Książka dr. Dominika Flisiaka Antyżydowska zbrodnia w Przedborzu. Pytania, źródła, odpowiedzi (2024) spełnia wszystkie kryteria rzetelnej publikacji naukowej. Jest owocem kilkuletniej kwerendy archiwalnej autora, z wykształcenia historyka. Została oparta na wiarygodnych źródłach, stawia zasadnicze pytania i próbuje na nie odpowiedzieć. Do tego jest wyzbyta emocjonalnego, moralizującego tonu, a mimo to robi porażające wrażenie. Pozostawia czytelnika z wiedzą, nad którą nie można przejść do porządku dziennego, i domaga się zajęcia stanowiska. O sile emocji, jakie wywołuje samo poruszenie tematu pogromu w Przedborzu, świadczy najjaskrawiej hejt w sieci, wylewany na każdego, kto śmie nazwać tę zbrodnię zbrodnią dokonaną przez Polaków na tle antysemickim i bandyckim. Naprawdę trudno podważać kompetencje dr. Flisiaka do zajęcia się tym tematem, a jednak i z taką próbą się spotkałam na znanym portalu czytelniczym. W kontekście przywołanego hejtu tym bardziej książka zasługuje na naszą uwagę, żeby wyrobić sobie samemu zdanie na jej temat. Zdaję sobie sprawę, że tematyka pogromów na ludności żydowskiej, które miały miejsce po wojnie w Polsce, nie jest łatwa i przyjemna, ale jeżeli chcemy naprawdę znać historię naszego kraju, nie możemy jej pominąć.
Polsko-żydowskie Przedborze
Podchodząc do lektury książki Flisiaka, miałam jednak obawy innej natury. Mówiąc kolokwialnie, bałam się, czy ją „ogarnę”. Okazało się, że mimo chwilami trudnych w lekturze dokumentów (m.in. protokołów z zebrań, zeznań w procesach) jej czytelność jest wystarczająca dla zwykłego zjadacza chleba bez wykształcenia historycznego. Bardzo podoba mi się forma, jaką przyjął autor. Od zarysu historii Przedborza przeszedł do opisu historii społeczności żydowskiej w mieście, przedstawiając w sposób skondensowany zmiany, jakie w niej zachodziły. Generalnie społeczność ta rozwijała się i powiększała, by już na początku XIX w. stanowić większość ludności miasteczka. Przedborze stało się więc polsko-żydowskim sztetlem z dużą drewnianą synagogą w centrum jego życia. Zdecydowana większość tamtejszych Żydów była religijna, był też nurt chasydzki. W międzywojniu ich liczebność spadła, głównie na skutek emigracji. W 1939 r. na 7002 mieszkańców 3905 osób było pochodzenia żydowskiego. W międzywojniu również dawał się odczuć antysemityzm „nakręcany” przez prawicowo-narodowe środowiska, partie pod egidą Romana Dmowskiego.
„Odżydzanie” społeczeństwa
„W listopadzie 1918 r. władze Przedborza nakazały, by z ulic miasta zniknęły ogłoszenia pisane wyłącznie w języku hebrajskim lub w jidysz, z pominięciem urzędowego języka polskiego. 18 listopada 1918 r. władze miasta zdecydowały o zamknięciu oświatowego czasopisma „Kultura”. Był to organ prasowy przedborskiej młodzieży żydowskiej” – pisze Dominik Flisiak . Przywołuje też porażające cytaty z artykułów Dmowskiego i innych przedstawicieli Stronnictwa Narodowego (SN), mówiąc ogólnie – popierające politykę Hitlera w zakresie „odżydzania” społeczeństwa. Wysuwano postulaty dotyczące bojkotu handlu prowadzonego przez Żydów, jak i opuszczenia przez nich kraju. Autor podaje m.in. ustalenia sympatyków SN w Skarżysku Kamiennej dotyczące stosowania przemocy wobec kupujących u Żydów i płatności za te „usługi”. W tym kontekście nie dziwią przywołane przez niego cytaty wypowiedzi powojennych pisarzy, które są najbardziej gorzkimi i, niestety, słusznymi komentarzami do tych praktyk, a które umieszcza na początku książki i na jej zakończenie.
„Bojkot ekonomiczny Żydów, działalność Falangi, ONR, podział obywateli II RP według kryteriów rasowych, wszystko to przygotowało grunt pod wydarzenia, które nastąpiły później. «Hitler zrobił za nas dobrą robotę» – tak oceniło Holocaust wielu Polaków nawet dalekich od faszyzmu (…). To, co się dzieje w Polsce po wojnie: krwawe napady we wsiach, zbrodnie w małych miasteczkach, egzekucje na szosach, to kontynuacja niedokończonego dzieła Hitlera”. (cyt. za: M. Urbanek, Broniewski. Miłość, wódka, polityka, Warszawa 2011)
Jako domknięcie grozy tego cytatu, Flisiak w przypisie podaje informację, że: „W powojennej Polsce, tj. w latach 1945–1947, żyło ok. 220–250 tys. Żydów. W tym czasie zginęło ok. 1200 Żydów, najwięcej w województwie kieleckim, warszawskim oraz lubelskim”. I to jest jedna z tych wiadomości, wobec których czytelnik – szczególnie polski – nie może przejść obojętnym. Dalsze „wiadomości” tylko pogłębiają to straszne odium, które ciąży na naszej powojennej historii.
Majowa zbrodnia
Podczas okupacji hitlerowskiej Niemcy utworzyli w Przedborzu getto, którego liczba mieszkańców sięgnęła 3200 osób. Flisiak nie opisuje dokładnie życia w getcie, ale przywołuje końcowy los jego mieszkańców – 10 i 13 października 1942 r. trafili do niemieckiego obozu zagłady w Treblince. Podaje listę 41 ocalałych Żydów, którzy zamieszkali w powiecie koneckim w pierwszych miesiącach 1945 r.
A zaraz po niej przytacza pismo z 29 września 1945 r. zawiadamiające Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie o „występkach przeciwko ludności żydowskiej”. To makabryczna statystyka podająca liczbę 30 napadów, 81 zabitych, 13 rannych i dwóch uprowadzonych w okresie od marca do czerwca 1945 r. na terenie różnych województw. A przecież to dopiero początek naszej lektury…
Potem mamy całą serię zeznań zarówno oprawców, jak i świadków zbrodni, przytoczonych dosłownie przez autora. Flisiak je streszcza – generalnie sprowadzają się do obarczenia winą za zbrodnię… same ofiary, które rzekomo miały współpracować z bezpieką. Tezę tę, czy raczej linię obrony oprawców, obala w swojej książce autor. Ofiar miało być siedem lub dziewięć osób, w tym dwie kobiety i dziecko. Byli oni ostatnimi żydowskimi mieszkańcami Przedborza. Być może przeczuwali niebezpieczeństwo ze strony Polaków, bo zamieszkali w jednym domu. I z tego domu kilku bandytów, mieniących się żołnierzami Narodowych Sił Zbrojnych, wywlekło ich – według ustaleń autora – w nocy z 27 na 28 maja 1945 r.
do pobliskiego lasu, gdzie ich zamordowano. Jeden z nich miał uciec, ale i tak go dopadli i zabili. „Motywem napastników był antysemityzm. Ich podstawowym celem było wymordowanie Żydów, którym udało się przeżyć czas II wojny światowej. Ofiarami byli przedwojenni mieszkańcy tego regionu, tj. Przedborza i najbliższych okolic tej miejscowości. Treść uzyskanych materiałów jednoznacznie wskazuje, że ofiary nie były związane ze zwolennikami zmian, które zachodziły w powojennej Polsce. (…) Należy przypuszczać, że ofiary znały przynajmniej część oprawców” – zauważa Flisiak.
Stop nienawiści
Nikt z morderców nie poniósł odpowiedzialności karnej. I to byłaby najbardziej gorzka puenta tej historii, gdyby nie dopowiedzenie autora, że: „(…) wśród mieszkańców Przedborza i innych okolicznych miejscowości są ci, którzy starają się upamiętnić swoich żydowskich sąsiadów”. I na potwierdzenie tych słów przytacza artykuł Łukasza Czuryłły, który nie mógł już patrzeć na nienawistne „złorzeczenia, kibolskie wyzwiska (…) gwiazdy Dawida na szubienicy, które «witają na murach»” (s. 183) i w 2017 r. zorganizował akcję ich zamalowania z udziałem młodzieży pod nazwą „STOP NAPISOM NIENAWIŚCI”. I to jest najlepsza podpowiedź dla czytelników Antyżydowskiej zbrodni w Przedborzu, jak mogą zaradzić towarzyszącemu lekturze poczuciu bezradności, bólu czy złości. Bo nie mam wątpliwości, że hejt wokół tej książki, a także jej podobnych, poruszających temat pogromów, nakręcają ludzie, którzy nie mają podstawowej empatii dla ofiar. Ludzie empatyczni pójdą śladem wspomnianego Łukasza Czuryłły i młodych ludzi z Przedborza.
---
Antyżydowska zbrodnia w Przedborzu. Pytania, źródła, odpowiedzi
Dominik Flisiak
Stara Szuflada 2024