Logo Przewdonik Katolicki

Święta z Leninem

Piotr Bernatowicz

W stworzonych przez współczesną kulturę świętach X nie ma miejsca dla Jezusa i Jego czcigodnych Rodziców. Zamknięto przed nimi drzwi, jak niegdyś zamknęli je mieszkańcy Betlejem

Okres świąteczny jeszcze trwa, więc i felieton powinien być świąteczny, znaczy: radosny. Proszę mi wybaczyć, ale będzie inaczej. Będzie rewolucyjnie. Odkąd przeszedłem się, jeszcze w Adwencie, ulicą Wrocławska i zobaczyłem to coś, mam właśnie taki nastrój.
„Co takiego pan zobaczył?” – zapyta zaciekawiony czytelnik. „Może zdjęcie skąpo ubranych pań w czerwonych czapkach?”.
To też. Ale chodzi mi o coś innego. W witrynie jednej z knajp zobaczyłem popiersie Lenina zwieńczone taką właśnie czapką z pomponem.
„Eee…” – zareaguje czytelnik. „I co z tego?”.
Jak to co? To podwójna profanacja świąt Bożego Narodzenia. Po pierwsze – czerwona czapka krasnala wyparła już całkowicie szacowny strój biskupa z Miry. Po drugie – nosi go ta kreatura! Razem to wszystko daje jedną z największych parodii świątecznej atmosfery, jaką można sobie wyobrazić. Porównać to można do ubrania w mikołajową czapkę popiersia Hitlera.
„No, teraz to pan przesadził…”
A co? To coś innego? Jeden bandzior i drugi bandzior i nie wiadomo który większy.
Dobrze, zostawmy to. Idźmy dalej. Na przystankowych wiatach reklama świąteczna z napisem X-mas. Co to jest X-mas? Nie dość, że piszemy w obcym języku, to jeszcze wyrzucamy Chrystusa z nazwy Świąt Narodzenia Chrystusa.
„Drogi panie” – pouczy mnie teraz czytelnik. „Niech się pan nie kompromituje. Nic się nie wyrzuca, tylko skraca. X to nic innego jak grecka litera „Chi” od słowa Christ. X-mas = Christmas”.
Tylko po co to skracać? Czy wszystko musimy skracać? I to jeszcze na anglosaską modłę.
Idźmy dalej. Kupiłem kalendarz adwentowy dla córki. Jadąc tramwajem, przyglądałem się obrazkowi na kalendarzu. Wszystko niby jak należy: choinka, św. Mikołaj – czyli wyrośnięty krasnal – dzieci i prezenty. Miła atmosfera. Tylko nic tam nie było o świętach Bożego Narodzenia! Ani Maryi, ani Józefa, ani Jezusa. Ani nawet jednego aniołka. Nawet osła przy żłobie nie było!
I wtedy oświeciło mnie i zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi. O tworzenie równoległych świąt X, w których nie ma już miejsca dla Jezusa i Jego czcigodnych Rodziców. Nasza kultura zamyka drzwi przed nimi, tak jak dwa tysiące lat temu zamknęli je mieszkańcy Betlejem.
Płynący w tym kulturowym prądzie konsumenci traktują bożonarodzeniową liturgię i Ewangelie jako kłopotliwy dodatek do świąt. Dziwny relikt, który trzeba znieść, bo przeszkadza
„Co robić?” – zapyta, po leninowsku, czytelnik.
Jak to co? Kulturową rewolucję! Bierzemy puszkę z farbą w dłoń i malujemy po x-masie: Święta Bożego Narodzenia!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki