Logo Przewdonik Katolicki

Ta, która nie zgrzeszyła, choć mogła

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Philippe Lissac/Godong/Getty Images

O tym, czy Maryi było łatwiej nie grzeszyć niż nam, dlaczego Bóg zachował Ją od grzechu pierworodnego i czy dziewictwo jest czymś lepszym niż małżeństwo, z Tomaszem Grabowskim OP.

Co to w ogóle znaczy, że Maryja jest niepokalanie poczęta? 
– To znaczy, że poczęła się bez grzechu pierworodnego i bez jego skutków. Każdy człowiek od grzechu Adama i Ewy rodzi się naznaczony jego skutkami, z których najważniejszym jest stan pozbawienia łaski uświecającej (jedności z Bogiem). Grzech pierworodny był z jednej strony konkretnym grzechem uczynkowym Adama i Ewy, a z drugiej strony był pierwszym grzechem w ogóle. Jako pierwsze świadome i dobrowolne odrzucenie Boga dokonane przez ludzi grzech ów uszkodził ludzką naturę. Od tej chwili każdy człowiek w „genotypie” nosi skutki grzechu pierworodnego.

Czyli jesteśmy wybrakowani, kiedy się rodzimy? Dlaczego dostaję grzech pierworodny bez własnej winy?
– Bez twojej winy, zasługi czy wyboru urodziłeś się z konkretnym kolorem oczu. To, jakimi się rodzimy, w dużej mierze zależy od tego, kim są nasi rodzice. W perspektywie fizycznej to bardzo czytelne, natomiast w perspektywie duchowej nieco trudniej to dojrzeć. Należy pamiętać, że dusza nie jest dodatkiem do ciała. Przeciwnie, jesteśmy jednością duszy i ciała. Pan Bóg stwarza duszę w momencie poczęcia człowieka, ale stwarza duszę, która jest związana ściśle z tym, co cielesne. Nie jest dodatkiem do ciała, ale z nim tworzy jedno. Dlatego też dusza niesie w sobie skutki grzechu pierworodnego, bo one są dziedziczone po rodzicach. Bóg działa w stworzeniu, respektując jego prawa. Skoro natura ludzka została zraniona grzechem, tak być już musi do czasu, aż zmartwychwstaniemy.

Używając Twojego określenia, rodzimy się z uszkodzoną naturą. Chrzest naprawia w nas to uszkodzenie? Albo może bardziej – łagodzi objawy tego uszkodzenia?
– Chrzest usuwa najpoważniejszy skutek grzechu pierworodnego – przywraca jedność z Bogiem, a więc udziela łaski uświęcającej. Nie usuwa innych skutków grzechu pierworodnego. Pierwotna świętość i sprawiedliwość, łatwość rozpoznania Boga, niechęć do zła, brak konieczności śmierci… nie są przywracane przez chrzest. To, że mamy większą trudność w poznaniu Boga, że się Go obawiamy, że z łatwością dążymy do tego, co jest złe i nam szkodzi… oto skutki, których chrzest nie usuwa. Natomiast Matka Boża Niepokalanie Poczęta jest wyłączona z tego procesu dziedziczenia skutków grzechu pierworodnego. Jest „nienaruszona od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego”.

Czy to nie czyni jej zatem lepszą kondycyjnie od nas? 
– Tak, czyni ją lepszą „kondycyjnie” od nas. Ponieważ Matka Boża jest niczym nowa Ewa, urodziła się w stanie, w jakim Ewa była w raju. Nie sposób na poważnie traktować możliwości, że Syn Boży poczyna się w kobiecie innej niż „pełna łaski”, a więc przebóstwionej. Takiej Matki potrzebuje Syn Boży.  

Czyli tego pierwotnego stworzenia stworzonego na obraz i podobieństwo Boga, ale niedotkniętego jeszcze raną grzechu.
– Tak. Dodatkowo Syn Boży nie może dziedziczyć skutków grzechu pierworodnego, zatem Jego Matka musi być od nich wolna. 

Rozpatrujemy w ogóle tę szczególność Maryi w kontekście Chrystusa.
– Nie inaczej. To jest możliwe tylko i wyłącznie ze względu i dzięki Chrystusowi. W czasie zwiastowania, „w pełni czasu”, wiadomo, że Chrystus odda swoje życie na krzyżu i przez to odkupi wszystkich ludzi, a ostatecznie część z nich doprowadzi do zbawienia. To znaczy usunie wszelkie skutki grzechu pierworodnego. Matka Boża dostaje te łaski zawczasu. Jak czytamy w treści dogmatu: mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa.

