Jacy jesteśmy u schyłku roku 2016? Mam wrażenie, że poeta potrafi nam o tym opowiedzieć więcej, głębiej, a na pewno subtelniej aniżeli publicyści, dziennikarze, socjologowie i wszyscy, którzy na co dzień starają się objaśniać Polskę i świat.
Ostatnie dni roku zdominowane zostały przez konflikt, który wybuchł w Sejmie wokół problemu ograniczania dostępu dziennikarzy do posłów. Przeobraził się on w poważny kryzys ustrojowy, który grozi podważeniem legitymacji parlamentu i stanowionego przezeń prawa. Już żyjemy w realiach dwóch porządków prawnych, które wyrastają na gruncie sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, teraz może się okazać, że ustawy stanowione w Sejmie nie będą uznawane przez część ugrupowań i wspierających je obywateli. Trudno wyobrazić sobie, co mogłoby być bardziej niszczącym dla wielkiego dobra wspólnego, jakim jest polskie państwo. Niestety można odnieść wrażenie, że dla polityków, ale również dla wielu tzw. zwykłych ludzi rozjątrzonych atmosferą politycznej walki, pojęcie dobra wspólnego uległo zawężeniu. Coraz liczniejsi z nas przestają się poczuwać do wspólnoty z inaczej myślącymi, nie odczuwają potrzeby rozmowy z nimi, nie chcą czytać „ich” gazet, oglądać „ich” stacji telewizyjnych, słuchać „ich” autorytetów. Już nawet czas świąt Bożego Narodzenia nie skłania nas do zawieszenia sporów.
Na jednym z ważnych katolickich portali mogliśmy przeczytać słowa komentatora, osoby niestety duchownej, który o protestujących w sali sejmowej posłach napisał, że: „kogoś takiego trudno za Polaka uważać” i wprost zasugerował: „znajdą się chętni do pomocy w pakowaniu walizek”. Z kolei znany publicysta, reprezentujący przeciwną stronę konfliktu, w sposób przyznajmy subtelniejszy, zarzucił kard. Kazimierzowi Nyczowi, wzywającemu właśnie w imię wspólnego dobra do zawieszenia sejmowego protestu na czas świąt, iż ten postrzega je tylko jako „śpiewanie pięknych kolęd w rodzinnym ciepełku, radosne wyciąganie paczuszek spod choinki, napełnianie brzuchów odświętnymi daniami”. Czyż obaj autorzy nie przedkładają dobra „swojego” nad dobro wspólne? A może dają się, jak wielu z nas, nabierać politycznym graczom? Świetlicki napisał: „Wojna cwanych z cwanymi, która wywołuje wojnę głupich z głupimi”. Nie bądźmy głupi, nie toczmy wojny wywołanej przez cwanych.