Jest w roku taki dzień, w którym można w Polsce usłyszeć pytanie o liczbę zjedzonych pączków. Niektórych wprawia ono w zakłopotanie, a nawet wywołuje poczucie winy, że nie zdołali zapanować nad łakomstwem. Inni bez oporów przyznają, że pobili lub wyrównali zeszłoroczny rekord spożycia słodkości. Jeszcze inni nie bez satysfakcji obwieszczają, że udało im się poprzestać na jednym albo nawet nie ulegli presji i świeżutkiego tłuściutkiego pączka nie tknęli przez całą dobę.
Ten dzień nie ma stałej daty w kalendarzu. Wypada między 29 stycznia a 4 marca. Jego data uzależniona jest od daty obchodów w danym roku uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. Obchodzony jest zawsze w tym samym dniu tygodnia. W czwartek. Sześć dni przed Środą Popielcową. To „tłusty czwartek”. Rozpoczyna ostatki, czyli końcowy, niepełny tydzień karnawału. Czyli czasu... pożegnania mięsa, bo właśnie to oznaczają dwa włoskie słowa „carne vale”, które złożyły się na nazwę czasu zimowych zabaw.
Oszalałe miasto
Był rok 1559, gdy niderlandzki malarz Pieter Bruegel (nazywany „starszym” dla odróżnienia od jego syna, malarza noszącego to samo imię) namalował na desce o wymiarach 118×164,5 cm obraz znany w Polsce jako Walka karnawału z postem. Dzieło to zainspirowało Jacka Kaczmarskiego do napisania piosenki o nieco odmiennym tytule: Wojna postu z karnawałem. Czy istotnie post toczy nieustanną bitwę z karnawałem? A jeśli tak, która strona jest atakującą, a która się broni? Czy post zwalcza zabawę i tłuste jedzenie, czy też jest dokładnie odwrotnie i karnawał usiłuje nie dopuścić do postu?
„Oszalało miasto całe,
Nie wie starzec ni wyrostek
Czy to post jest karnawałem,
Czy karnawał – postem!”
Tak sytuację przedstawioną na obrazie Pietera Bruegela opisał Jacek Kaczmarski. To kolejna możliwość, którą trzeba brać pod uwagę, przyglądając się wzajemnym relacjom karnawału i postu. Może w naszych czasach nie wiemy już, kiedy mamy do czynienia z jednym, a kiedy z drugim? Może mylą nam się zabawy i dobre jedzenie z czasem, który powinien być przeznaczony na zupełnie inne sprawy? Jest „czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” – napisał w swej księdze Kohelet (Koh 3, 4). Powinno się więc je rozgraniczać. Według biblijnego mędrca nie należy mieszać postu z karnawałem.
Mają równe szanse?
„Niech post będzie postem, a karnawał – karnawałem!” – apelował kilka lat temu Cyprian Klahs OP w dominikańskim serwisie internetowym. Zwrócił uwagę, że zwyczaj świętowania karnawału zrodził się na gruncie chrześcijaństwa i jest mocno zakorzeniony w tradycji chrześcijańskiej. Zauważył również, że rozmaite obyczaje karnawałowe, w których uczestniczyli także mnisi i duchowieństwo, miały w sobie elementy humoru, autoironii i samokrytyki, które demaskowały obłudę codziennego życia, stając się pierwszym krokiem w budowaniu dystansu do siebie samego, do nazbyt poważnego traktowania siebie, i w efekcie były inspiracją do autentycznego nawrócenia.
Podkreślił, że oba wymiary wskazane w przytoczonym wyżej cytacie z Księgi Koheleta po prostu przynależą do ludzkiego doświadczenia i dopełniają się wzajemnie, dając wyraz powszechnej ludzkiej kondycji. Rodzi się jednak pytanie, czy karnawał i post – jeśli istotnie toczy się między nimi rywalizacja – mają równe szanse? Czas postu w roku liturgicznym jest ściśle określony i zawsze obejmuje tyle samo dni. Karnawał raz jest dłuższy, raz krótszy, a czas jego trwania wyznacza Popielec. Zresztą sama nazwa karnawału zdaje się sugerować, że jest on... przygotowaniem do postu, wydłużonym do kilku tygodni „pożegnaniem z mięsem”, z tłustym jedzeniem i zabawą.
Nie mogą pościć
Wygląda więc na to, że jeśli istotnie mamy do czynienia ze zmaganiem, karnawał znajduje się na gorszej pozycji i w pewnym sensie skazany jest na ustąpienie miejsca postowi. Tak jakby post był ważniejszy od radości życia.
Czy jednak zawsze post ma pierwszeństwo? Trzech ewangelistów (Mateusz, Marek i Łukasz) opisało bardzo ciekawą sytuację związaną z postem. Uczniowie Jana Chrzciciela i faryzeusze mieli czas postu (w ogóle dużo pościli), natomiast Jezus w tym samym momencie nie nakazywał swoim uczniom poszczenia. Gdy usłyszał pytanie dotyczące tej kwestii, użył zaskakującego argumentu. „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć” (Mk 2, 19–20).
Można w tej odpowiedzi Chrystusa dostrzec logikę zawartą w Księdze Koheleta: „Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem” (Koh 3, 1). Post też ma swój czas. Nie zawsze ma priorytet. Ta zasada znalazła zastosowanie nawet w okresie Wielkiego Postu w Kościele. W niedziele, będące zawsze wspomnieniem Zmartwychwstania Jezusa, post nie obowiązuje. Choć – paradoksalnie – kalendarz liturgiczny mówi o kolejnych niedzielach Wielkiego Postu.
Starozapustna,
mięsopustna i zapustna
W czwartym tomie patrologicznej serii Karmię was tym, czym sam żyję można przeczytać, że już w połowie II wieku pojawia się w chrześcijaństwie przygotowanie do Paschy. Miało ono charakter postu. Jednak Kościoły w Galii zachowywały post tylko w Wielki Piątek, inne również w Wielką Sobotę, jeszcze inne dołączały do czasu postu również Wielki Czwartek, a nawet Wielką Środę.
Ksiądz Bogusław Nadolski w swej czterotomowej Liturgice odnotował, że zmarły w drugiej połowie III stulecia Dionizy z Aleksandrii pisał o kilku dniach poszczenia przed Paschą, choć nie była to jeszcze zinstytucjonalizowana forma przygotowania. Zdaniem niektórych badaczy, źródeł czterdziestodniowego postu trzeba szukać w okresie od II do IV stulecia w Egipcie. Warto również pamiętać, że liczba czterdziestu dni postu przed Wielkanocą rozumiana była przede wszystkim w sensie symbolicznym.
Co ciekawe, jak podaje ks. Nadolski, w wiekach VI–VIII pojawia się swoiste uzupełnienie czterdziestodniowego Wielkiego Postu, nazywane przedpościem. Te dodatkowe niedziele przedpościa nosiły nazwę Siedemdziesiątnica, Sześćdziesiątnica i Pięćdziesiątnica. Ich ludowe nazwy brzmią odpowiednio starozapustna, mięsopustna i zapustna. Kto zajrzy do kalendarza liturgicznego jakiejkolwiek diecezji, zauważy, że dziś nie ma w nim przedpościa. Zostało zniesione w rezultacie posoborowej reformy liturgii. Jednak niecałkowicie. Wciąż jest w kalendarzu liturgicznym dla nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego.
Charakter postny niedziel przedpościa wyrażał się w nieodmawianiu podczas Mszy św. Gloria i Alleluja, jednak jak zwrócił uwagę ks. Nadolski, teksty liturgiczne tych niedziel nie miały charakteru pokutnego.
Korowód do... kościoła
Jest jednak wciąż obecna w Kościele w Polsce pewna forma pobożności, którą zdaniem niektórych można traktować jako swego rodzaju wprowadzenie do Wielkiego Postu – to nabożeństwo czterdziestogodzinne. Co prawda nie jest ono oficjalnie uznawane za przygotowanie do Wielkiego Postu i niejednokrotnie w diecezjalnych kalendarzach liturgicznych zawarta jest informacja, że można je przesunąć na trzy dowolne dni dwóch pierwszych tygodni Wielkiego Postu, ale jednak w wielu parafiach najczęściej odprawiane jest w niedzielę, poniedziałek i wtorek przed Środą Popielcową. Jego istotą jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, połączona z możliwością przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania.
Cyprian Klahs OP zwrócił uwagę, że dawniej karnawał kończył się dokładnie z wybiciem północy i początkiem Środy Popielcowej. „Często też płynnie przechodził w nabożeństwo pokutne, rozpoczynające Wielki Post” – zaznaczył dominikanin. Przypomniał też jeden z obyczajów kończących karnawał: muzykanta przygrywającego ostatkowym hulankom przepędzano do lasu, a barwny korowód biesiadników wędrował z karczmy do kościoła.