Ze względu na to, że Maryja urodzi Syna Bożego, zostaje zachowana od grzechu pierworodnego, niemniej, skoro Ewa zgrzeszyła, również Maryja mogła zgrzeszyć. A jednak tego nie zrobiła, jak wierzymy? Obaj wiemy, że to dla człowieka niemożliwe. Było Jej łatwiej niż nam?
– Brak grzechu uczynkowego to już jest zasługa Maryi. Czy miała łatwiej? Jeśli powiedzieliśmy sobie, że skutkiem grzechu pierworodnego jest większa skłonność wybierania zła i większa trudność w poznawaniu Boga, to w przypadku Maryi możemy powiedzieć, że było Jej łatwiej poznawać Pana Boga, łatwiej było jej wybierać dobro. Tu trzeba jednak zauważyć, że Ewa grzeszy w raju, czyli miejscu, w którym nie ma doświadczenia zła moralnego (krzywdy) i fizycznego (cierpienia). Matka Boża żyje w zupełnie innych warunkach, w świecie głęboko naznaczonym złem. Czy możemy zatem sądzić, że było jej łatwiej nie wybierać zła? Z pewnością trudniej od Ewy. A łatwiej od nas, ponieważ jej wewnętrzny zmysł kierował ją do Pana Boga. Tylko nie wyobrażajmy sobie Jej jako superbohaterki z filmów DC czy Marvella. Nic z tych rzeczy. Matka Boża przeżywała pokusy i zmagania, a przez to, że jest niewinna, zło tym bardziej ją krzywdziło. Przecież Jej obecność pod krzyżem wśród wulgarności, perfidnej przemocy, bezlitosnego i żądnego krwi tłumu musiała być czymś o wiele bardziej dotkliwym niż jest dla nas, którzy mamy pełne oczy podobnych obrazów. Bycie niewinnym w świecie uwikłanych w zło jest źródłem bólu. 

Porównując Ewę i Maryję, możemy powiedzieć, że jesteśmy w stanie nie grzeszyć, bo Ona pokazuje jednak, że możemy być od grzechu wolni. 
– Jesteśmy grzesznikami, więc mamy większą skłonność do grzechu. Ale tak, da się nie grzeszyć. Pokazuje to Maryja, ale pokazują też święci, a więc grzesznicy jak my. Z tą różnicą, że dzięki pomocy Boga skorzystali z Jego działania, żeby nie grzeszyć, żeby nie odwrócić się od Boga. 

Dogmat o Niepokalanym Poczęciu jest stricte katolicki. Nie zgadzają się z nim prawosławni, którzy przecież darzą Maryję ogromną czcią. Ale też i św. Tomasz nie był wcale entuzjastą uroczystego ogłaszania tej prawdy.
– Jeżeli dobrze to rozumiem, choć nie jestem tutaj ekspertem, to kłopot polega na tym, że skoro Bóg sprawił, że Matka Boża jest niepokalanie poczęta, dlaczego nie mógł tego samego zrobić wyłącznie dla Chrystusa. Mógłby przesunąć granicę o jedno pokolenie i nie działać na podstawie przewidzianych zasług Chrystusa. Chrystus Pan mógłby się urodzić bez skutków grzechu pierworodnego, tak jak Matka Boża urodziła się bez nich, choć miała „pokalanie” poczętych rodziców. Kościół przekonuje, że tu nie chodzi jedynie o kwestię skutków grzechu pierworodnego. Dodatkowo chodzi o współudział w dziele zbawienia. Bóg chce, żeby tak jak na początku dwoje popełniło zło, żeby dwoje odwróciło jego skutki. Chce, by był nowy Adam i nowa Ewa.
Jeżeli chodzi o prawosławnych, to zdaje się, że buntują się na sam fakt sformułowania dogmatu, a nie na zasadność wiary w niepokalane poczęcie. Przecież sami nazywają Ją całą świętą i wieczniedziewiczą. Są przekonani, że nie mogła ulec skażeniu w grobie, że zasnęła, a nie umarła. Zatem zakładają brak skutków grzechu pierworodnego. Nie podoba im się fakt formułowania dogmatu po tym, gdy Kościół został podzielony.

Maryja jest Bogurodzicą Dziewicą. My dodajemy: zawsze. Nie tylko przed wcieleniem, ale i po.
– To, że była dziewicą, mówi Ewangelia. „Nie znam męża” – to znaczy: nie współżyłam z mężczyzną. Zatem wiemy, że w momencie poczęcia Syna Bożego jest dziewicą. I to jest bardzo istotne, żeby można było powiedzieć, że Syn Boży, wcielając się, stał się człowiekiem bez udziału mężczyzny. 

I to jest coś, co jest wspólne dla wszystkich chrześcijan, i prawosławnych, i luteran.
– Tak. Natomiast niektórzy mają opór wobec tezy, że Maryja została dziewicą po narodzeniu Syna Bożego. Tutaj nie chodzi tylko o biologiczny fakt, że dalej miała znamiona dziewictwa, tylko chodzi o to, że nie współżyła z mężczyzną i nie miała innych dzieci. Wiara w to nie tyle osłabia przekonanie o wartości związków małżeńskich czy aktów seksualnych, ile podkreśla wielkość wcielenia Syna Bożego i Bożego Macierzyństwa.
Maryja urodziła Syna Bożego, czcząc Go, nie podejmuje żadnego innego współżycia i żadnego innego rodzenia. Jest tylko Jego matką.
Posłużę się może niezbyt wyszukaną, ale pomocną metaforą. Tabernakulum, które jest miejscem przechowywania Najświętszego Sakramentu, nie jest jednocześnie miejscem przechowywania innego rodzaju cennych rzeczy. Bo nic innego nie jest tak cenne jak Najświętszy Sakrament. Więc nie jest to sejf, w którym trzymamy biżuterię obok testamentu i oszczędności oraz pamiątek po babci. Właśnie ze względu na cześć do Najświętszego Sakramentu do niczego innego nie wykorzystujemy tabernakulum. Podobnie Matka Boża jest Matką wyłącznie Chrystusa i nie podejmuje się być biologiczną matką kogokolwiek innego. Decyduje tak ze względu na cześć do Syna Bożego.

W konsekwencji dziewictwo stało się w Kościele stanem doskonałym?
– Wyższość dziewictwa to jest głęboko biblijny koncept. W Nowym Testamencie mówi o nim Chrystus, a św.  Paweł go rozwija. Dziewica, zresztą podobnie jak wdowa, jest kobietą, która całkowicie może poświęcić się Bogu. W tym należy upatrywać wartości dziewictwa. W perspektywie wiary chodzi o to, że dziewica ma niepodzielone serce i wyraża ten fakt przez ciało. Dotyczy to zarówno dziewictwa przed zamążpójściem (czy ożenkiem), jak i wówczas, gdy jest decyzją na całe życie. W obu wypadkach chodzi o to, by działo się tak ze względu na Boga, na poświęcenie Mu serca. W tym sensie jest stanem doskonałym, ponieważ łatwiej nam wybrać to, co konkretne, fizyczne, przyjemne… Dziewictwo jest rezygnacją w imię tego, co duchowe. 

Na długie lata, moim zdaniem w sposób niesłuszny, uznawaliśmy dziewictwo za coś lepszego niż małżeństwo.
– Nie wiem, dlaczego musimy stawiać coś wyżej, a coś niżej. Po co w ogóle taka hierarchia odnośnie do stanów życia? Dziewictwo i małżeństwo – to są dwa różne powołania. I małżeństwo jako takie też nie ogranicza się do tego, że małżonkowie mogą współżyć i mają dzieci. Kiedy czytamy teksty liturgiczne dotyczące małżeństwa, widzimy, że chodzi o to, aby sakrament małżeństwa uzdolnił konkretnych ludzi, żeby wyrażali miłość Boga do człowieka,  Chrystusa do Kościoła. Po to jest udzielany sakrament małżeństwa, żeby w świecie realizować taki rodzaj miłości, która będzie świadectwem miłości Syna Bożego do ludzi. Wcale nie jest to ani łatwiejsze, ani mniej doskonałe powołanie. Zresztą tylko nielicznym się udaje, tak jak niewielu księżom udaje się być faktycznie obrazem Chrystusa. 

Może nasz problem tkwi w tym, że mówiąc o dziewictwie lub małżeństwie, sprowadzamy temat do aktu seksualnego, zamiast spojrzeć szerzej?
– Oczywiście, że w pośpiechu patrzymy bardzo płytko. Nie z perspektywy duchowej, tylko z perspektywy czysto fizycznej, a nawet fizjologicznej. Wtedy faktycznie dziewictwo jest rezygnacją ze współżycia, a małżeństwo jest zgodą na współżycie. W perspektywie wiary i w perspektywie ducha jedno i drugie jest specyficzną formą przeżywania miłości do Boga i objawiania tej miłości ludziom. To jest kluczowe.
Paweł Apostoł, kiedy pisze o dziewictwie, nie mówi: „na szczęście nie współżyją”, tylko: „mają niepodzielne serca i mogą opierać się na Bogu”. A jak pisze o małżeństwie, mówi: „mężowie, kochajcie żony jak Chrystus pokochał Kościół”. Traktujcie jak własne ciało, bo Chrystus kocha Kościół jak własne ciało. To jest perspektywa duchowa, a nie tylko fizyczna.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki