W internecie kwitnie patostreaming. To transmitowanie różnych sytuacji zawierających specjalnie aranżowane w tym celu patologiczne sytuacje – przemoc fizyczną i słowną, libacje, molestowanie seksualne – często dla finansowego zysku. Taka jest sucha, rzeczowa definicja procederu, za którym kryją się dramaty setek, jeśli już nie tysięcy młodych Polaków. Ta „twórczość” jest chora i wyłącznie złe niesie ze sobą skutki, ale o to w tym chodzi, to patostreamerów nakręca.
Jak widać, zarówno samo zjawisko, jak i młodzi ludzie, stojący za tymi przerażającymi spektaklami na żywo, mają już swoje przejęte z angielskiego określenia. Obawiam się, że także dlatego zaczynamy się do całej tej patologii przyzwyczajać: cóż, internet niesie ze sobą wszystko, a więc i dobro, i zło. Boję się więc, że trochę ponarzekamy na „młodzież”, trochę się wspólnie, w gronie rodziny czy znajomych poemocjonujemy i tyle. Aż do kolejnego patologicznego wyczynu, o którym doniesie internet, a jeśli będzie naprawdę grubo – także inne media. Ostatni taki głośny wyczyn – rozebranie 14-latki, zmuszanie jej do wciągania proszku do prania i wyrzucenie nieprzytomnej z (wynajmowanego) mieszkania – powinien być dzwonem na trwogę, sygnałem do społecznej debaty i powszechnego rachunku sumienia.
Refleksję warto zacząć od ofiar właśnie i uświadomienia sobie, że są nimi nie tylko pokazywane przez sprawców osoby: upokarzane czy upadlane przez chorych mentalnie inscenizatorów. Są nimi bowiem także sami patostreamerzy. To oczywiste, że jeśli ktoś wprost deklaruje – jak jeden z chłopaków znęcających się nad 14-latką – że życie moralne go nie interesuje, jest uwiedziony przez zło. Być może sprawcy takich czynów są z kolei ofiarami własnych rodziców? Ilekroć czytam o podobnych jak opisane ekscesach, nachodzą mnie pytania najprostsze z możliwych: kim są rodzice tych młodych osób żyjących poza dobrem i złem? Czy i jakie błędy wychowawcze popełnili oraz, co równie ważne, czy są ich świadomi? A pytam nie po to, by na nich pomstować, lecz cały ten mechanizm powstawania zła spróbować zrozumieć, a w ten sposób jakoś mu przeciwdziałać. Ważne jest też pytanie o sankcje prawne wobec patostreamerów, np. czy prawo nadąża za specyfiką zła rozpowszechnianego w internecie? A także w jaki sposób odbudować psychikę ofiar – zarówno osób pokazywanych w transmisjach, jak i aranżerów tych nieszczęsnych widowisk. Bo przecież i oni, wcześniej czy później, zrozumieją zapewne, że byli narzędziami zła i że skrzywdzili niewinnych ludzi. I kolejny wątek: co dzieje się z psychiką tysięcy widzów tych mrocznych transmisji, a więc kolejnej grupy ofiar?
To, że za chwilę zaszokuje nas kolejny akt spektaklu z cyklu „zło na żywo” jest więcej niż pewne. Trzeba więc czym prędzej postawić sobie tych kilka pytań i zastanowić: co robić, by to barbarzyństwo jak najszybciej zatrzymać, chroniąc kolejne potencjalne ofiary. Milczenie w tej sprawie oznaczałoby, że świadomie i dobrowolnie sami sobie – jako społeczeństwo – kręcimy pętlę na szyję.