Logo Przewdonik Katolicki

Głosowanie to moralna sprawa

ks. Artur Stopka
fot. Marta Darowska/REPORTER/East News

Przed wyborami ze strony kandydujących pojawia się mnóstwo obietnic. Niejednokrotnie odwołują się one do grupowych egoizmów albo środowiskowych lęków. Nie zawsze pomagają wyborcy podjąć decyzję zgodną z sumieniem.

W tym roku w naszym kraju nadszedł czas wyborów prezydenckich. Oznacza to wybór jednego człowieka najpierw spośród kilkunastu kandydatów, a za drugim razem jednego z dwóch, o ile w pierwszej turze żaden nie uzyska ponad 50 proc. głosów. Żeby oddać ważny głos, nie można postawić krzyżyków we wszystkich kratkach. Trzeba postawić tylko jeden. Ma on ogromne znaczenie. Oznacza decyzję powierzenia komuś, konkretnemu człowiekowi, pewnej części władzy. O jej zakresie w naszym kraju mówi piąty rozdział Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Dokument ten zawiera także opis innych instytucji dysponujących władzą. Część z nich tworzona jest również w drodze wyborów powszechnych, ale nie wszystkie. Na przykład w Polsce władza sądownicza nie jest efektem wyboru dokonanego w drodze głosowania przez wszystkich obywateli. Jednak i bez tego Polacy mają do podjęcia mnóstwo decyzji dotyczących tego, komu w różnych zakresach powierzają władzę nad całym krajem lub nad jakimś jego regionem albo miejscowością.

Leon XIII i Jan XXIII
Sławomir Sowiński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i popularny w mediach komentator polityczny, w 2017 r. na łamach polskiej wersji portalu Aleteia, przywołał słowa św. Pawła: „Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga” (Rz 13, 1). Przyznając, że w różnych epokach ten cytat z Listu do Rzymian rozmaicie interpretowano, zauważył, że obecnie odczytuje się w nim przekonanie, iż w świecie, jaki Bóg pomyślał dla wolnych ludzi, konieczna jest instytucja władzy. „Od rodziny, przez różne formy życia społecznego, po państwo potrzebny jest ktoś, kto podejmuje posługę odpowiedzialności, podejmowania decyzji, budowania sprawiedliwości, bezpieczeństwa i porządku” – wyjaśnił znany politolog.
Podobny tok myślenia zaprezentował papież Jan XXIII w encyklice Pacem in terris, opublikowanej w roku 1963, a wcześniej pojawił się u Leona XIII w encyklice Immortale Dei z roku 1885. W obydwu tych dokumentach znalazło się stwierdzenie, że – ponieważ Bóg stworzył ludzi jako istoty z natury swej społeczne – żadna społeczność „nie może istnieć, jeśli w niej ktoś jeden nie posiada władzy zwierzchniej i nie nakłania skutecznie jednostek do działania na rzecz wspólnego celu, dlatego polityczna społeczność ludzka musi mieć władzę, która sprawuje w niej rządy. Dlatego władza ta, podobnie jak i społeczność, z natury swej pochodzi od samego Boga – Stwórcy”.

Nawet papieża wybierają ludzie
„Kompendium nauki społecznej Kościoła”, odwołując się do Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes Soboru Watykańskiego II i do wspomnianej już encykliki św. Jana XXIII, przedstawia władzę jako siłę moralną. „Władza powinna kierować się prawem moralnym: cała jej godność wynika z tego, że pełni ona swoje zadania w granicach porządku moralnego, którego źródłem i celem jest Bóg”. Co więcej, władza powinna uznawać, szanować i popierać istotne wartości ludzkie i moralne. Chodzi o wartości wrodzone, które, jak wyjaśnił św. Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae, wynikają z prawdy o człowieku oraz wyrażają i chronią godność osoby. Są to wartości, których żadna jednostka, żadna większość ani żadne państwo nie mogą tworzyć, zmieniać ani niszczyć.
Skoro władza pochodzi od Boga, wydawałoby się oczywiste, że to On wskazuje mających ją sprawować. Okazuje się jednak, że nawet w sytuacjach tak oczywistych, jak wskazanie Saula i Dawida na królów, konieczne okazało się pośrednictwo człowieka – proroka Samuela. Pośrednictwo ludzi okazuje się niezbędne w Kościele przy wyborze kolejnych następców św. Piotra. To kardynałowie przez głosowanie wskazują, kto ma być kolejnym papieżem. Oczywiste jest więc, że przy ustanawianiu władz politycznych konieczny jest udział ludzi.
„Kompendium społecznej nauki Kościoła” zwraca uwagę, że Kościół w swych dziejach stawał wobec różnych koncepcji władzy. Dzisiaj, jak napisał Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus (1991), Kościół docenia demokrację. Widzi ją jako system, który zapewnia udział obywateli w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także – kiedy zachodzi taka potrzeba – zastępowania ich w sposób pokojowy innymi.

Niezbyt często stawiane pytania
Trzeba jednak pamiętać, że według „Kompendium” prawdziwa demokracja nie jest jedynie rezultatem formalnego szacunku dla zasad. Stanowi ona owoc przyjęcia z przekonaniem wartości inspirujących procedury demokratyczne, czyli godności każdej osoby ludzkiej, poszanowania praw człowieka, uznania dobra wspólnego za cel i kryterium porządkujące życie polityczne.
Ta na pozór ogólna formuła dotyczy nie tylko starających się o władzę polityków, ale odnosi się w równym stopniu do głosujących w wyborach. Wynikają z niej pytania, które w kościelnych wypowiedziach dotyczących wyborów nie padają zbyt często. Dlaczego decydujemy się powierzyć władzę konkretnemu politykowi albo konkretnemu ugrupowaniu politycznemu? Co tak naprawdę wiemy o politykach, których wybieramy? Z jakich źródeł czerpiemy o nich wiedzę? Skąd wiemy, jakie będą podejmować decyzje? Na jakiej podstawie jednych obdarzamy zaufaniem, a innych nie?
Oczywistą odpowiedzią wydają się prowadzone przed każdymi wyborami kampanie wyborcze. Na ile jednak pozwalają one w polskich warunkach poznać kandydatów do pełnienia różnych bardzo ważnych funkcji i urzędów? W jakim stopniu dają wgląd w rzeczywiste zamiary aspirujących do władzy? Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że kampanie wyborcze okazują się w niejednym przypadku wielotygodniową prezentacją obietnic, często nierealnych lub daleko wykraczających poza rzeczywiste kompetencje stanowiska, które chcą zdobyć kandydaci. Są to często obietnice skierowane do konkretnych grup społecznych, zawodowych, wiekowych, a nawet religijnych lub światopoglądowych. Odwołują się one nie do dobra wspólnego, lecz do zbiorowych lub indywidualnych egoizmów albo do podsycanych w różnych środowiskach obaw i lęków.

Naprawdę liczy się sumienie
Papież Benedykt XVI w encyklice Caritats in veritate, wydanej w roku 2009, podkreślił, że każda decyzja ekonomiczna ma konsekwencje o charakterze moralnym. To samo można i trzeba odnieść do decyzji podejmowanych przy urnie wyborczej. Głosowanie jest działaniem o wymiarze moralnym i wzywanie do kierowania się podczas wyborów politycznych sumieniem jest głęboko uzasadnione. Powierzając jakiejś partii politycznej lub konkretnemu człowiekowi władzę, każdy wyborca dopuszcza go do decydowania nie tylko o własnej przyszłości i własnym losie, ale również o przyszłości i życiu milionów innych obywateli.
Jan Ewangelista opisał, jak po rozmnożeniu chleba przez Jezusa tłumy ludzi chciały Go uczynić królem, powierzyć Mu władzę nad sobą i w ten sposób zapewnić sobie pożywienie na przyszłość. Chrystus natychmiast rozpoznał ich zamiary i szybko oddalił się stamtąd, a gdy Go w końcu znaleźli po drugiej stronie jeziora, ostro wytknął ich prawdziwe, egoistyczne motywacje: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta” (J 6, 26).
Cytowane już „Kompendium nauki społecznej Kościoła” nie pozostawia wątpliwości, że szczególnym obszarem rozeznania dla wiernych świeckich jest wybór narzędzi politycznych, czyli m.in. poparcia dla partii lub konkretnych polityków. „Wyboru należy dokonywać w zgodzie z wartościami, mając na uwadze rzeczywiste okoliczności”, a wszelkie decyzje powinny być „zakorzenione w miłości i zmierzające do realizacji dobra wspólnego”. Równocześnie trzeba pamiętać, że żadna partia, ugrupowanie polityczne ani – co wydaje się oczywiste, skoro wszyscy jesteśmy grzesznikami – konkretny kandydat nie odpowiadają w pełni wymogom wiary i życia chrześcijańskiego. Dlatego z wielką ostrożnością warto traktować rozmaite poradniki, podpowiadające, „na kogo powinien głosować katolik”. Zazwyczaj nie uwzględniają one wszystkich kwestii, które trzeba rozważyć w sumieniu, decydując się oddać głos na konkretnego człowieka albo partię polityczną. Udział w wyborach nie jest przede wszystkim kwestią ideologii ani emocji, lecz jego istotą jest wzięcie na siebie przez wyborcę roztropnej troski o dobro wspólne.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki