Jaką to ma dla ciebie wartość?
Rzadko chcemy coś osiągnąć tylko i wyłącznie dla tej jednej rzeczy. Częściej nasze cele łączą się też z innymi wartościami, które osiągniemy przy okazji, albo wręcz nasz cel jest środkiem do ich osiągnięcia. Uświadomienie sobie tej najgłębszej wartości, dla której chcemy swój cel osiągnąć – zwanej czasem w coachingu wartością kluczową – i wykorzystanie jej do motywowania się w chwilach trudności może mieć dla nas nieocenione znaczenie. Oto, w jaki sposób to działa.
Jeśli w ramach noworocznego postanowienia będziemy chcieli rzucić palenie, to warto się zapytać, co wartościowego dzięki temu osiągniemy. Dla jednych odpowiedź będzie brzmiała: „Zaoszczędzę pieniądze na wymarzoną pielgrzymkę do Ziemi Świętej”, dla innych: „Moje wnuki nie będą mnie widziały z papierosem”, jeszcze dla innych: „Będę mógł bez zadyszki wejść na trzecie piętro”. W chwilach słabości lub trudności w realizacji celu, gdy szczególnie mamy ochotę dać sobie spokój, warto stawiać sobie przed oczami właśnie tę wartość. Można to robić na przykład poprzez ustawienie gdzieś w domu czegoś, co będzie nam o tej wartości przypominało, w tym przypadku może to być zdjęcie krajobrazu Ziemi Świętej, wnuka – albo przypomnienie sobie o kaszlu, jaki zwykle towarzyszy nam w drodze do domu. Czasem jednak problemem może być dotarcie do wartości, która stoi za naszym celem. Skuteczny sposób zobaczenia jej przedstawiony jest w ramce obok tekstu.
Prócz szukania najgłębszej wartości warto również uzmysłowić sobie wszystkie inne korzyści, jakie da nam osiągnięcie celu. Jaki wpływ będzie miało ono na nasze samopoczucie, relacje z innymi ludźmi, na naszą pracę, finanse, zdrowie czy satysfakcję z rozwoju. Te sfery są w naszym życiu połączone – często osiągając coś w jednej, wpływamy też na inne. Warto również zadać sobie pytanie co się stanie, gdy nic nie zmienimy w naszym życiu. Gdzie będziemy za rok, dwa czy pięć lat, jeśli teraz nie podejmiemy kroków, by coś zmienić. Wreszcie – warto zapytać się również o wtórne korzyści ze status quo. Być może fakt, że nie pracujemy nad daną sprawą daje nam również jakieś profity – choćby z tego, że możemy się od czasu do czasu poużalać nad sobą. Warto w takim przypadku pomyśleć, jak te same korzyści osiągnąć na inne sposoby.
Znajdź swoją pętlę nawyków
Podobno jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, to dojdziesz tam, gdzie zaprowadzą cię twoje nawyki. To one – i brak pracy z nimi odpowiadają za większość porażek noworocznych postanowień. Czym one są i jak je zmieniać? O nawykach możemy mówić w przypadku zachowań, które powtarzamy i robimy to nie do końca świadomie, niczym na autopilocie. Są to tak zwane zachowania automatyczne, które pozwalają nam na zmniejszenie wysiłku umysłowego w sytuacjach, które tego nie wymagają. Na takiej zasadzie działają nawyki na przykład w czasie prowadzenia samochodu – nie musimy myśleć o tym, by włączyć migacz przed zmianą pasa czy nadepnąć na sprzęgło w chwili, gdy zmieniamy biegi. Robimy to automatycznie. Problem w tym, że często równie automatycznie sięgamy po chipsy, gdy się stresujemy, siadamy przed telewizorem, gdy potrzebujemy odpoczynku lub idziemy na zakupy, gdy ktoś nas zdenerwuje w pracy. Są to nasze strategie zaspokajania potrzeb czy nagradzania się, które dają nam konkretne efekty. Często niestety jednak mają również skutki uboczne, które już nas tak nie cieszą.
Charles Duhigg, autor książki Siła nawyku, mówi, że aby zmienić konkretne nawyki, powinniśmy określić trzy elementy tak zwanej pętli nawyku. Oprócz zachowania, o jakie nam chodzi, trzeba również znaleźć wskazówkę, która to zachowanie wywołuje, a także nagrodę, jaką ono nam przynosi. Wskazówką może być konkretna sytuacja w ciągu dnia, emocje, jakie nosimy w sobie, czy spotkanie konkretnej osoby. Nagrodą – lepsze samopoczucie, wyzwolona pozytywna emocja, czy nawet smak.
Znakomicie wiedzą o tym twórcy kampanii reklamowych, wykorzystując ten mechanizm dla swoich celów. Hasło „żuj gumę po każdym posiłku” jest marketingowym ucieleśnieniem tej zasady. Wskazówką jest każdy posiłek, zachowaniem, które chce się wykreować jako nawykowe, jest żucie (a wcześniej kupowanie) gumy, a nagrodą przyjemny miętowy posmak w ustach i przekonanie, że dbamy o swoje zdrowie. Wyjątkowo proste, a jednocześnie wyjątkowo skuteczne narzędzie do tego, by sprzedać coś, co tak naprawdę nie ma większych wartości odżywczych.
