Już od sześciu lat dostępna jest w Polsce szczepionka przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego, który jest jedną z przyczyn raka szyjki macicy. Szczególnie poleca się ją dziewczętom w wieku gimnazjalnym, a niektóre gminy, jak np. Poznań, finansowały nawet szczepionki dla tej grupy wiekowej.
Ten typ wirusa przenoszony jest jednak tylko drogą płciową, wielu rodziców jest więc przeciwnych jej podawaniu, tym bardziej że wciąż nie ma pewności co do ich skuteczności, nie są też znane wszystkie ich skutki uboczne. Tak więc szczepić czy nie szczepić dziewczęta?
Amerykańska baza danych VEARS (The Vaccine Adverse Event Reporting System), na którą powołują się przeciwnicy szczepień, zebrała długą listę powikłań po szczepieniach przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV). Obejmuje ona m.in. zgony, paraliże, konwulsje, zaburzenia czucia, poronienia, przewlekłe zmęczenie, choroby autoimmunologiczne, zakrzepice żył głębokich, a co najdziwniejsze, nawet raka szyjki macicy, przeciw czemu szczepionka ma chronić. W Polsce szczepienia przeciw wirusowi HPV najgłośniej krytykuje prof. Maria Majewska, neurobiolog, która przez 25 lat pracowała w USA, w czołowych instytucjach naukowych tego kraju. W oficjalnych wypowiedziach i w e-mailach rozsyłanych m.in. do pytających ją rodziców prof. Majewska pisze wprost: „Promocja i sprzedaż tych szczepionek wypływa wyłącznie z korporacyjnej żądzy zysku i korupcji, nagminnie stosowanej przez ich producentów, którzy przekupują krajowych i lokalnych polityków oraz administratorów publicznych funduszy. W Polsce przekupywane są zazwyczaj lokalne władze i nakłaniane do zakupu tych zabójczych i bezużytecznych szczepionek. Z przykrością należy dodać, że to przekupywanie odbywa się przy pomocy <<medycznych ekspertów>>, posługujących się korporacyjną reklamą jako <<dowodami>> skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek”. Jak do tej pory, do prokuratury nie wpłynęło jednak żadne powiadomienie o popełnieniu przestępstwa, co może świadczyć o tym, że wszelkie oskarżenia są na wyrost, albo nikt nie dysponuje wystarczającymi dowodami. Szczepienia są nierefundowane, a sponsorzy, np. władze gminy, ufają, że skoro zostały one dopuszczone przez Ministerstwo Zdrowia i podległy mu Państwowy Inspektorat Farmaceutyczny, to są dobrze sprawdzone, skuteczne i bezpieczne. Trudno podejrzewać, że jest inaczej, że decyzja o ich dopuszczeniu była wynikiem błędu czy na przykład korupcji.
Powikłania czy zbieg okoliczności?
Jak dotąd najpoważniejsze skutki uboczne szczepień, czyli zgony, nie zostały udowodnione. Udokumentowano jedynie lżejsze powikłania, m.in. zaczerwienienia w miejscu wstrzyknięcia, miejscowy obrzęk, podwyższona temperatura, nudności. Wszystkie te objawy są wymienione w ulotce dołączonej do szczepionek. Wspomniana baza danych VEARS, na którą powołują się przeciwnicy szczepień, jedynie przyjmuje doniesienia na temat prawdopodobnych skutków ubocznych, nie badając ich zgodności z prawdą ani wiarygodności źródła. Swoje podejrzenia mogą zgłaszać wszyscy, zarówno lekarze, jak i pacjenci, ich rodziny czy znajomi. Jeśli jakieś niekorzystne zdarzenie, np. biegunka, wymioty, poronienie czy zgon, wystąpiło jakiś czas po przyjęciu szczepionki, każdy może podejrzewać, że było to jej następstwem, ale by to potwierdzić naukowo, potrzeba kolejnych specjalistycznych badań. Baza VEARS zawiera opisy właśnie takich niewyjaśnionych jeszcze naukowo podejrzeń. Tak było w Wielkiej Brytanii w 2009 r., gdy prasa głośno pisała o nastolatce Natalie Morton, która zmarła kilka godzin po tym, jak w szkole zaszczepiono ją przeciw wirusowi HPV. Wiele tytułów prasowych sugerowało, że przyczyną zgonu była szczepionka. Sekcja zwłok wykazała jednak, że w klatce piersiowej dziewczynki rozwijał się nowotwór, który zaatakował już serce i płuca, a którego wcześniej nikt nie zdiagnozował. Tak więc posługiwanie się danymi bazy VEARS jako ostatecznym dowodem na szkodliwość szczepionek jest uważane za nadużycie.
Trochę teorii
Wyjaśnijmy, na czym polega ten typ raka szyjki macicy. Zakażenia HPV są najczęstszymi infekcjami przenoszonymi drogą płciową. U 80–90 proc. zakażonych kobiet infekcja mija samoistnie, a u reszty przechodzi w postać przewlekłą, która zwiększa ryzyko raka szyjki macicy. Choroba rozwija się właśnie u kilku procent kobiet z tej grupy. Medycyna zna obecnie ok. 100 typów wirusa HPV, z czego nie wszystkie jeszcze przebadano. Wiadomo, że przynajmniej 15 z nich może wywoływać raka szyjki macicy. Obecnie opracowano dwie szczepionki. Jedna uodparnia na dwa typy wirusa: 16 i 18, które odpowiadają za 70 proc. zachorowań. Druga uodparnia jeszcze na dodatkowe dwa typy: 31 i 45, odpowiedzialne za 10 proc. zachorowań, łącznie więc zabezpiecza przed wirusami odpowiedzialnymi za 80 proc. zachorowań. Jak widać przyjęcie szczepionki nie chroni całkowicie przed rakiem, dlatego każda kobieta, nawet zaszczepiona, powinna regularnie, najlepiej co roku, wykonywać cytologię. Jest to proste, bezbolesne badanie, które pozwala wykryć wszystkie zmiany przed nowotworowe lub bardzo wczesne stadia raka, gdy jest on jeszcze całkowicie wyleczalny. W niektórych krajach skandynawskich większość kobiet regularnie wykonuje to badanie, dlatego szczepionki przeciw HPV nie są tam potrzebne. W Polsce, jak wynika ze statystyk Ministerstwa Zdrowia, tylko 25 proc. kobiet wykonuje regularnie badania cytologiczne. Do bezpłatnych badań nie zachęcają nawet zaproszenia wysyłane do domów, dlatego szczepienia przeciw HPV mogą w naszym kraju odegrać ważną rolę – twierdzą niektórzy lekarze.
Potrzebne czy nie?
