowi w pamiętnym październiku 1978 r. Być może właśnie ta szczególna etyczna wrażliwość zbliżyła go do Karola Wojtyły. Kard. Stanisław Dziwisz wspomina, że obaj bardzo dobrze się rozumieli i odbywali częste rozmowy telefoniczne. „To była rzecz nadzwyczajna, bo papież nigdy wcześniej nie rozmawiał tak przez telefon”, podkreśla. Nie wydaje się zatem dziwnym, iż w jednym z najbardziej dramatycznych momentów naszej najnowszej historii Brzeziński chwycił za słuchawkę i zadzwonił na prywatny numer papieża, szukając u niego wsparcia. Było to na początku grudnia 1980 r. w okresie wielkiego napięcia wewnętrznego w Polsce spowodowanego trwającym od kilku miesięcy konfliktem między władzami PRL a rosnącą w siłę „Solidarnością”. Interwencja sowiecka była wówczas prawdopodobnie znacznie bardziej realna niż rok później w grudniu 1981 r. Brzeziński był wtedy głównym koordynatorem międzynarodowej akcji nacisku na przywódców ZSRR mającej na celu zniechęcenie ich do podjęcia decyzji o wprowadzeniu wojsk Układu Warszawskiego do Polski. Skontaktował się również telefonicznie z Janem Pawłem II i szczegółowo poinformował go o sytuacji. Po latach tak wspominał tę rozmowę: „W pewnym sensie była to historyczna rozmowa. Oto doradca prezydenta Stanów Zjednoczonych do spraw bezpieczeństwa konferuje z głową Kościoła katolickiego w Watykanie po polsku w sprawie pokoju i Polski”. Do dziś nie wiemy, czy aktywność Brzezińskiego powstrzymała tragiczny rozwój sytuacji, jednak z całą pewnością można stwierdzić, że w jej wyniku cena, jaką musiałby zapłacić Kreml za podjęcie próby siłowego stłumienia polskiego zrywu, znacznie wzrosła.
 
Polityk z wartościami
Po opuszczeniu w 1981 r. Białego Domu Brzeziński kontynuował pracę naukową, wzmacniając swoją pozycję czołowego amerykańskiego eksperta do spraw międzynarodowych. Odegrał również znaczącą rolę, wspierając polskie wysiłki, których celem było nasze członkostwo w NATO. Był obok Jana Nowaka-Jeziorańskiego naszym najważniejszym adwokatem w Waszyngtonie. Wielokrotnie spotykał się z papieżem Janem Pawłem II, choć nigdy nie były to już kontakty o takim poziomie dramatyzmu jak pamiętna rozmowa z grudnia 1980 r. Zawsze był pod wrażeniem jego spokoju i dalekowzroczności, szczególnie wówczas gdy przyszłość naszego kraju zdawała się rysować w szczególnie ciemnych barwach. Pamiętał jak podczas nocy stanu wojennego papież powiedział mu: „że stan wojenny i cały ustrój panujący wtedy w Polsce jest rzeczą przejściową, że upadek komunizmu jest nieunikniony ze względów moralno-historyczno-duchowych. […] On po prostu wiedział, że to wszystko i tak się rozwali. Niezależnie, czy będą to miesiące, lata czy dziesięciolecia”. Dziś nie ma już ich obu, powoli odchodzą świadkowie epoki kryzysu i upadku komunizmu gdy wydawać się mogło, iż idea praw człowieka może być realnym wyznacznikiem polityki, nawet takiego mocarstwa jak USA. Dziś papież Franciszek ze smutną i strapioną twarzą stoi obok Donalda Trumpa.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Kamil
    01.07.2019 r., godz. 17:25

    Dzień dobry mam próbę w zamyśle mym chciałbym przekazać moja koncepcje mojego przemyślenia mianowicie mam do przekazania wieść kluczem znaczącą dzień na zadumy z Bogiem dzień bez Jedzenia i Całkowite zerwanie z rzywoscia.. Próba Życia.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki