Rozmowa z abp. Loris Francesco Capovillą, osobistym sekretarzem bł. Jana XXIII.
Eminencja 22 lutego zostanie włączony do Kolegium Kardynalskiego. Jakie myśli towarzyszą w tej historycznej chwili byłemu osobistemu sekretarzowi najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie od 28 października 1958 r. papieża Jana XXIII?
– Kiedy Ojciec Święty 12 stycznia w południe ogłaszał nazwiska nowych kardynałów byłem tutaj, w swoim pokoju w Sotto il Monte, śledząc jak zwykle z radością papieskie rozważanie poprzedzające modlitwę „Anioł Pański”. Tak z wielkim wzruszeniem czynię każdej niedzieli. Kiedy na zakończenie ogłosił nazwiska nowych kardynałów, słuchałem ich w spokoju. Wreszcie na zakończenie papież powiedział, że do grona tego włączy także trzech biskupów emerytowanych, ale kiedy wypowiedział moje nazwisko: Loris Francesco Capovilla, pomyślałem o moim ojcu i mamie, o moich wychowawcach w seminarium, wszystkich osobach, jakie spotkałem, wszystkich dobrodziejach mojej duszy i rzecz jasna pomyślałem też, iż jest to gest uznania dla milczącej, pokornej, naznaczonej pokorą służby u boku Jana XXIII. Posłuszeństwa papieżowi i Kościołowi powszechnemu, posłuszeństwa Kościołowi i Chrystusowi. Nie odczułem nic innego, poza wzruszeniem, żadnej satysfakcji osobistej. Poczułem się też w jedności z wszystkimi ludźmi dobrej woli, szukającymi Boga, jeśli są chrześcijanami – starającymi się żyć radami ewangelicznymi. Wyznam bowiem szczerze, że w moim długim życiu spotkałem więcej osób dobrych niż złych. Przyznam, że Kościół, w którym się urodziłem, w którym żyłem jako dziecko, był Świętym Kościołem Rzymskim, Katolickim, ale ten, w którym jestem dziś, wydaje mi się wspanialszy. (…)
Czy współpracując z Janem XXIII miał Ksiądz Kardynał wrażenie, że jest to osoba święta?
– Tak, bo był on jakby otwartą księgą. Opowiedział mi całe swoje życie: dzieciństwo, młodość. Mówił mi o swojej posłudze kapłańskiej. Wszystkim radzę, by przeczytali jego Dziennik duszy, który jest odzwierciedleniem jego duszy, kursu rekolekcji prywatnych, jakie odbył ze swym spowiednikiem, przygotowując się do osiemdziesiątych urodzin. Rozpoczyna od rachunku sumienia. Mówi o pokorze, czystości, ubóstwie, posłuszeństwie, i dla każdego z tych paragrafów powiada – nie znajduję niczego w mym życiu przeciw tym cnotom. To dotyczy każdego z nas, także ludzi świeckich, a nie tylko duchowieństwa, kiedy słyszymy, jak papież Jan powiada, że w jego długim życiu nigdy nic nie było takiego, co byłoby sprzeczne z czystością, do której został powołany. Kiedy spojrzymy na to wyznanie, to wydaje mi się jakby było cudem światła rzucanym na nasz wiek.
Co zdaniem Eminencji było najbardziej godne podziwu w osobowości Jana XXIII?
– Najlepiej to chyba wyraził wielki francuski pisarz Georges Bernanos, gdy postawiono mu pytanie: kim jest święty? Czy też w kategoriach świeckich: kto jest bohaterem nauki, patriotyzmu czy kultury? „Świętym jest ten, który nigdy nie przestał być dzieckiem”. Ale to dziecięctwo jest stopniowym dojrzewaniem do swego powołania i misji. Papież Jan myślał jedynie o tym, żeby być księdzem, myślał tylko o tym, by sprawować Bożą służbę przy ołtarzu, na którym znajduje się mszał – zawierający słowo Boże, Boże objawienie i kielich – służący do sprawowania najwznioślejszego z sakramentów. Dla niego przewodnikiem były słowa św. Jana Chryzostoma: być prostym i roztropnym to szczyt życia chrześcijańskiego. I dodawał: „i to jest życie anielskie, to oznacza żyć tak, jak aniołowie”.
27 kwietnia, w niedzielę Miłosierdzia Bożego, Jan XXIII zostanie ogłoszony świętym razem z naszym rodakiem Janem Pawłem II. Czy są jakieś elementy łączące tych dwóch wielkich ludzi Kościoła?
– Muszę powiedzieć, że poznałem bp. Karola Wojtyłę wraz z kard. Stefanem Wyszyńskim podczas Soboru Watykańskiego II. W sierpniu 1979 r.zostałem przyjęty na audiencji w Castel Gandolfo. Jan Paweł II określił wówczas Jana XXIII prorokiem. I dodał, że prorocy cierpią, ale on miał rację i żyjemy dziś w nowych, zainaugurowanych przezeń czasach.
Chciałbym też zaznaczyć, że obydwaj żyli w innej epoce, że chodzi o inne środowisko wychowawcze, pochodzenie, doświadczenia życiowe. Ale z pewnością podziwiamy dwóch ludzi Kościoła, którzy oddali się bez reszty Bogu i ludzkości. Papież Jan, będąc dobrym Włochem, kochał swoją ojczyznę i z nakazu papieża Benedykta XV po I wojnie światowej dokonał wizytacji wszystkich diecezji włoskich, by rozbudzić ducha misyjnego, który zawsze był pośród naszego narodu żywy. Później, w roku 1925 Pius XI wysłał go do Bułgarii. Jak mawiał, miał kapelusz w dłoni, zawsze podchodził z wielkim szacunkiem do chrześcijan wschodnich. Nigdy nie nazywał ich „prawosławnymi”, ale mówił „moi bracia”. Kiedy pewien prawosławny powiedział do niego: „Panie przedstawicielu papieża, chciałbym pojechać na studia do Rzymu, jeśli uzyska Pan dla mnie stypendium, to jestem gotów stać się nawet katolikiem”. Będąc wówczas młodym papieskim przedstawicielem, abp Roncalli wyraźnie stwierdził, że nie chce, aby ktokolwiek odniósł wrażenie, że przybył do Bułgarii, aby uprawiać prozelityzm. Zwracając się do tego młodego, 22-letniego alumna prawosławnego seminarium w Sofii, powiedział: „Niech pan nauczy się miłować Jezusa, swój naród i jemu służyć. (…) Dzisiaj naszym zadaniem – pana prawosławnego i mnie katolika – jest czynienie siebie Chrystusem, mamy upodobnić się do Chrystusa wraz z naszą wspólnotą. Kiedy upodobnimy się do Chrystusa, jedność będzie faktem”. Jest to cud, którego obecnie oczekujemy za naszych dni pod przewodnictwem naszego papieża Franciszka. Chciałbym dodać, że pontyfikat Jana XXIII trwał mniej niż pięć lat, zaś Jana Pawła II niemal 27 lat. Łatwiej jawić się jako osoba wybitna w krótkim okresie niż w tak długim, jak papież Polak. Jan Paweł II bardzo ukochał ludzkość i w swoich pielgrzymkach dotarł do najbardziej odległych zakątków ziemi, aby zanieść Jezusa, Jego nauczanie miłości i pokoju. Wszyscy pamiętamy to tragiczne wydarzenie na placu św. Piotra z 13 maja 1981 r. – zamach na papieża. Działo się to w czasie audiencji – spotkania z ludźmi, którzy go kochali. Natychmiast przebaczył zamachowcowi. Pewnie ktoś powie, to przecież obowiązek chrześcijanina, ale w przebaczeniu Jana Pawła II było coś więcej: bo po wielu latach, w roku 2002 powiedział to w Bułgarii, że nigdy nie sądził, aby ktoś z Bułgarów mógł spiskować przeciw niemu. Był w tym heroiczny i święty. To jego świadectwo wystarcza, by zgiąć przed nim nasze kolana i dziękować krajowi, który go wydał, wychował, umiłował, kocha i będzie kochał.
Dla Polaków niezmiernie ważnym jest niesłychanie życzliwy stosunek Jana XXIII do Polski. To on w październiku 1962 r., przyjmując delegację naszego Episkopatu, przybyłą na sobór, powiedział o ziemiach zachodnich jako „po wiekach odzyskanych” – na długo przed oficjalnym uznaniem tego faktu przez wspólnotę międzynarodową. Powszechnie znany był jego bardziej niż życzliwy stosunek do kard. Stefana Wyszyńskiego, który był ostatnim hierarchą spoza Kurii Rzymskiej, którego przyjął umierający papież – 20 maja 1963 r. Skąd brała się u niego ta życzliwość i sympatia?
– Po pierwsze: Jan XXIII znał historię. Kto ją zna, zdaje sobie sprawę z perturbacji, słabości i grzechów, ale potrafi także docenić dobro, męstwo i cnotę. (…) Nie wiem, czy panowie wiedzą, że w roku 1929, kiedy abp Roncalli obchodził 25-lecie święceń kapłańskich, to udał się na Jasną Górę i do Krakowa. Ale już wcześniej w 1912 r., gdy przebywał w Wiedniu, ks. Roncalli pojechał stamtąd na Węgry, a następnie do Krakowa, gdzie w katedrze wawelskiej odprawił Mszę św. Po latach upamiętniono to wydarzenie.
Trzeba też pamiętać, że jako patriarcha Wenecji kard. Roncalli w 1957 r. gościł prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego. Są zdjęcia ukazujące ich wspólną przejażdżkę gondolą po Canale Grande. Nie wiem, czy panowie wiedzą, że 28 października 1958 r., kiedy został wybrany na papieża o 5.30 w kaplicy św. Matyldy w Watykanie sprawował Mszę św. kard. Roncalli, któremu służyłem, następnie o 6.00 odprawiał kard. Stefan Wyszyński, a o 6.30 ja. Byłem świadkiem wielu ich rozmów. Po zakończeniu konklawe Jan XXIII ofiarował kard. Wyszyńskiemu monstrancję odziedziczoną po Piusie XII, aby zawiózł ją na Jasną Górę. Prymas zapewnił, że każdego dnia na Jasnej Górze sprawowana będzie Msza św. w intencji Ojca Świętego i całego świata katolickiego. Takich rzeczy się nie zapomina.
Co chciałby Eminencja przekazać Polakom w przeddzień kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II?
– Pragnąłbym, żeby uroczystości kanonizacyjne służyły nie tylko oddaniu hołdu dwom papieżom, którzy już otoczeni są chwałą w niebie, ale by uczyniły nasze narody mądrymi, wielkodusznymi, otwartymi. Polakom, podobnie jak i Włochom, życzę, aby przyjęli zachętę papieża Jana, który mawiał, że aby być księdzem, ale także katolikiem świeckim, trzeba być wspaniałomyślnym i spoglądać na to, co wyniosłe i przekraczające nasze ograniczenia, także poza Europę, zapatrzoną w chwałę przeszłości, swych zasług, ale potrzebującą spojrzenia, ku temu, za czym wszyscy tęsknimy, by biec, nie tylko podążać, ku ciągle odległym celom cywilizacji miłości.
Abp Loris Francesco Capovilla, arcybiskup tytularny Mesembria (Włochy). Urodził się 14 października 1915 r. w Pontelongo k. Padwy. Przez ponad 10 lat, najpierw w Wenecji, a następnie w Watykanie był osobistym sekretarzem najpierw patriarchy Angelo Giuseppe Roncallego, a następnie od 28 października 1958 r. papieża Jana XXIII. Obecnie mieszka w rodzinnej miejscowości bł. Jana XXIII – Sotto il Monte kolo Bergamo w północnych Włoszech. 22 lutego 2014 r. zostanie włączony do Kolegium Kardynalskiego, którego będzie najstarszym członkiem.
Źródło: KAI
Tytuł i skróty pochodzą od redakcji