Bucza to prawdziwa wielka rosyjska kultura. Gadanie o Bułhakowie to współudział w zbrodni” – powiedział ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz po ujawnieniu ogromu zbrodni wojennych dokonanych przez rosyjską armię w Buczy. To była jego reakcja na apele części Parlamentu Europejskiego odwołującego się do dziedzictwa rosyjskiej kultury. Ale też radykalna odpowiedź tym, którzy tęsknią za obecnością rosyjskich twórców. Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie w całej Europie odwoływano koncerty rosyjskich kompozytorów, występy rosyjskiego baletu, wycofywano rosyjskie filmy z kin. Dyskutowano o tym, czy można słuchać Szostakowicza i Czajkowskiego, recytować Puszkina i wystawiać Czechowa. Jednocześnie wobec tej wielkiej oddolnej akcji wykluczania wielu z nas odczuwało lekki dyskomfort. Co ma Dostojewski czy Tołstoj do Putina? Czy Bułhakow jest winien masakrze w Buczy? I co ze współczesnymi rosyjskimi pisarzami?
Dekonstrukcja klasyki
Oksana Zabużko, ukraińska pisarka, eseistka i intelektualistka, w tekście Planeta Piołun oskarża całą rosyjską kulturę. Pisze wprost, że korzenie rosyjskiego imperializmu tkwią w literaturze. Wymienia Achmatową, Bułhakowa, Brodskiego, Lermontowa, Turgieniewa, Tołstoja i oczywiście Dostojewskiego. Pisze na przykład: „Czas spojrzeć na rosyjską literaturę nowymi oczami, wszak w dużej mierze to ona utkała siatkę maskującą dla rosyjskich czołgów”. Oskarża rosyjskich pisarzy, że „w obliczu dokonywanego w ich imieniu rozboju wolą milczeć. Nie posiedli umiejętności wyrażania przeżycia w języku, za którym nie stoją czołgi”. Mówi, że atak Rosji na Ukrainę to „czysty Dostojewski”. Rozgorzała dyskusja. Czy naprawdę można powiedzieć, że „za Buczę i Mariupol odpowiedzialni są Dostojewski i Tołstoj?”, czy ta „wielka rosyjska literatura” to mit, z którym wreszcie trzeba się rozprawić? Zreinterpretować?
Owszem. Najlepiej według klucza, na który wyczuleni są Ukraińcy, a i my powinniśmy, choćby po to, żeby zrozumieć Rosjan. Na przykład czytając Idiotę, zwracać uwagę na tego rodzaju fragmenty: „Pokażcie mu przyszłe odrodzenie całej ludzkości i jej zmartwychwstanie, co może sprawić tylko myśl rosyjska, rosyjski Bóg i Chrystus, a zobaczycie, jaki olbrzym potężny i szczery, mądry, łagodny powstanie przed zdumionym światem, zdumionym i strwożonym, gdyż oni spodziewają się od nas tylko miecza, miecza i gwałtu” oraz „Trzeba, by na odparcie Zachodu zajaśniał nasz Chrystus, którego myśmy zachowali, a którego oni nie znali nigdy”. Podobne idee wygłaszali bohaterowie Braci Karamazow, Młodzika i Biesów, nie mówiąc wprost o Dostojewskim, który notował je nader chętnie w Dzienniku pisarza. Na ten temat ciekawie pisze Ewa Thompson w książkach Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm i Zrozumieć Rosję. Święte szaleństwo i literatura rosyjska.
Pisarze ukraińscy zwracają uwagę na istniejącą w „wielkiej literaturze rosyjskiej” niechęć wobec ukraińskiej odrębności i w ogóle wszystkiego, co ukraińskie. Antyukraińskość obecna w rosyjskiej klasyce i przekonanie o wielkości Rosji wsączają się w duszę mieszkańców tego kraju od dziecka – mówi Zabużko i inni – kolejne pokolenia wychowywane na książkach wielkich klasyków z pełnym przekonaniem noszą w sobie tęsknotę za wielkim narodem, wielkim krajem i wielkim przywódcą – zbawicielem. To oraz bohater zbrodniarz wzbudzający współczucie należy do owej mistyki „rosyjskiej duszy”. Polska badaczka i slawistka Agnieszka Matusiak w jednym ze swoich tekstów pisze: „A zatem tak, wielka wspaniała literatura, kultura rosyjska jest odpowiedzialna za to, co dziś dzieje się w Buczy, Irpieniu, Borodziance, Hostomelu, Makarowie, Czernihowie, Mariupolu, Chersoniu itd. To właśnie tam, podobnie jak wcześniej w Afganistanie, Czeczenii, widzimy prawdziwych rosyjskich bohaterów naszych czasów: morderców, gwałcicieli, rabusi, tysięcy miełkich/małych=nędznych biesów (…)”.
Oczywiście, to są czasy, kiedy należy, a nawet trzeba dyskutować przede wszystkim o literaturze ukraińskiej i promować kulturę Ukrainy. Cała Europa była do syta karmiona klasyką rosyjską i choć byliśmy odporni na zapędy imperialistyczne (chociaż akurat my nie powinniśmy) naszych ulubionych pisarzy, to udało się jedno: kompletnie zmarginalizować kulturę narodów przez Rosję zawłaszczonych. Cóż więc wiemy o teatrze ukraińskim, o poetach, o muzyce, o malarstwie? Na szczęście coraz więcej, ale do tego potrzebny był rok 2022.
„Agenci zagraniczni”
Czy to znaczy, że nie powinniśmy czytać Rosjan? Oczywiście, że Rosja – i ta carska, i ta radziecka, i ta dzisiejsza – chętnie posługuje się kulturą, a literatura oczywiście kształtuje światopogląd. Pisarze, którzy się nie podporządkowywali życzeniom, bywali w tym kraju prześladowani. I tak jest dzisiaj: jedni grzecznie milczą – ze strachu lub ze zgody, inni – krytykują wojnę, wyjeżdżają z kraju i dalej piszą, tyle że z bezpiecznej odległości. Ci są oskarżani przez putinowską Rosję o terroryzm. Sprawa więc jest jasna, tu nie trzeba się gimnastykować: można czytać czy nie można? Po powieści Zachara Prilepina nikt rozsądny nie sięgnie. Były żołnierz specnazu w Czeczenii walczył przeciw Ukrainie w Donbasie, w lutym 2022 r. objęły go sankcje UE za działania podważające niepodległość Ukrainy. Jest cała rzesza pisarzy, którzy pozostali w Rosji, ale w marcu 2022 r. odważyli się podpisać apel do wszystkich mówiących po rosyjsku ludzi, aby szerzyli prawdę o napaści na Ukrainę wewnątrz Rosji: „Jeśli Władimir Putin jest niewidomy i głuchy, może Rosjanie będą słuchać tych, którzy mówią tym samym językiem”. Byli wśród nich między innymi: Władimir Sorokin, Maria Stiepanowa, Alisa Ganiewa i Lew Rubinstein. A także ci, którzy już od kilku lat żyją na emigracji – jak Siergiej Lebiediew (mieszka w Poczdamie od 2018 r., nawołuje Rosjan do rewizji swojej mentalności i kultury) czy Michaił Szyszkin (w Zurychu od 1995 r.). A także ci, którzy wyjechali z kraju po lutym 2022 r., jak Maksym Osipow, który uciekł do Niemiec przez Armenię, czy Dmitrij Głuchowski, który mieszka za granicą ścigany listem gończym za krytykę Putina. W 2023 r. został skazany zaocznie na osiem lat pozbawienia wolności za rozpowszechnianie fałszywych informacji na temat rosyjskiej armii. Poeta i pisarz Dmitrij Bykow, autor kilkudziesięciu książek, który prawdopodobnie był truty przez FSB, wyjechał zaraz potem z Rosji w 2021 r.
Kiedy zaczął krytykować inwazję na Ukrainę, ogłoszono go agentem zagranicznym, a jego książki zaczęto wycofywać z księgarń. Podobny los spotkał książki Borysa Akunina, autora popularnych kryminałów, których akcja rozgrywa się w carskiej Rosji. Akunin wprawdzie nie mieszka w Rosji już od 2014 r.
(wyemigrował na znak protestu przeciwko aneksji Krymu), ale jego powieści były tam wydawane. „Terroryści uznali mnie za terrorystę” – skomentował pisarz i dodał: „To ważny punkt zwrotny. W Rosji od czasów rozpadu ZSRS nie zakazywano książek. Pisarzy nie oskarżano o terroryzm od czasu Wielkiego Terroru. To nie jest sen, to naprawdę dzieje się w Rosji”.
Lista „agentów zagranicznych” co rusz się powiększa o kolejne nazwiska pisarzy, reżyserów, aktorów, artystów i dziennikarzy. Rok temu dołączyła do nich Ludmiła Ulicka, jedna z najwybitniejszych pisarek rosyjskich. Za to, że sprzeciwia się „konfliktowi na Ukrainie” i „szerzy propagandę na rzecz związków LGBT”. Pisarka wyjechała z Rosji z rodziną w 2022 r.,
mieszka w Berlinie, wielokrotnie wypowiadała się krytycznie na temat Putina i wojny. Po ogłoszeniu ministerstwa sprawiedliwości jej sztuki zdjęto z afiszy, wycofano książki z księgarń i bibliotek, a wydawcy oświadczyli, że nie wypłacą jej honorariów. Takie prawo dała im rosyjska Duma w 2024 r., zastosowano więc je wobec wszystkich „wrogich agentów”. Ulicka ma obecnie 81 lat, w ubiegłym roku po polsku ukazały się jej trzy książki, w tym monumentalna powieść Drabina Jakowa, oparta na historii rodzinnej pisarki.
---
Drabina Jakowa
Ludmiła Ulicka
Filtry 2024