Jak tę wiedzę wykorzystać w praktyce? Jeśli chcemy walczyć z wieczornym podjadaniem, to warto przyjrzeć się co konkretnie dzieje się chwilę przed tym, gdy sięgamy po przekąski i co nam to daje. Możemy w tym wypadku zaspokajać głód, ale również możemy w ten sposób rozładowywać emocje czy zajmować ręce. W zależności od tego, jaką nagrodę nam daje dane zachowanie, możemy zastępować je innym, które będzie przynosiło ten sam rezultat. Możemy zjeść wartościowy posiłek, porozmawiać z kimś o tym, co przeżywamy, czy zacząć bawić się kostką Rubika. W pracy nad nawykami istotne jest też to, że nie da się ich po prostu zlikwidować, a trzeba je zastępować nowymi. Dlatego też myśląc o noworocznych postanowieniach, warto je formułować w sposób pozytywny – nie „nie będę jadł słodyczy”, a raczej „zamiast słodyczy będę jeść owoce”.
Wprowadzaj małe zmiany
Z każdą zmianą, jaką chcemy wprowadzić w życie, wiąże się pewien opór. Jesteśmy przyzwyczajeni do status quo, znamy go, poruszamy się po nim z biegłością, a każda zmiana tę biegłość narusza. Dlatego warto zmiany wprowadzać bardzo stopniowo, wręcz niezauważalnie. Zacząć ćwiczenia od dwóch minut dziennie (w końcu tyle każdy może), świadomie zrezygnować z jednej kostki czekolady czy kawałka ciasta, który normalnie byśmy nałożyli na talerz. Następnie stopniowo tę zmianę zwiększać. Takie podejście zwane „kaizen”, czyli „poprawą”, ma swoje źródła w zarządzaniu w japońskich przedsiębiorstwach – zwłaszcza w Toyocie. Dążono tam do optymalizacji produkcji przy pomocy wszystkich pracowników, którzy proponowali małe zmiany usprawniające pracę. Gdy zaczęto je stopniowo, w różnych miejscach wprowadzać, okazało się, że przyniosły daleko większe skutki niż wprowadzenia zmian w rewolucyjny sposób, a do tego zniwelowano opór przed zmianą występujący zazwyczaj u pracowników.
To samo dzieje się w nas, gdy próbujemy w ten sposób podejść do życiowych zmian. Być może nie uda nam się pierwszego stycznia przebiec pięciu kilometrów. Ale jeśli wyjdziemy w dresie i przetruchtamy się dookoła bloku, to będzie to już coś. Zrobimy pierwszy krok i zaczniemy kształtować w sobie nawyk wychodzenia z domu i podejmowania konkretnych działań ku naszym marzeniom. Choć może wydawać się, że to niewiele, to jednak jest to zdecydowanie więcej niż siedzenie w fotelu i narzekanie na swoją słabą silną wolę.
Pewną pomocą w osiąganiu celów może być również zaangażowanie do nich bliskich – czy to rodziny, czy przyjaciół, którzy będą nas motywować. Chęć wierności publicznemu ogłoszeniu „od nowego roku przestaję palić” może być dla nas dodatkowym motywatorem. Jednocześnie warto na to uważać. Czasem takie określenie się może już nam dać gratyfikację w postaci miłych słów i nagród, które będą dla nas cenniejsze niż samo osiąganie celu. W takim przypadku porażka zrodzi tylko większe poczucie winy.
Istotne w naszych postanowieniach będzie również nasze nastawienie i przekonania, jakie mamy na temat swoich możliwości realizacji postanowień. Gdy już zdecydujemy się, do czego chcemy dążyć od początku roku, zapytajmy się uczciwie, jakie – w skali od 1 do 10 – dajemy sobie szanse na to, że ten cel zrealizujemy. Jeśli nasza szczera odpowiedź będzie mniejsza niż 8, to zapytajmy się też, co możemy zrobić, by ta motywacja była większa. Być może rozwiązaniem będzie zapewnienie sobie odpowiedniego zapasu czasu w ciągu tygodnia, znalezienie kompana, czy po prostu praca nad własnymi przekonaniami na swój temat.
Na koniec warto zapytać się, czy z perspektywy skuteczności realizacji postanowień ważna jest ich liczba. Żartobliwie można by powiedzieć, że im więcej, tym lepiej – a nuż któreś przez przypadek uda nam się zrealizować. Podchodząc do tematu bardziej poważnie, należałoby stwierdzić, że w pracy nad sobą mamy ograniczone zasoby – czasu, sił czy środków materialnych. Dlatego warto tak nimi dysponować, by starczyły przede wszystkim na to, co dla nas najważniejsze. Rozmieniając swoje postanowienia na drobne, ryzykujemy, że szybko stracimy motywację i nie będziemy w stanie zrealizować nic. Te mniej ważne rzeczy możemy w końcu zostawić sobie na kolejny rok.