Na razie jednak wielu rodziców dziewczynek, u których zaleca się szczepienia jest oburzonych, że ich córki traktuje się jak osoby nieodpowiedzialne, które na pewno przedwcześnie wejdą w dorosłość i na pewno coś „złapią”. Tymczasem jak wykazują statystyki, tylko niewielki procent gimnazjalistek rozpoczyna życie seksualne. Rodzice pytają więc, po co do szczepień zachęcać wszystkich. Do tego zgodnie z zaleceniami szczepionka jest skuteczna już u 9-latek, a przecież w tym wieku współżycie seksualne może być tylko wynikiem gwałtu lub innego przestępstwa. – Szczepienie jest możliwe nawet u 9-letnich dziewczynek, bo dowiedziono ich skuteczności już w tej grupie wiekowej, a wszystko na podstawie uzyskiwanych stężeń przeciwciał we krwi, które jak udokumentowano w innych badaniach chroniły dorosłe kobiety. Szczepionka przynosi najlepsze efekty, gdy podana jest jeszcze przed inicjacją seksualną. Gdy wirus już wniknie do organizmu, to szczepionka niestety nie wyeliminuje zakażenia – mówi prof. Jacek Wysocki, specjalista chorób zakaźnych, rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. – Szczepienia zaleca się tak młodym dziewczętom także dlatego, że największy współczynnik infekcyjności HPV to pierwsze pięć lat od inicjacji seksualnej. Niestety wiek inicjacji seksualnej cały czas się obniża. Zdarza się, że są to nawet dzieci w wieku gimnazjalnym, czyli 13–14 letnie, choć jest to przestępstwem. Środowisko lekarskie jest przeciwne rozpoczynaniu życia seksualnego przez nieletnich, bo obserwujemy potem tego skutki. Nie chodzi tylko o przedwczesne ciąże, ale właśnie o choroby przenoszone drogą płciową. Trzeba pamiętać, że szczepionkę wprowadza się do programów szczepień w wielu krajach, aby uchronić kobiety przed rakiem szyjki macicy, który u 50 proc. rozpoznanych przypadków kończy się zgonem. Widziałem trzydziestokilkuletnie kobiety z rakiem szyjki macicy, które umierały, bo nie były świadome konieczności wykonywania okresowych badań cytologicznych. Temu właśnie szczepionki przeciwko zakażeniu wirusem brodawczaka ludzkiego mają zapobiec – mówi prof. Jacek Wysocki.
Zawsze decyduje rodzic
Niestety zarówno środki masowego przekazu, jak i lekarze oraz pedagodzy za mało mówią o korzyściach płynących z czystości przedmałżeńskiej czy chociażby poczekania z rozpoczęciem kontaktów seksualnych do czasu wejścia w dorosłość. Wirus HPV jest przenoszony drogą płciową, więc nie muszą się go obawiać małżonkowie, którzy są dla siebie pierwszymi i jedynymi partnerami seksualnymi. Lekarze o tym nie mówią, nie ma nawet żadnych rekomendacji, by mieli to robić. Za to propagowanie wśród nastolatków szczepionek przeciw wirusowi HPV, podobnie jak antykoncepcji, zachęca do kontaktów seksualnych i sprawia, że młodzi ludzie uważają, że to już ten czas, że w ich wieku już wypada rozpocząć współżycie seksualne, byle się jakoś zabezpieczyć. Korzyści z takich postaw czerpią przede wszystkim koncerny farmaceutyczne, którym dzięki temu rośnie sprzedaż związanych z tą dziedziną życia produktów. A zysk może być spory. Szczepionka, o której piszę, jest droga. Kosztuje ok. 500 zł za dawkę. Koszt całego szczepienia (drugą i trzecią dawkę podaje się kolejno dwa i cztery miesiące po pierwszej) wynosi ok. 1500 zł. Dla przeciwników szczepień potwierdzeniem finansowej pazerności firm farmaceutycznych jest fakt rekomendowania szczepionki przeciw HPV nawet dziesięcioletnim chłopcom, którzy przecież nie mają macic! Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wyjaśnia jednak, że dzięki temu można u nich zapobiegać takim skutkom infekcji wirusem HPV jak kłykciny kończyste, rak odbytu czy jamy ustnej. I co logiczne, jeśli mężczyzna nie będzie nosicielem wirusa brodawczaka, nie przekaże go kobiecie.
Cóż zatem robić, szczepić czy nie szczepić? Na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć sami rodzice dzieci. To oni powinni wiedzieć, czy ich dziecko jest w grupie ryzyka i czy warto zaufać oficjalnej medycynie. Rodzice powinni poznać wszystkie za i przeciw i podjąć w pełni świadomą decyzję. Na szczęście według polskiego prawa wszyscy nieletni mogą być zaszczepieni przeciw wirusowi HPV tylko za zgodą swoich rodziców lub opiekunów. Zatem korzystajmy z tego prawa świadomie.