Logo Przewdonik Katolicki

Solidarni z Aleppo

Małgorzata Bilska
Rys. Zosia Komorowska/PK

Rozmowa z Tomaszem Kopytowskim

W trzęsieniu ziemi, które 6 lutego miało miejsce na pograniczu syryjsko-tureckim, zginęło co najmniej 35 tys. ludzi (o tylu wiemy w dniu oddania numeru do druku), ale liczba rośnie z dnia na dzień. Uwaga świata jest skierowana głównie na Turcję, ale wy – Caritas Archidiecezji Łódzkiej – od pierwszego dnia pomagacie mieszkańcom Aleppo w Syrii.
– Zdecydowaliśmy się na pomoc dla Aleppo, gdyż od kilku lat mamy z tym miastem stały kontakt. Prowadzimy – razem ze Stowarzyszeniem „Dom Wschodni” – program stypendialny „Pierwszy krok”, z którego korzysta 320 dzieci. Jest to możliwe dzięki współpracy z franciszkańską parafią pw. św. Franciszka z Asyżu w Aleppo. Mamy więc bardzo dobrze sprawdzony kanał pomocowy, który gwarantuje skuteczność działań, a z tym bywa bardzo różnie. Nasi koordynatorzy wszystko sprawnie organizują, pomoc dociera szybko i tam, gdzie naprawdę jest niezbędna – a region jest nadal niestabilny. Po trzęsieniu ziemi panuje chaos. Inaczej niż w Turcji, gdzie państwo funkcjonuje dużo lepiej, ludzie w Syrii są pozostawieni sami sobie. Wojna oficjalnie się skończyła, ale de facto trwa. Na tym terenie często toczą się walki, gdyż stacjonują tu wojska rebeliantów.

Jak wygląda sytuacja w mieście?
– Aleppo leży na północy Syrii, podobnie jak położony na północnym zachodzie Idlib – te miasta najbardziej ucierpiały, gdyż znajdowały się blisko epicentrum. Siła wstrząsu była bardzo duża, ziemia trzęsła się w Homs w środkowej Syrii, ale i w Libanie (gdzie też prowadzimy duży projekt pomocowy od 2020 r., czyli od czasu, kiedy w porcie w Bejrucie wybuchł ładunek saletry, niszcząc dużą część miasta). W Aleppo już w wyniku wojny ucierpiała bardzo mocno konstrukcja budynków, które miały popękane mury, naruszone fundamenty itd. Teraz one się po prostu zawaliły. Mnóstwo osób nie ma dokąd wrócić – a ich nie ujmują statystyki, które mówią przede wszystkim o liczbie ofiar śmiertelnych i osób zaginionych. Ludzie mieszkają tymczasowo m. in. w kościele oo. franciszkanów.
7 lutego rano, razem z abp. Grzegorzem Rysiem, metropolitą łódzkim, odbyliśmy zdalne spotkanie z ojcem Bahjatem, proboszczem parafii św. Franciszka z Asyżu. Opowiadał, że poprzedniego dnia wydali 2 tys. ciepłych posiłków. Teraz po posiłek zgłasza się nawet 3 tys. osób dziennie, a 500 osób zostaje na noc w parafialnych pomieszczeniach. Widzieliśmy na zdjęciach, że leżeli poukładani do snu piętrowo: w kościele, w salkach, gdzie się dało. Dzieci na materacach, dorośli na podłodze. Parafia jest znana z otwartości, pomocy szuka więc wielu ludzi.
Oni w tej chwili potrzebują przede wszystkim pomocy doraźnej, takiej jak ciepły posiłek, gorąca herbata, śpiwór, koc itd. Tam jest podobna pogoda jak u nas, trwa zima. Niestety w tym roku temperatury w regionie wyjątkowo spadają poniżej zera. Nastąpiła kumulacja tragicznych czynników, które doświadczyły ludzi będących ofiarami wieloletniej wojny. A muszą radzić sobie sami. Dlatego nie byliśmy obojętni i reagujemy.

Czy można im wysłać transport z rzeczami?
– To niemożliwe. Najlepsza i w zasadzie jedyna forma pomocy to środki finansowe, które miejscowi przeznaczą na zakup potrzebnych rzeczy. Od razu zorganizowaliśmy zbiórkę funduszy. Na mocy decyzji abp. Grzegorza Rysia w niedzielę (12 lutego) odbyła się też zbiórka na ten cel w całej archidiecezji łódzkiej. Transfer jest bezpieczny i przynosi dobre efekty. Wysłaliśmy już pierwsze 10 tys. dolarów.

---

Pomóc może każdy. Szczegóły znajdują się na naszej stronie internetowej www.caritas.lodz.pl/zbiorki/solidarni-z-aleppo

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki