Zacznę w sposób pozornie niezwiązany z dogmatem o niepokalanym poczęciu, mianowicie od pytania, jak najłatwiej udowodnić czyjeś ojcostwo, ale bez testów genetycznych? Ten dylemat ma wiele wspólnego z pierwszym dogmatem dotyczącym Matki Bożej. Mowa oczywiście o dziewiczym poczęciu Chrystusa. Ono nie tylko wypełniało zapowiedź z Księgi Izajasza (Iz 7, 14), na którą wskazuje Mateusz Ewangelista (Mt 1, 23), ale także było odpowiedzią na zarzuty kierowane przeciw nauczaniu chrześcijan ze strony Żydów. Jeśli Maryja w chwili poczęcia była dziewicą, nikt poza Bogiem nie mógł być ojcem Jej Syna. Podważając Jej dziewictwo, a więc negując Jej moralność, uderzano więc pośrednio w Jezusa i Jego misję.
Broniąc prawdy o Bożym Synostwie swojego Pana, chrześcijanie z czasem dostrzegli jeszcze jeden aspekt dziewictwa Jego Matki – duchowy. Już w początkach Kościoła i zwłaszcza we wschodnich jego częściach, zaczęto mówić o Niej nie tylko jako dziewiczej, ale także jako doskonale wolnej od grzechu: „Przyjął się u świętych Ojców zwyczaj nazywania Bogarodzicy całą świętą i wolną od zmazy grzechowej” (LG 56). Czystość w Jej przypadku nie była rozumiana wyłącznie jako brak współżycia czy zachowanie fizycznego znaku dziewictwa, ale o wiele głębiej – jako to, że nie znała nikogo poza Bogiem także w sferze duchowej.
Nowa Ewa
Ponadto Maryja według ojców Kościoła jest drugą Ewą, co pociąga za sobą, jako logiczne następstwo, wolność od grzechu pierworodnego. Aby dostrzec logikę, o której wspomniałam, wystarczy spojrzeć do drugiego rozdziału Księgi Rodzaju – pierwsza kobieta zostaje stworzona jako niepokalana, dopiero jej późniejsze wybory sprawiają, że ona sama i jej potomkowie zostają naznaczeni skutkami upadku. Maryja odwraca ten porządek swoim doskonałym posłuszeństwem, jednak aby analogia między tymi dwiema postaciami była pełna, milcząco musimy założyć, że Córka Anny i Joachima jest duchowo w takim samym stanie jak Ewa przed nadgryzieniem nieszczęsnego owocu z drzewa poznania dobra i zła.
Kiedy św. Ireneusz pisze: „Węzeł związany przez nieposłuszeństwo Ewy został rozwiązany przez posłuszeństwo Maryi; co związała przez niewierność dziewica Ewa, to dziewica Maryja rozwiązała przez wiarę” (Adversus haereses III, 22), pośrednio wskazuje, że Matka Pana nie zna grzechu, tak jak nie znała go pierwotnie matka całej ludzkości. Dzięki temu obie miały ten sam punkt startu, choć w innym stylu osiągnęły metę. Cytat ten wskazuje również, że Maryja jest zapowiedzią nowego stworzenia, choć sama jeszcze reprezentuje pierwsze przymierze i ma tylko ludzką naturę. O tym mówi Jej przydomek Stella Matutina – Gwiazda Zaranna, bo Jej narodziny zapowiadały „z wysoka wschodzące Słońce”, Chrystusa, jak jasno świecąca nad ranem Wenus zapowiada wschód naszej gwiazdy dziennej, której światło odbija.
Niepokalana czy odkupiona?
Skoro Maryja poczęła się jako pełna łaski, a więc tak doskonale zjednoczona z Bogiem jak jej rajska poprzedniczka, to co w takim razie z odkupieniem? Skoro Bóg mógł sprawić, że przynajmniej jeden człowiek po wypędzeniu z raju urodził się bez grzechu pierworodnego, dlaczego się wcielił, umarł na krzyżu i zmartwychwstał, zamiast wspomnianą „mechanikę” poczęcia zastosować w stosunku do wszystkich potomków Ewy i Adama?
Odpowiedź na te pytania zwiera się właśnie w ścisłym powiązaniu Syna i Matki, choć jednocześnie narusza nasze postrzeganie rzeczywistości w czasie. Maryja poczyna się jako niepokalana, bo z Niej weźmie ludzką naturę Ten, który Ją, i resztę ludzkości, odkupi. Ciekawą interpretację tego wyjaśnienia dogmatu zaproponował kard. Józef Ratzinger. Oparł ją na relacyjnym aspekcie osoby.
Otóż człowiek staje się osobą tylko wtedy, kiedy wchodzi w relacje. W domyśle – dzięki temu, że wtedy odkrywa to, co stanowi o jego odmienności, a więc osobności. Im relacja jest głębsza, im bardziej człowiek się w nią zaangażuje, czyli w niej odsłania, tym pełniej staje się osobą, a więc pogłębiane jest jego człowieczeństwo. Przez to coraz pełnej też staje się sobą i siebie odkrywa. Grzech zaburza tę dynamikę, ponieważ utrudnia, a czasem uniemożliwia budowanie relacji. W końcu jego istotą jest zerwanie lub naruszenie więzi: z Bogiem, z drugim człowiekiem, z samym sobą. Nie bez powodu sprawca grzechu jest nazywany diabolos, a więc „ten, który dzieli”.
Bezgrzeszność, w tym wolność od grzechu pierwszych rodziców, oznacza więc, że Maryja jest od chwili swojego poczęcia w doskonałej harmonii z samą sobą, otwarta na innych, ale też zdolna do pełnego, bezwarunkowego wejścia w relację z Bogiem. Łaska, która przecież buduje na naturze, nie natyka w Niej na żadną przeszkodę. Dlatego archanioł zwraca się do przyszłej Matki Boga kecharitomene – pełna łaski. Napełniona nią jednak nie jest przez nią zdeterminowana – pełnia bycia osobą oznacza także pełnię wolności, skoro osoba to ktoś wolny i świadomy. Kiedy Maryja w tej doskonałej wolności odpowiada Fiat, rozpoznaje w sobie to, że Ją jako człowieka, w Jej naturze, definiuje nie tyle relacja do Adama, ile do Syna, którego zgadza się począć. A Ten przynosi odkupienie. Udzielając zgody, Matka Pana idzie za głosem łaski w Niej obecnej, w doskonały sposób realizując samą siebie przez zrealizowanie wpisanej w siebie miłości Boga.
Syn określa Matkę
W poczęciu Maryi Bóg zaryzykował po raz kolejny, jak wtedy, kiedy stworzył człowieka. Dając Jej w chwili poczęcia naturę nowego stworzenia był jak człowiek zakładający winnicę – zainwestował wiele, wiedząc, że na owocowanie musi zaczekać i winnica nie jest do niego zdeterminowana. Jednak aby móc narodzić się jako człowiek i nas odkupić z poszanowaniem ludzkiej wolności, potrzebował Tej, która jest pierwszym owocem odkupienia. Tym razem to Ewa rodzi Adama, daje mu swoją naturę, by On ją mógł przemienić w swoim misterium paschalnym. Dogmat o niepokalanym poczęciu tak naprawdę mówi nam, że Bóg nie chce niczego w nas zmieniać bez nas, że nowe stworzenie potrzebuje naszej współpracy i świadomej zgody na nią. A jednocześnie wskazuje, że „to nie człowiek własną mocą zapoczątkowuje historię zbawienia, lecz że jego «ja» jest całkowicie wrodzone w początek i uprzedniość Boskiej miłości, która go obejmuje, zanim jeszcze się narodzi”, jak to ujął kard. Ratzinger w tekście Bóg z nami i pośród nas.
Kręgi na czasie
Niepokalane poczęcie jest też ukazaniem na konkretnej osobie, że ofiara Chrystusa jest owocna nie tylko dla tych, którzy mieli szczęście żyć w czasie, kiedy się dokonała oraz po niej. Jeśli czas byłby jeziorem, to misterium paschalne Pana jest jak wrzucony w jego wodę kamień – kręgi rozchodzą się nie tylko do przodu. Jezus w ciszy Wielkiej Soboty wkracza do otchłani i wyprowadza z niej tych, którzy należą do Boga, a to oznacza, że Jego śmierć „działa” także wstecz. W przypadku Jego Matki różnica polega na tym, że Ona nie musiała umrzeć, żeby doświadczyć owoców tego zaburzenia w czasowym porządku zdarzeń. Przez to w Niej Jezus okazuje się Tym, którego „jest czas i wieczność”, jak słyszymy na początku Wigilii Paschalnej. I po raz kolejny w tej opowieści, wychodząc od Matki, ostatecznie docieramy do Syna.