Logo Przewdonik Katolicki

Tolerancja, koza, mąż i żona

Piotr Bernatowicz

Czy tolerancja wobec tych, których znamy z ekranu telewizora ma jakiś związek z rzeczywistą, codzienną tolerancją?

Nie ma w dzisiejszej kulturze częściej używanego słowa niż tolerancja. To nowy dogmat. Po prostu trzeba być tolerancyjnym, zwłaszcza wobec tzw. obcych. Nie mam nic przeciwko temu, a nawet jestem za. Zastanawiam się tylko, czy taka tolerancja wobec tych, których najczęściej znamy z ekranu telewizora, ma jakiś związek z rzeczywistą tolerancją? Co więcej, wydaje się dziś, że ta tolerancja jest naszym wynalazkiem, na który poprzednie pokolenia nie wpadły. Czy rzeczywiście tak jest?

Zafundujmy sobie eksperyment myślowy. Aktualnie pracuję nad obrazami Chagalla, a tam dużo widoków Witebska z początku minionego wieku i dużo w nich zwierząt wszelakich, kogutów i kóz, jak to onegdaj na takich prowincjach było. Niech zatem będzie koza. Wyobraźmy sobie zatem taką kozę z obrazu Chagalla w naszym domu. Jak sobie chodzi po pokojach, rogiem rysuje po meblach i niebezpiecznie zbliża się do naszej plazmy. Nadgryzie kanapę i zimowy płaszcz, pochłonie rolkę papieru toaletowego w całości. I uporczywie meczy, np. w trakcie meczu. Osobiście bym z taką kozą jednego dnia nie wytrzymał. Gdyby jednak tak wytrzymać – to dopiero byłaby tolerancja! A przecież kiedyś ludzie żyli wspólnie ze zwierzętami i jakoś to wytrzymywali – byli bardziej tolerancyjni od nas chyba.

Dobrze, to był przykład skrajny. W końcu zwierzę to nie człowiek, a nam wszak chodzi o tolerowanie ludzi. Usuwamy kozę z eksperymentu. Bierzmy męża albo żonę. Drogie panie, czy jesteście w stanie znieść w domu męża, który rozrzuca po kątach swoje skarpetki, o podniesieniu klapy od sedesu nawet nie pomyśli, a gdy macie ochotę na serial, akurat ogląda mecz? Siedzi pan i władca przez telewizorem z piwem i rozstawia zawodników (oraz sędziego) po kątach boiska tak głośno, że nawet nie można spokojnie przez telefon porozmawiać. No chyba już koza byłaby lepsza. A teraz drodzy panowie, kiedy macie ochotę po pracy poczytać spokojnie jakąś gazetę, a żona zaczyna swoją litanię, co to się u jakiej sąsiadki dziś strasznego stało, albo podczas spotkania ze znajomymi bez pardonu omawia wasze potknięcia z ostatniego roku, ku uciesze zgromadzonych – czy możecie to wszystko spokojnie tolerować?

Na tym właśnie polega prawdziwa heroiczna tolerancja, którą praktykujemy w pocie i trudzie od pokoleń. Jeśli tego nie potraficie, a wydaje się wam, że jesteście tolerancyjni, bo wzruszacie się podczas kolejnej medialnej opowieści o uchodźcach, powiem bez ogródek – o tolerancji nic jeszcze nie wiecie!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki