Głośno jest dziś o dwóch twoich obrazach Zwiastowanie, które można obejrzeć na wystawie pod tym tytułem w podziemiach katedry św. Michała Archanioła i św. Floriana w Warszawie. To druga odsłona projektu Teologii Politycznej „Namalować katolicyzm od nowa”. Ostatnio zostałeś też jednak, o czym mało kto wie, opiekunem duchowym Wspólnoty Twórców Chrześcijańskich Vera Icon, która jakiś czas rozwijała się bez Ciebie, choć ją współzakładałeś. Jak odnajdujesz się w tej roli?
– Kiedy wstąpiłem do dominikanów, będąc już absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, straciłem bezpośredni kontakt ze wspólnotą. Pisałem listy, korespondowałem z ludźmi, z którymi ją budowałem. Modliłem się za wspólnotę, pościłem na intencję jej misji i dzieł. Od lat leży mi na sercu ewangelizacja środowisk twórczych, wspieram też modlitwą artystów, którzy tworzą sztukę na chwałę Bożą. Ale wybór drogi zakonnej sprawił, że ten żywy kontakt się urwał.

Zwiastowanie I, Jacek Hajnos OP
Po pięciu latach przerwy przełożony zakonny pozwolił mi znów brać udział w spotkaniach w Krakowie. Chodziłem na nie jako akolita, potem diakon. Dziś jestem dominikaninem po ślubach wieczystych, przyjąłem święcenia. Kiedy dotychczasowy opiekun wspólnoty, o. Tomasz Biłka OP, odszedł, by zająć się pracą doktorską, zaproponowano mi objęcie funkcji ogólnopolskiego opiekuna duchowego. Zgodziłem się, choć jest to spore wyzwanie. Jak rozstawałem się z Vera Icon, funkcjonowały dwie wspólnoty: krakowska i łódzka. Obecnie są w sześciu miastach, powstała również e-wspólnota, która zdalnie łączy artystów z całej Polski. Podkreślam, że opiekun duchowy nie jest liderem. Wspólnotą zarządzają liderzy z sześciu miast, w każdym są to dwie osoby. Główną liderką jest Dorota Hajduk z Krakowa. Właśnie dostała wyróżnienie za swój obraz na OKSS-ie.
Co to jest OKSS-a?
– Ogólnopolski Konkurs Sztuki Sakralnej, najważniejsze wydarzenie w kraju, jeśli chodzi o tę dziedzinę. Praca ma tytuł Jestem.
Rozwijacie się znakomicie, Ty i wspólnota. Niezależnie od tego, czy działacie razem czy jakby równolegle.
– Wbrew niektórym „prorokom”, którzy wieszczyli, że beze mnie to dzieło się rozpadnie. W dużej mierze było ono budowane na mojej pracy z czasu „przed zakonem”. Na szczęście usłyszałem na „powołaniówce” od Krzyśka Pałysa (który był wtedy odpowiedzialny za duszpasterstwo powołaniowe): „Jeżeli to jest od Pana Boga, to się ostanie. Jak nie jest, to niech się rozpadnie”. Zaufałem mu. Panu Bogu chyba nasza wspólnota się podoba, bo pięknie się rozwinęła przez te pięć lat bez mojego udziału. Pytanie, czy dobrze, że wróciłem? (śmiech)

Skazany, Jacek Hajnos OP
Jesteś tu bardzo potrzebny jako dominikanin, artysta i teolog. Zdumiewający jest jednak fakt, że inicjatywa powołania Vera Icon idealnie wpisała się w znak czasu, bo coraz częściej słychać w Kościele pytanie o jakość sztuki sakralnej, o jej sens. Została przez nas, katolików, paskudnie zaniedbana, co uświadamia nam odważna akcja Teologii Politycznej. Wywołuje zdrowy ferment intelektualny. Czy nie jest aby tak, że inwestujemy czas i środki w formację intelektualną, w teologię, podczas gdy to sztuka ma nas prowadzić do Boga?
– Sztuka jest w pewnym sensie podobna do teologii. Poszukujemy Pana Boga w procesie. To szukanie zawsze jest nieudolne, poznajemy częściowo – ale próbujemy. Sztuka dokonuje tego, czego nie potrafi teologia. Jednym z jej zadań –
i czasami się to udaje – jest ukazanie tego, co nienazywalne, co trudno wyrazić słowami. Na poziomie werbalnym nie jesteśmy w stanie oddać doświadczenia z Sacrum. Ono pozostaje Tajemnicą. Sztuka – jako jedyna – umie to robić. Operuje innymi środkami wyrazu niż słowa.
Miłości nie da się ująć w klarowne pojęcia. Siłą sztuki jest to, że mówi między wierszami. Czasem nie umiemy nazwać, co obraz przedstawia, ale czujemy, o co w nim chodzi. Nasze doświadczenia religijne, estetyczne, są nienazwane. Sztuka wyraża je inaczej –
poprzez muzykę, dzieła plastyczne. Może wprowadzić człowieka w uczestnictwo, w doświadczenie spotkania Boga. Więc Twoja intuicja jest dobra. Trzeba jednak zaznaczyć, że między sztuką a rozumem absolutnie nie ma sprzeczności. To jest po prostu inny rodzaj poznawania tej samej rzeczywistości.

Władysław, Jacek Hajnos OP
Twoje obrazy są pełne symboli, ich pełne odczytanie wymaga analizy i wiedzy. Ale budzą zachwyt i poruszają poza rozumem.
– Mając kontakt z dziełem sztuki, na początku musimy uważać, żeby nie wpaść w egzaltację, w za silne emocje. To może prowadzić do kiczowatego doświadczenia estetycznego. Kiedy coś nas poruszy, dotknie, warto się temu przyjrzeć na poziomie racjonalnym. Co ten obraz przedstawia? Jaką ma kompozycję? Jaki dobór kolorów? Jaką symbolikę? Z biegiem czasu, wraz z analizą rozumową, nasze władze prowadzą nas –
ponownie – do doświadczenia emocjonalnego. Ale też duchowego, do wiary w Pana Boga.
Istnieje niebezpieczeństwo pominięcia elementu racjonalnego. W kontakcie z dziełem od razu chcemy przejść
do doświadczania. Ważna jest kolejność. Zaczęcie od rozumu, abpotem przejść do tego, co nienazywalne.
To doświadczenie jest dobre, bardzo przyjemne w sensie estetycznym, ale może być także – jak wierzymy – uczestnictwem w życiu Boga.
Rozum ma ograniczenia?
– Absolutnie tak. Sobór Watykański I ujął problem następująco: Co rozum może powiedzieć o Panu Bogu? Sam z siebie? Może stwierdzić po znacznym wysiłku intelektualnym, że Bóg jest początkiem i celem wszystkiego. Jednak jak można się domyślać, więcej o Bogu nie wiemy, niż wiemy. Próbujemy drogą rozumową dochodzić do Boga, idąc śladami wytyczonymi choćby przez takich nauczycieli jak Tomasz z Akwinu. Dzięki Bogu, przyszedł Jezus – który w pełni objawił nam Ojca, dzięki czemu możemy przyjąć na wiarę to, co wymyka się naszemu poznaniu.
Bóg nie jest ideą, abstrakcją. Jest Komunią Osób. Bogiem wcielonym. Rozumowa analiza nie zastąpi tego, co się wydarza w spotkaniu z Nim. Artyści widzą więcej…
– Najczęściej używamy rozumu do racjonalizacji wiary – już po tym, jak spotkaliśmy Boga. Przez argumenty nikt się nie nawrócił. Dzieje się to za sprawą świadka, który spotkał Boga. Potem my jego spotykamy i poprzez konkretnego człowieka Pan Bóg nas porusza. Dopiero to powoduje, że chcemy racjonalnie uporządkować wiedzę ze spotkania. Stawiamy pytania, żeby zrozumieć pewne rzeczywistości.
Myślę też, że istotnym elementem całego życia duchowego jest spotkanie z Bogiem w tym znaczeniu, że świętość jest jego „efektem ubocznym”. Świętość nigdy nie jest „napinaniem duchowych muskułów”! To rodzi tylko frustrację. Im bardziej się modlimy, spędzamy czas z Bogiem; kierujemy do niego pragnienia, tym bardziej jesteśmy święci. Przemieniamy się z biegiem czasu. Możemy snuć teorie o Bogu, ale jeżeli one nie będą prowadzić do praktyki modlitwy, która jest najważniejsza w życiu chrześcijanina, na nic się nie zdadzą. Na końcu czasu Pan Jezus nas zapyta o miłość, o nasze relacje. O to, co jest w 25. rozdziale Ewangelii św. Mateusza, a nie – o egzamin z etyki i teologii.
Tu otwiera się przestrzeń debaty o miejscu sztuki sakralnej w Kościele w Polsce. Kluczową kwestią, którą podnosicie w działaniach wspólnoty Vera Icon i w projekcie „Namalować katolicyzm od nowa” jest profesjonalizm. W kościołach coraz mocniej króluje kicz, co jest wbrew długiej tradycji. Na zamówienia katolików przez wieki powstawały najpiękniejsze dzieła danej epoki. Sztukę sakralną tworzyli najwspanialsi artyści! Do dziś je podziwiamy w zabytkowych świątyniach, w muzeach. Dlaczego jakość jest ważna?
– Artyści mają obowiązek rozwijać swój talent i charyzmat twórczy. Tworzą nie dla siebie, ale dla Boga, dla ludzi. Dla Kościoła. Ta sztuka ma konkretny cel. Posiada wymiar piękna, wymiar prorocki; prowokuje tęsknotę za niebem. Piękno ma tę właściwość, że pobudza nas do tęsknoty za Transcendencją; za obecnością Bożą.
Jeśli Pan Bóg ma działać przez prace artystów, one muszą być jak najlepiej wykonane. Po pierwsze, sam artysta musi dawać z siebie wszystko. Robi to dla Najważniejszej Osoby we wszechświecie. Powinien użyć więc tego, co najlepsze w jego „arsenale”. Dzieło tworzy na chwałę Bożą, a nie swoją. Na swoją można robić (i sprzedać) tandetę!
Ofiara składana Bogu musi być zawsze najwyższej jakości?
– Jeśli dzieło jest bardzo dobre, ma potencjał przybliżania człowieka do spotkania z Bogiem; przyciągania do Boga. Służy afirmacji. W ten sposób – to druga kwestia – budujemy także tu na ziemi kulturę, w której uczestniczą wszyscy ludzie, wierzący i nie. Promujemy w ten sposób Królestwo Boże, do którego zmierzamy. Jako odbiorcy, uczestnicy wydarzeń takich jak wernisaże, koncerty, wieczory literatury i poezji (pięknych, profesjonalnych i na chwałę Bożą), współtworzymy kulturę życia, która – zwrotnie – potem nas karmi. Nie musimy już szukać piękna gdzie indziej. Ludzie naprawdę potrzebują pięknych dzieł. One sprawiają, że czujemy się bardziej zharmonizowani, nawet sami ze sobą. I szukamy Boga, Źródła Piękna. Czy kicz może pochodzić od Boga? Dać świadectwo Jego istnienia?
Jestem zachwycona Twoim obrazem Zwiastowanie. Namalowałeś dwa różne. Ten większy oddaje nie wydarzenie spotkania, historię, ale Tajemnicę. Skąd pomysł, aby namalować go z góry? Umieścić w kole?
– Mój proces twórczy wygląda tak, że na początku się modlę. Wybrałem słowo św. Łukasza, robiłem lectio divina. Starałem się namalować to, co mnie poruszyło na poziomie osobistej modlitwy. Tak odkryłem jeden aspekt sceny – Jezus, Bóg, wysłany do łona Najświętszej Maryi Panny, jest wyrazem największej miłości Ojca do nas. Do świata. To mnie zupełnie zachwyciło. Potem starałem się znaleźć środki formalne, adekwatne do wyrażenia tego poruszenia. Żeby forma udźwignęła treść.
Już raz podejmowałem temat w perspektywie „z góry”, w obrazie In persona Christi. Tam też kluczowy był motyw Ojca, ale w kontekście eucharystycznym. Okrągły kształt obrazu ma natomiast kilka powodów. Główną inspiracją był św. Jan od Krzyża, który w czasie wizji mistycznej widział Chrystusa jakby od góry, z perspektywy Ojca. Rysunek św. Jana jest malutki, wyraża jednak prawdę eucharystyczną. Jest… wielkości hostii.
Koło to hostia? Ma taki kształt, faktycznie!
– W tym obrazie – nie. To było w wizji. Dla mnie koło to z jednej strony źrenica Boga Ojca. Z drugiej, w ikonografii koło to symbol doskonałości. Zawarłem w pracy sporo elementów symbolicznych, począwszy od czerwieni, przez kwadraty z obu stron itd. Nawet drobiazgi nie są przypadkowe.
Na zaproszenie Teologii Politycznej zaczynam pracę nad tajemnicą różańca „Nawiedzenie świętej Elżbiety”. Projekt „Namalować katolicyzm od nowa” ma dla mnie wielki sens. Z mojej perspektywy artysty, osoby zaangażowanej w kulturę, uważam go za świetny! Bardzo bym chciał, żeby jak najwięcej ludzi uczestniczyło w kulturze wysokiej – i to w dwojakim znaczeniu. Wysokiej, bo pochodzi z wysoka, od Boga. I wysokiej pod względem jakości. Tylko w kontakcie z dobrymi obrazami ludzie mogą odkrywać Boga na nowo, czerpiąc z ujęć płynących z modlitwy autorów. Nie chodzi mi o nowy styl czy język artystyczny, ale o świeże ujęcie teologiczne. Jeśli nam się uda znaleźć formę adekwatną do tego, czego doświadczamy w spotkaniu z Bogiem, spełnimy swoje zadanie.
Potrzebujemy sztuki, aby opisywała świat wiary, relacji z Bogiem. Mam nadzieję, że dużo się jeszcze w Polsce wydarzy w obszarze sztuki sakralnej.
---
Jacek Hajnos OP
Dominikanin, ur. 1989 r.; absolwent Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Grafiki w Krakowie oraz Filozofii na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie; współzałożyciel ogólnopolskiej wspólnoty i fundacji Vera Icon