Rzeźba rodzącej Maryi w katedrze w Linz wywołała liczne kontrowersje. Do tego stopnia, że ktoś figurze odciął głowę w akcie sprzeciwu wobec takiego przedstawienia Matki Jezusa. Profanacja, brak wyczucia, niesmak, a może jednak dzieło sztuki? Z całą pewnością trwać będzie dyskusja nad granicą sztuki i kondycją sztuki sakralnej. Pośród tych dyskusji my chcemy zwrócić uwagę na dwa aspekty.
Pierwszym jest teologia. Jeśli wokół rzeźby z Linz jest coś kontrowersyjnego, to przede wszystkim błędy teologiczne, które ujawniły się przy okazji krytyki (pomijam, na ile rzeczowej czy konstruktywnej). Zaskakujące może być, że mimo toczonych w średniowieczu dyskusji, a nawet napisanych traktatów, wciąż panuje u wielu przekonanie, że Maryja nie odczuwała bólów porodowych, ponieważ jest niepokalanie poczęta. Jak zatem wytłumaczyć cierpienie Jezusa związane chociażby z męką i śmiercią? On odczuwał ból, a Ona nie? Czyniłoby to z Maryi kogoś większego od Chrystusa, niemal boginię. Zachowanie od grzechu pierworodnego, związane zresztą z faktem, że była Matką Jezusa, a więc ze względu na Niego, oznaczało w Jej życiu przede wszystkim tę samą kondycję, którą miała Ewa w raju. Maryja odczuwała wszystko, jak każdy człowiek, również pokusę do zła. Podobnie zresztą jak Jezus, nazywany w teologii nowym Adamem. Tyle że nigdy złu nie uległa, wybierając zawsze dobro. Podobnie jak i Jezus, kuszony na pustyni, nie uległ podszeptom szatana. Wierzymy, że Maryja nie popełniła żadnego grzechu uczynkowego, jednak nie było to skutkiem jakiegoś automatyzmu (jakby była zdeterminowana do czynienia jedynie dobra), ale wynikało z Jej woli i jej decyzji.
Dziewictwo Maryi w niektórych komentarzach zostało sprowadzone do czystej fizyczności. To, czy Maryja zachowała podczas porodu błonę dziewiczą, czy nie, jest w gruncie rzeczy nieistotne, ponieważ nie to stanowi o dziewictwie. Są kobiety, które rodzą się bez wspomnianej błony, są i takie, które ją chirurgicznie odtwarzają. Czy to świadczy o ich dziewictwie? Wierzymy więc, że Maryja nie podejmowała współżycia, że poczęła w sposób cudowny i niewytłumaczalny, bez udziału mężczyzny. I dlatego pozostaje zawsze Bogurodzicą Dziewicą.
Na kanwie kontrowersyjnej figury z austriackiej katedry Monika Białkowska porządkuje perspektywę teologiczną. Z kolei psycholożka i psychoterapeutka Angelika Szelągowska-Mironiuk przygląda się tej rzeźbie od strony przedstawiania we współczesnej sztuce (albo w ogóle przestrzeni publicznej) ludzkiej fizjologii. Kiedy mamy do czynienia z otwartością, a kiedy z ekshibicjonizmem? Możemy ukazywać dosłowność aktu rodzenia, zawsze pozostaje jednak pytanie o cel: co chcemy w ten sposób powiedzieć? Co ciekawe, nie znajdziemy zdjęć wspomnianej figury w dosłowności jej przekazu. Jakby fotografowie mieli wyczucie jakiejś intymności tego momentu. Również zdjęcia, które udostępniają ojcowie, uczestniczący w porodzie swych dzieci, nie zawierają owej dosłowności.
Okładką natomiast sygnalizujemy obchodzony w Kościele po raz czwarty Dzień Dziadków i Osób Starszych. Z tej okazji Franciszek napisał krótkie orędzie, w którym zwraca uwagę po raz kolejny na różne aspekty odrzucenia i marginalizacji osób starszych. Wydaje się ciekawe, że dla papieża konieczność wsparcia osób starszych nie wynika jedynie z ludzkiej powinności czy spłacania długu przez młodsze pokolenia, ale jest naturalną potrzebą bycia razem różnych generacji. Starsi i młodsi potrzebują bycia ze sobą, ponieważ pomaga im to lepiej odkryć, co znaczy być człowiekiem i co w życiu jest najważniejsze.