Logo Przewdonik Katolicki

Kościół słuchający Ducha Świętego nie boi się zmian

Małgorzata Bilska
Leon XIV otwiera apartament papieski zapieczętowany po śmierci Franciszka | fot. Francesco Sforza/Vatican Media/Vatican Pool/Getty Images

Leon XIII dawał odpowiedzi na problemy epoki industrialnej, ale był też twórcą metody, w której Kościół traktuje świat nie jako zagrożenie, lecz jako zadanie – rozmowa z ks. dr. Remigiuszem Szauerem

Leon XIV potwierdził, że wybór imienia nawiązuje do Leona XIII, autora pierwszej w historii Kościoła społecznej encykliki Rerum novarum (Rzeczy nowe), opublikowanej 15 maja 1891 roku. Jak Ksiądz odczytuje nawiązanie do papieża z epoki rewolucji przemysłowej?
– Nie byłem zaskoczony wyborem imienia przez nowego papieża, bo udało mi się to przewidzieć (śmiech). Kiedy trwało konklawe, zastanawiałem się, jakie imię mógłby wybrać następca św. Piotra.  I pomyślałem o Leonie XIV. Listę potencjalnych imion wysłałem do kilku znajomych, mam więc nawet dowód, że intuicja tym razem mnie nie zawiodła (śmiech). Nie obstawiałem żadnego kardynała; było wiele spekulacji na ten temat – ja jednak nie chciałem tego robić. Ale imię trafiłem... Pewnie dlatego, że jestem wykładowcą katolickiej nauki społecznej i mam pełną świadomość zmian, jakie zachodzą w społeczeństwach. Dziś Kościół musi zacząć je diagnozować i trafnie reagować.
Za sprawą imienia Leona XIV wracamy zatem do encykliki Leona XIII Rerum novarum, która dała początek nowej dyscyplinie wiedzy. Dokument dotyczy spraw bardzo odległych, wręcz anachronicznych. Problem traktowania robotników w fabrykach to nie jest wiodący temat w XXI wieku. Przemysł nie pełni już takiej roli, jak w wieku XIX. Co nie znaczy, że encyklika jest nieaktualna.

W społeczeństwie Zachodu obserwujemy przejście od wielkiego przemysłu do sektora usług. Ale mamy też państwo socjalne, które zapewnia ludziom pracy różne prawa i osłony, w tym: zwolnienia lekarskie, urlopy, emerytury, renty; wymiar czasu pracy, który nie zagraża zdrowiu i życiu. Ubogim i bezrobotnym pomaga opieka społeczna.
– Tak, wiele problemów zostało rozwiązanych. Interesuje nas jednak w encyklice pewna metoda, jaką proponuje autor. Myślę, że ona wciąż jest bardzo inspirująca, choć wraz ze zmianami pojawiają się nowe kwestie społeczne. Imię papieża odczytuję tak, że będzie on odważnie reagował na wyzwania, jakie przynosi współczesne społeczeństwo – o czym sam już mówił w homilii wygłoszonej w czasie Mszy na inauguracji pontyfikatu! Inspirując się w pewien sposób metodą przyjętą przez imiennika.
Leon XIII dawał odpowiedzi na problemy epoki industrialnej, ale był też twórcą metody, w której Kościół traktuje świat nie jako zagrożenie, lecz jako zadanie. Miał dużą wrażliwość na problemy świata, w jakim żył. Nie bał się ich. Wyszedł zza muru Stolicy Apostolskiej, robiąc rzetelną diagnozę przyczyn problemu. Podjął tematy, którymi Kościół nigdy dotąd się nie zajmował. To się da zastosować do zrozumienia każdego innego, nowego problemu społecznego, jak choćby: masowych migracji, nierówności technologicznych, kultury pracy zdalnej, kwestii płci, wykluczenia społecznego, kryzysu klimatycznego itd. Co istotne – ten papież nie koncentrował się na makrospołecznej analizie procesu, ale pytał: jak w nowym świecie ma się odnaleźć konkretny człowiek? Jedno zresztą nie wyklucza drugiego. Wtedy najbardziej palącym problemem była pomoc robotnikowi. Według mnie pontyfikat Leona XIV będą zatem cechować dwie rzeczy: wrażliwość społeczna i upodmiotowienie człowieka.

Leon XIII okazał miłość i troskę robotnikom. Mówi się jednak, że encyklika była spóźniona. Manifest komunistyczny ukazał się w 1848 roku.
– Oczywiście, że była spóźniona! I to o 60 lat. Papież zajął się kwestią robotniczą w myśl zasady: jeśli my się tymi ludźmi nie zaopiekujemy, zrobi to ktoś inny. I faktycznie, na ich cierpienie zareagowali socjaliści. Dzięki temu powstał ruch robotniczy. Do tego doszedł wkład intelektualistów, którzy teorię Karola Marksa zamienili na program ruchu i zaczęli walkę o nowy typ społeczeństwa. Głos Leona XIII był bardzo ważny, ale Kościół za długo reagował błędnie. W odruchu przerażenia tym, co się stało w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która obaliła monarchię i stanową strukturę społeczną, uznaną za naturalną. To był rzekomo zamach na Boski ład, którego Kościół bronił. Chociaż nie miał on wiele wspólnego z miłością braterską z Ewangelii.
Ta postawa rzutowała na odbiór wszystkich spraw społecznych. XIX wiek był naznaczony ogromnymi niepokojami społecznymi. Wystarczy przeczytać książkę Nędznicy Wiktora Hugo, żeby uchwycić tamten klimat. To był czas wielkich zmian, upadku starego porządku, ale też urbanizacji, industrializacji, migracji na masową skalę, wielkich odkryć naukowych i wynalazków, sekularyzacji nauki, oddzielenia władzy państwa od Kościoła. Po kongresie wiedeńskim (1814–1815) budziła się idea tzw. Wiosny Ludów. Zapanował chaos. Kiedy robotnicy wyszli na ulice walczyć o podstawowe prawa, Kościół odbierał to – przez lata – jako kontynuację procesu demontowania tradycyjnych form życia społecznego. Cały czas wołał o przywrócenie monarchicznego porządku i dawnych norm. Swoistą ikoną tej postawy stał się jeden z poprzedników Leona XIII, Grzegorz XVI, autor encykliki Mirari Vos (O liberalizmie i religijnym indyferentyzmie) z 1832 roku. Potępił w niej totalnie przemiany, jakie zachodziły. Rozruchy społeczne uznał za „podeptanie porządku Bożego”. Przy okazji potępił nasze powstanie listopadowe jako bunt przeciwko prawowitej władzy, za którą uznał zaborców. Myśląc w tym kluczu, to była legalna władza, a więc jakby z nadania Boga.

Potem próbował się z tego wycofać. Ale krytykował niewolnictwo. Był mecenasem kultury. Znaków czasu jednak nie rozeznał.
– W kontekście ówczesnych ruchów społecznych (ruch robotniczy czy ruchy narodowo-wyzwoleńcze w wielu krajach), które tworzyli ludzie zdeterminowani do walki o wolność, zdrowie i godny byt, jego troska o dzieła sztuki nie była zbyt chrześcijańska. Miliony ludzi miały niezaspokojone potrzeby podstawowe, a dzieła sztuki to świat elit. Potem w podobny sposób „okopał się” papież Pius IX. Ten w ogóle zamknął się za murami jako „więzień Watykanu”. W 1870 roku nadszedł koniec wielowiekowego Państwa Kościelnego. Leon XIII jako pierwszy w XIX wieku nie był jego władcą. Do tego czasu papieże nie zajmowali się kwestiami społecznymi. Kościół zajmował się sam sobą – w tym utratą państwa (które nie było ewangeliczne). Stąd opóźnienie Rerum novarum.
Leon XIII stwierdził, że problemy społeczne muszą być przedmiotem nauczania Kościoła. Trzeba dodać, że pomogła mu „synodalność”, gdyż stało się to za sprawą ruchu oddolnego, który został wreszcie dopuszczony do głosu. Papież zaczął słuchać tych, którzy przybywali spoza Watykanu. W tym przypadku były to osoby skupione wcześniej wokół bp. Wilhelma von Kettelera. Ten niemiecki biskup zajął się poważnie kwestią robotniczą, za co zresztą otrzymał upomnienie od Grzegorza XVI! Budował ośrodki, gdzie robotnicy mogli się żywić, mieszkać i szkolić. Organizował konferencje; zainspirował środowisko ekspertów do szukania rozwiązań w celu naprawy sytuacji. Uznał, że można ludziom dać zupę, kromkę chleba, ale żeby pomóc robotnikom, konieczne są rozwiązania systemowe. Jeśli dziś prawo pracy jest dla nas czymś oczywistym, to jest to między innymi zasługa bp. von Kettelera, a po jego śmierci także jego uczniów, którzy wiedzę i doświadczenie przekazali Leonowi XIII. Bez nich papież nie byłby w stanie postawić trafnej diagnozy problemu społecznego i napisać dobrej merytorycznie encykliki.
Kolejną reperkusją działań było założenie Międzynarodowej Organizacji Pracy i przyjęcie części pomysłów w zakresie prawa pracy, jak choćby prawa do ubezpieczeń społecznych i urlopu. Wiele miejsca encyklika poświęca prawu do zakładania związków zawodowych, które miały negocjować prawa robotników z ich pracodawcami.
Jeśli ktoś zajrzy na stronę internetową Międzynarodowej Organizacji Pracy, to znajdzie tekst papieskiej encykliki. To niezwykłe, skoro organizacja nie ma nic wspólnego z religią. Widać tutaj wkład Kościoła w pozytywne rozwiązanie kwestii robotniczej i humanizację pracy.
Potem kolejni papieże publikowali nowe dokumenty na tematy społeczne. Jednym z nich jest encyklika Centessimus annus (Setna rocznica) Jana Pawła II, napisana w setną rocznicę Rerum novarum. Dziś katolicka nauka społeczna jest dyscypliną naukową, do której Franciszek dodał nauczanie na temat ekologii, zainicjowane encykliką Laudato si’ (Pochwalony bądź), poświęconej trosce o wspólny dom. Leon XIV na pewno znów poszerzy jej obszar badań.

Leon XIII dokonał chrześcijańskiego zwrotu – od obrony ludzi władzy, uprzywilejowanych i bogatych, do troski o ubogich, bezbronnych i bezrobotnych. Ludzi brutalnie traktowanych przez prywatnych właścicieli fabryk. Wcześniej papieże walczyli o politykę – prymat władzy kościelnej nad świecką, zakaz rozdziału Kościoła od państwa itp.
– Tak, encyklika przyniosła zmianę paradygmatu Kościoła. Po pierwsze, jest tu przejście od reakcji, obrony, defensywy, do pozytywnej propozycji. To bardzo ważne. Jest też drugie, od zajmowania się interesami ludzi władzy do ludzi znajdujących się na dole drabiny społecznej. Papież spojrzał na życie społeczne z perspektywy człowieka uciśnionego. On jakoś oswoił temat, który nigdy nie był przedmiotem nauczania Kościoła. Zobaczył realny problem społeczny, tworząc pozytywną alternatywę, propozycję dla ruchu robotniczego.
To był przełom! Pierwszy raz, w sposób precyzyjny i wyraźny, włączył do nauki Kościoła zmienność społeczną. Bez tego Kościół nigdy by sobie nie poradził ze zmianami, jakie dziś zachodzą już przecież w tempie błyskawicznym.
Do zadań katolickiej nauki społecznej należy także – o czym zapominamy – rozeznawanie znaków czasu (to określenie zaproponowane przez Sobór Watykański II). W Polsce ten temat jest bardzo zaniedbany. Znaki czasu są rozeznawane z dużą rezerwą, a każda zmiana budzi niepokój. To jakby powtórka z historii! Spora część polskich katolików, w tym duchownych, reaguje z lękiem, tak jak papieże z epoki przed Leonem XIII. Walczą o utrwalanie porządku, obronę stabilności. Leon XIII powiedział wprost: świat się zmienia! Uznajemy, że jest to normalne, chcemy odczytywać w tym wolę Boga; wciąż od nowa odkrywać Objawienie w nowych warunkach społeczno-kulturowych.

Pozytywna propozycja jest w logice Boga – po prostu niesienie Dobrej Nowiny.
– Encyklika była złożeniem pozytywnej propozycji rozwiązania problemu. Kościół zajął własne stanowisko wobec zmian społecznych. W ten sposób wszedł w rolę partnera debaty publicznej. Wcześniej był strażnikiem ładu zbudowanego w dawnych epokach – i sztywno zakonserwowanej moralności.

Leon XIV nie straszy ludzi skutkami zmian.
– Jego pontyfikat będzie być może formą kontynuacji paradygmatu, jaki przyjął Leon XIII.

Nowy papież zajmie się zapewne wpływem nowych technologii na pracę. Ma inspirację w takich dokumentach, jak choćby encyklika Laborem exercens (O pracy ludzkiej) Jana Pawła II, opublikowana w 90. rocznicę Rerum novarum. Widzę u nowego papieża troskę o wpływ AI na relacje twarzą w twarz. Jak tragiczne mogą być tego skutki, pokazują choćby książki amerykańskiej socjolożki prof. Sherry Turkle. Zmian nie da się uniknąć, ale negatywnych skutków już tak.
– Wielu katolików boi się podjąć temat zmiany społecznej. Błędnie zakładają, że wybór jest tylko między całkowitym odrzuceniem lub bezkrytyczną akceptacją. Rerum novarum jest oparta na zupełnie innej logice. Dostrzega realną kwestię społeczną i potrzeby robotników, ich krzywdę i cierpienie. Dziś są inne ruchy społeczne, nowe kwestie społeczne. Trzeba być uważnym na to, kto dzisiaj jest potrzebujący, jakie problemy społeczne wywołują bunt w XXI wieku. Gdzie Kościół może proponować zmiany systemowe, które zaspokoją ważne potrzeby danej grupy, a zarazem konkretnego człowieka.
Człowiek jest istotą społeczną, żyje w relacjach. Ich jakość (a nie wyłącznie trwałość) nie może być Kościołowi obojętna. Jednym z problemów jest indywidualizm, co dostrzega też Leon XIV! Dużo mówi o miłości, o relacji braterstwa. W czasie Mszy inaugurującej pontyfikat powiedział: „W naszych czasach wciąż widzimy zbyt wiele niezgody, zbyt wiele ran zadanych przez nienawiść, przemoc, uprzedzenia, lęk przed innym, przez paradygmat ekonomiczny, który wyzyskuje zasoby Ziemi i marginalizuje najuboższych. A my chcemy być w tym cieście małym zaczynem jedności, komunii, braterstwa”.
Wołanie o pokój Leona XIV trzeba rozumieć szeroko, ma ono ogromne znaczenie.

Pokój w różnorodności globalnej – ale też codziennej – wymaga rezygnacji z rywalizacji, agresji, z walki o władzę; z przemocy. Jest możliwy tylko na drodze słuchania, wybaczania i negocjacji. To będzie pontyfikat odważny? Czeka nas powrót do korzeni, czyli do Ewangelii? Czy Kościół w Polsce pójdzie w tym względzie ręka w rękę z papieżem?
– Zastanawiam się, w jakim stopniu wdrożyliśmy w Polsce zmiany – nie tylko w wymiarze narracyjnym, ale mentalnym, duszpasterskim – wprowadzone przez Sobór Watykański II. W tym roku mija 60 lat od jego zakończenia, ale też 60. rocznica ogłoszenia Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes (Radość i nadzieja). Leon XIV wspomniał o niej na spotkaniu z kardynałami 10 maja: „Chciałbym, abyśmy wspólnie, dzisiaj, odnowili nasze pełne przylgnięcie do tej drogi, którą już od dziesięcioleci podąża Kościół powszechny w ślad za Soborem Watykańskim II. Papież Franciszek magistralnie przywołał na nowo i uaktualnił jej treść w adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium, z której pragnę podkreślić kilka fundamentalnych postulatów: powrót do prymatu Chrystusa w głoszeniu (…); odważny i ufny dialog ze współczesnym światem w jego różnych wymiarach i rzeczywistościach”.
Mam wrażenie, że poziom wdrożenia Gaudium et spes jest u nas na poziomie 20 proc. Niektórzy mówią: zróbmy Sobór Watykański III. Po co? Mnóstwo dokumentów Kościoła to teoria, która nie przełożyła się na praktykę! Zamiast pozytywnych propozycji słyszę u nas za to wiele retoryki, typowej dla Grzegorza XVI. Wystarczy przywołać cytat dotyczący wolności sumienia i opinii ze słynnej Mirari Vos: „Stąd pochodzi nieuporządkowanie umysłów, stąd w młodzieży coraz większe zepsucie, stąd u ludu pogarda najświętszych praw i rzeczy duchowych, stąd słowem: zaraza w państwie szkodliwsza nad wszystkie, ponieważ wiadomo na podstawie doświadczenia opartego na całym starożytnym dorobku, że państwa kwitnące potęgą, sławą i zamożnością upadły tylko z powodu tego jednego nieszczęścia, nieumiarkowanej dowolności opinii, wolności wypowiedzi i żądzy coraz to nowych zmian” (MV, 14).
Bardzo mnie to niepokoi, bo nie ma powrotu do XIX wieku. Ani do Kościoła potępiającego każdą zmianę społeczną z pozycji władcy świata. Kościół słuchający Ducha Świętego nie boi się zmian, jest otwarty na wyzwania współczesności. Głosi Chrystusa w pozytywny sposób, idzie na misje, upomina się o to, o co upomnieć się należy, zwłaszcza w zakresie godności człowieka (o tym wszystkim czytamy w Gaudium et spes, 77). Daje świadectwo komunii i pokoju. Dziś nie jest nawet tak ważne, co się mówi, kluczowa jest spójność słów i czynów; osobiste świadectwo. Jeśli my sami nie umiemy żyć w pokoju i jedności, czy możemy pouczać innych?

---

Ks. Remigiusz Szauer
Prezbiter diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, socjolog religii. Autor monografii o religijności mieszkańców Pomorza Z dystansem i w potrzebie (2022). Mieszka w Koszalinie.


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki